Ich punkt widzenia
Piękne, inteligentne, silne "życiowo" i pełne determinacji, która pozwala im się przebić w zawodzie zdominowanym przez mężczyzn. Takie są policjantki, które pracują w Wydziale Dochodzeniowo-Śledczym Komisariatu na Czerniakowie.
Naczelniczka - Ewelina Bargan i komisarz - Zuzanna Szarek w serialu "Układ warszawski" rozumieją się niemal bez słów. O feministycznym wątku, pracy na planie i mocnych stronach "układu" opowiadają - Olga Bołądź i Katarzyna Herman.
Olga Bołądź gra komisarz Zuzanna Szarek zdradza tajemnice nowego "Układu warszawskiego", opowiada o pracy na planie serialu i dość ciekawych nawykach swojej postaci...
Jaka jest Zuzanna?
- Przede wszystkim jest to dla mnie nowy typ bohatera. Jeszcze nie grałam takiej postaci, która na pierwszy rzut oka wydaje się niemiła. Zuza bowiem nie ma w zwyczaju zabiegać o sympatię, czy też zainteresowanie swojego otoczenia. Nie czaruje, nie flirtuje, ani też do nikogo się nie przymila. Jest bardzo twarda i nie spoufala się z facetami. Widzowie z każdym odcinkiem będą ją coraz lepiej poznawać i mam nadzieję, że coraz bardziej lubić. Zuza stopniowo przestanie być tylko "twardzielką".
- Zobaczymy jej słabe strony, jak również to, że coraz bardziej lubi swojego kolegę - Opornego. Choć na początku ich znajomości nic na to nie wskazuje! Jest bardzo ambitna i zaangażowana w swoją pracę. A do tego lubi perfekcyjny porządek! Widać to choćby na jej komisariatowym biurku, gdzie wszystko jest odpowiednio ułożone. Krótko rzecz ujmując, moja bohaterka jest: pyskata, poukładana i nie do zdarcia.
Czy postać budowałaś właśnie wokół jej nawyków?
- To było fajne, że wspólnie z reżyserką - Kasią Adamik i producentem - Arturem Kowalewskim wymyśliliśmy rzeczy, które są charakterystyczne dla Zuzy. Zaczynając od tego jej uporządkowania, przez dużą prostolinijność, szczerość, czasami wręcz do bólu, kończąc na tym, że prawie w ogóle się nie maluje. Te wszystkie szczegóły tworzą tę postać i ustalają jej stosunek do innych bohaterów.
Czy to "poukładanie" w pracy przekłada się na życie osobiste twojej bohaterki?
- W pierwszych odcinkach nie zdradzamy za dużo z życia osobistego Zuzy. Nie wiemy, co tam dokładnie się dzieje. Widz niejako przy okazji dowiaduje się, że ona ma jakieś problemy z facetem. Bardziej jednak koncentrujemy się na tym, że jej relacje z kolegami z pracy są czysto zawodowe. Zresztą jak widzowie poznają nasze policyjne trio - Najstarszy, Sikorek i Młody - to nikt specjalnie nie będzie się temu dziwił. Panowie są śmieszni i raczej nie garną się do pracy. Stanowią totalne zaprzeczenie Zuzy, która jest zawsze gotowa podjąć zawodowe wyzwanie. Mimo, że jest stosunkowo młoda, bo ma 27 lat, to widać po niej bardzo dużą dojrzałość. Ona sama się szufladkuje i pilnuje w zachowaniach. Myślę, że bierze się to stąd, że nie jest łatwo kobiecie być policjantem.
Wspomniałaś o relacji z głównym bohaterem - Markiem Opornym. Czy widzowie mogą spodziewać się wątków romantycznych?
- Faktycznie Marek zakochuje się w Zuzie, a Zuza.... Mimo, że na zewnątrz jest poukładana, wewnątrz niej dzieją się różne rzeczy. Zuza nie jest chyba w stanie poradzić sobie z tym, aby być z kolegą z pracy. Szczególnie, że - jak dowiemy się z późniejszych odcinków - kiedyś już została zraniona.
Co, w twojej ocenie, przyciągnie widzów do "Układu warszawskiego"?
