"Świat według Kiepskich": Renata Pałys pokochała włoskie smaki
Z niedawnej wycieczki do Rzymu przywiozła nie tylko wrażenia. Aktorkę urzekły nowe smaki i przepisy. Będzie miała okazję popisać się nimi w serialu...
Początek roku witamy z nadzieją. Nowe postanowienia, plany. Jak to jest u pani?
- Nie robię postanowień. Mam natomiast drobne marzenia i plany, które postaram się wprowadzić w życie. Jednym z nich jest założenie fundacji, która pomagałaby emerytowanym artystom godnie przeżyć starość. Wielu z tych ludzi żyje samotnie. Nie mają nikogo, kto mógłby zająć się ich codziennymi sprawami. Od dłuższego czasu pomagam wrocławskiej emerytowanej aktorce. Jest schorowana, każdego dnia napotyka na absurdalne przeszkody w instytucjach państwowych, które zamiast pomagać, utrudniają życie starym ludziom. Sama wywodzę się ze środowiska artystycznego, w rodzinie też miałam twórców. Mój ojciec był plastykiem, wykładowcą na uczelni, wciąż mam kontakt z ludźmi, którzy z nim pracowali.
Paździochowie i Kiepscy również nie marnują czasu. W tym sezonie czekają na widzów kolejne niespodzianki. Obie rodziny wezmą udział w konkursie kulinarnym. Kto wygra?
- Nie mogę zdradzić, bo nie byłoby dobrej zabawy. Nastąpi zderzenie smaków. Paździochowie zdecydowali się na kuchnię wykwintną, natomiast ich przeciwnicy zaprezentują potrawy z kuchni staropolskiej.
Pani też świetnie gotuje. Co ostatnio trafia na rodzinny stół?
- Na przykład pasztet z ciecierzycy. Przepis dostałam od przyjaciółki. Lubię eksperymentować z potrawami. Moi bliscy przez ostatni czas mieli możliwość smakowania kuchni włoskiej. Przywiozłam z Włoch sporo przypraw. Bazarowe stragany uginają się tam od sezonowych warzyw. Nie sądziłam, że jest tyle odmian pomidorów, papryki, nie mówiąc o stoiskach ze świeżymi rybami i owocami morza. Nauczyłam się inaczej przyprawiać kurczaka, oprócz tradycyjnej pizzy, przymierzam się do upieczenia pizzy bianca, czyli bez nadzienia i sosu.
W Rzymie trudno nie napić się pysznej kawy cappuccino.
- (śmiech) Mój mąż przed wyjazdem dał mi wytyczne: zjeść tiramisu, lody, pizzę i obowiązkowo wypić cappuccino.
Wygląda na to, że wyjazd był udany.
- Bardzo. Rzym ma to do siebie, że nawet gdybym nie widziała największych zabytków, to już samo chodzenie po mieście i podziwianie jego architektury jest dużą przyjemnością. Miasto urzekło mnie swoją urodą. Bazylika św. Piotra jest wprost zachwycająca. Warto było stanąć w kilometrowej kolejce, by to zobaczyć. Byłam również w Muzeach Watykańskich. W tym mieście jest jeszcze dużo ciekawych miejsc, które chciałabym zobaczyć.
Rozmawiała Maria Ostrowska