"Violetta": Lodovica Comello szykuje wielkie show!
9 maja Fran z „Violetty” przyjechała do Warszawy, by promować swoją nową płytę i książkę. Sympatyczna Włoszka zdradziła nam kilka tajemnic.
Jak dołączyłaś do ekipy "Violetty"?
- Studiowałam w Akademii Muzycznej w Mediolanie. Któregoś dnia ludzie z Disneya szukali w mojej szkole młodej Włoszki do nowego projektu. Poszłam na casting, nie znając szczegółów i tydzień później powiedziano mi, że powstanie nowy serial kręcony w Buenos Aires i będę musiała wyjechać do Argentyny. Wszystko działo się bardzo szybko - wyjechałam z Włoch miesiąc później.
W trzecim sezonie grana przez ciebie Francesca traci głowę dla Diega...
- To skomplikowany związek (śmiech). W poprzedniej serii Franc spotykała się z Markiem, który nie był z nią szczery. W końcu zerwali, a Diego pomógł jej się pozbierać. Teraz są w sobie zakochani, ale to nie jest takie łatwe, bo Violetta kiedyś spotykała się z Diegiem. Francesca nie wiedziała, jak się zachować, czy powinna jej o tym powiedzieć. W końcu Vilu dowiedziała się o wszystkim od osób trzecich, przez co się pokłóciły, ale na szczęście ich przyjaźń przetrwała.
W czerwcu czeka nas twój koncert. Czego możemy się spodziewać?
- To będzie prawdziwe show. I nie mówię tak tylko dlatego, że tam zaśpiewam (śmiech). Koncert porwał półtorej godziny. Usłyszycie 22 piosenki z moich dwóch płyt - "Universo" i "Mariposa". Zagramy bardzo rockandrollowo. Na scenie pojawią się wielkie telebimy, chórki, tancerze, zespół grający na żywo.
Dlaczego postanowiłaś nagrać piosenkę z Polakiem, Szymonem Chodynieckim?
- Fani z waszego kraju są najbardziej aktywni w serwisach społecznościowych, dlatego chciałam się odwdzięczyć i stworzyć coś wyjątkowego z waszym rodakiem. Skontaktowałam się z polskim oddziałem Sony i poradzili nam, żebyśmy nagrali coś z Szymonem. Niestety, nie zaśpiewałam po polsku, bo wasz język jest bardzo trudny.
Już wcześniej poznałaś Polkę, Justynę Bojczuk, która zagrała w serialu Matyldę.
- Mieszkałyśmy blisko siebie. Pierwszego dnia zapukała do moich drzwi i zapytała: - Masz może trochę soli, wody i oliwy? Była bardzo samotna, bo nie znała hiszpańskiego.
W kwietniu zaskoczyłaś fanów, biorąc ślub z Thomasem Goldschmidtem...
- Nie chcieliśmy, żeby ten ślub stał się wydarzeniem medialnym, bo to nasza prywatna sprawa. Jednak przed USC pojawiła się dziennikarka z fotografem. Trudno teraz zachować prywatność, dlatego wszędzie publikowano zdjęcia z tej uroczystości.
Właśnie wyszła twoja pierwsza książka pt. "Cała reszta nie ma znaczenia".
- Nie jest to typowa biografia, ponieważ żaden ze mnie Gandhi, żeby szczegółowo opisywać swoje życie. Chciałam po prostu, żeby fani mieli okazję poznać mnie lepiej i zrozumieli, że jestem zwyczajną dziewczyną. Pracuję, chodzę na zakupy z koleżankami, mam obsesję na punkcie czystości - cały czas sprzątam. W wolnym czasie gotuję i oglądam seriale.
Jaki wywarł na tobie największe wrażenie?
- Kilka miesięcy temu skończyłam oglądać pewien serial, który był tak wspaniały, że żaden inny nie może mu dorównać. Mówię o "Breaking Bad". Nie mogłam pogodzić się z tym, że to już koniec (śmiech). Czasem zerknę na "Współczesną rodzinę", kiedyś lubiłam oglądać "Gotowe na wszystko" czy "Lost: Zagubionych".
Rozm. Angela Kołowiecka-Wilkos