- Mam nadzieję, że to samo, co mnie - historia, osobowości, postacie no i świetni aktorzy. Oprócz ról pierwszoplanowych, są również te epizodyczne, grane przez aktorów, na których patrzę i z którymi pracuję z prawdziwą przyjemnością. Poza tym "Układ warszawski" to serial akcji. Wszyscy jesteśmy w niego bardzo zaangażowani. Dlatego mam ogromną nadzieję, że ten trud się opłaci i widzowie go docenią.
Katarzyna Herman - odtwórczyni roli Eweliny Bargan - naczelniczki Wydziału Dochodzeniowo-Śledczego na Czerniakowie zdradza kulisy swoich przygotowań do roli i opowiada o kobiecej stronie tego "układu"...
W "Układzie warszawskim" wciela się pani w postać stanowczej naczelniczki, zarządzającej jednym z warszawskich posterunków policji...
- Naczelniczka jest szefową "malowniczej" grupy policjantów na naszej komendzie. Jest to posterunek nieco prowincjonalny i policjanci też są dość charakterystyczni. Nie chcieliśmy nikogo przerysowywać, ale czasem śmiejemy się, że rzeczywiście jest to taka trochę grupa specjalnej uwagi - jeden jest troszkę wyczochrany, drugi miał mieć wąsy, ale pomysł w końcu upadł. Ja natomiast czuję się jak taka przedszkolanka, która ma grupę dzieci i musi się nimi zaopiekować....
- A właściwie oni są gorsi od przedszkolaków i ciągle przysparzają jakichś nowych problemów. (śmiech) Naczelniczka jest bardzo interesującą postacią. Została wymyślona na wzór szeryfa w spódnicy. Bardzo krótko trzyma swoich podopiecznych, do tego stopnia, że niekiedy ociera się to o mobbing w zakładzie pracy. (śmiech) Gdybym miała scharakteryzować ją w kilku słowach to jest to Jeff Bridges w spódnicy. Szeryf, panujący bardzo sprawnie i mocno nad gromadą rozwydrzonych, rozpuszczonych policjantów. Myślę, że jest ciepła, dowcipna, ma poczucie humoru i jest silna.
Czyli dla swoich podopiecznych jest postrachem?
- Czasem musi krzyknąć na tę swoją grupę, bo z nimi, jak z dziećmi - inaczej się nie da. Zdarzyło się, że rzucałam czymś w Sikorka (Bartłomiej Topa), bo wywołał dyplomatyczny skandal, ale przekonacie się Państwo sami jak to z nimi jest.
Poza naczelniczką w komisariacie pracuje również druga kobieta - komisarz Zuzanna Szarek. Jak wygląda ta relacja?
- Na pewno jest to jakaś solidarność płci. Ponieważ cała placówka zdominowana jest przez mężczyzn, staramy się wprowadzić wątek feministyczny. Poza tym, przypuszczam, że naczelniczka widzi w bohaterce granej przez Olgę siebie sprzed kilku laty. Ona również jest bardzo poukładana, pracowita, akuratna. Naczelniczka ufa jej i pomaga. Jest tu rzeczywiście takie poklepywanie po ramieniu i traktowanie nieco z przymrużeniem oka.
Czy w ramach przygotowań do roli przechodziła pani jakieś specjalistyczne szkolenie?
- W moim przypadku nie było takiej potrzeby. Gdyż w odróżnieniu do pozostałych bohaterów nie biorę udziału w policyjnych akcjach. Rozmawiałam natomiast z moją przyjaciółką, która pracuje w policji i zaoferowała, że będzie moją osobistą konsultantką. I faktycznie wydzwaniałam do niej z pytaniami o to, czy mogę mieć pomalowane paznokcie albo czy mogę mieć loki. Ona wtedy zawsze śmiała się i mówiła - nie, takie w ogóle nie pracują w policji.
Polscy widzowie mają okazję oglądać kilka seriali kryminalnych na różnych antenach. Co, pani zdaniem, jest atutem "Układu warszawskiego"?
- Myślę, że "Układ warszawski" jest bardzo dobrze napisany. Muszę przyznać, że zdarzyło mi się już czytać scenariusze, które trzeba było poprawiać, układać dialogi. Tutaj natomiast wszystkie teksty są naturalne, dobrze się je mówi i ich granie jest bardzo dużą frajdą. Sceny policyjne są z kolei całkiem zabawne. To nie jest Flip i Flap, ale mamy tu trzech zabawnych bohaterów, którzy są dosyć bezradni, wzruszający i niezdarni.
Serial "Układ warszawski" można oglądać w każdą niedzielę, o 22:35.