"To nie koniec świata!": Weselny bieg z przeszkodami!
W związku Ulki i Darka wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie. Jeszcze niedawno Ula odwołała ślub, ale wydarzenia ostatnich godzin sprawiły, że przemyślała całą sprawę i znów chce poślubić ukochanego! Zapraszamy na 24. odcinek "To nie koniec świata!", w którym narzeczeni z Białej podejmą się prawdziwej misji niemożliwej. A przeszkody będą pojawiać się jedna po drugiej!
Przeszkoda numer jeden - czas! Ula chciałaby wziąć ślub w zakładanym od początku terminie, a to oznacza, że mają z Darkiem tylko tydzień na załatwienie wszystkich spraw.
- Tu masz trochę wolnego! To po ślubie, akurat! - narzeczony wskazuje palcem jeden z terminów w jej kalendarzu, kiedy mogłaby wysłać zaproszenia. Ula tylko spogląda na niego spode łba.
- Darek! Chcesz się ze mną ożenić czy nie?
Przeszkoda numer dwa... Darek! W przeciwieństwie do perfekcyjnej Ulki, narzeczony wiele rzeczy przyjmuje ze stoickim spokojem i nie przejmuje się nimi za bardzo. Spokojnie przysłuchuje się więc Uli, która kulturalnie rozmawia przez telefon z zespołem, który miałby zagrać na weselu:
- Panie, przycisz pan ten łomot, do cholery!
Gdy rozmówca się rozłącza, Darek na swój sposób próbuje pocieszyć narzeczoną.
- Muzykę puścimy z mp3-ójki.
- To może jeszcze sam zagraj na grzebieniu, co?!
Pszczółka traci zapał, a gdy Darek słyszy, że następna na liście jest wizyta u księdza, jest wstrząśnięty!
- Z takim dekoltem nie puszczę cię do księdza! - oświadcza i zamierza towarzyszyć narzeczonej na plebanii. Zanim jednak narzeczeni tam trafią, wcześniej przystanek w warsztacie, gdzie czeka już...
Przeszkoda numer trzy - Blanka. Dziewczyna jest smutna, bo zwróciła ukochany motocykl jego właścicielowi. Jak przystało na troskliwego ojca, Darek stara się ją pocieszyć i na chwilę zapomina o ukochanej. A gdy proponuje córce, że kupi jej nowy motocykl, Ulka nie wytrzymuje.
- Ty oszalałeś, Darek? Mamy tyle wydatków, a ty Blanka i Blanka! To może się z nią ożeń!
Darek traci cierpliwość.
- Ślub to ma być radość! A nie dopust, kara Boża. Co tu mam? - pyta, wskazując na swoją głowę.
- Nic tu nie masz.
- No właśnie. A jak cię poznałem, to miałem grzywę jak Król Lew!
Ula tłumaczy Darkowi, że jest spięta. Państwo młodzi szybko dochodzą do porozumienia, że trzeba się wyluzować.
- Po drodze jest ten parking w lesie, pamiętasz? - kusi Ulka. Darkowi nie trzeba dwa razy powtarzać.
- Stoi!
Po wyluzowaniu czas na przeszkodę numer cztery - księdza. Młodzi muszą mu wytłumaczyć, dlaczego chcieliby się znowu wpisać na wcześniej odwołany termin. I próbują to zrobić możliwie w jak najbardziej przystępny sposób. Szczerze opowiadają o dziecku, które pojawiło się w międzyczasie. A właściwie to przyjechało na motorze. Ksiądz wysłuchuje ich historii z rosnącym zaskoczeniem, a na koniec wydaje wyrok.
- Termin jest już zajęty! Wypadliście to kto inny wskoczył. I to kto wskoczył!
Przeszkoda numer pięć - matka. Szybko okazuje się, że termin ślubu zarezerwowali Halina ze Stanisławem, którzy zdecydowali się odnowić przysięgę małżeńską. Ulka wsiada w samochód i parę minut później z piskiem opon hamuje przed Agro!
- Mama! Musisz to przesunąć na inny termin! - błaga niemal ze łzami w oczach.
A po chwili znajduje salomonowe rozwiązanie.
- Ewentualnie możemy wziąć dwa śluby na raz. Tylko nasz pierwszy!
- Panna młoda jest tylko jedna. Taka piękna - uśmiecha się Halina. - Gdzie mi tam do panny młodej. Już prędzej do pięknej.
Happy end? Ależ skąd, jest przecież jeszcze przeszkoda numer sześć - Klaudiusz. Pisarz jest właśnie w trakcie negocjacji biznesowych (czyt. obiadu) z Burmistrzem w jednej z restauracji, gdy pojawiają się w niej Darek i Ula.
- Najdłuższe i najpiękniejsze nogi Białej właśnie weszły - komplementuje pisarz, a za chwilę pod nosem dodaje: - Biorą ślub? Nic nie szkodzi. Nie ma takiego wagonika, którego nie dałoby się odczepić.
Czy i tę przeszkodę uda się przeskoczyć zakochanym narzeczonym?