"Świat według Kiepskich": Czego nauczyli nas Kiepscy?
Dzięki temu serialowi możemy bezkarnie zrelaksować się przed telewizorem. Perypetie najmniej prestiżowej polskiej rodziny od lat pomagają nam inaczej spojrzeć na nasze troski.
Mówi się, że "Świat według Kiepskich" to zwykła komedia. Pełna prostych, prześmiewczych dialogów i absurdalnych sytuacji. Jest jednak tak dobrze zagrana, że fani zwracają się do odtwórców ról używając serialowych imion. Mało kto głośno przyznaje, że po cichu śledzi każdy odcinek i z chęcią sięga po te sprzed kilku lat. Chociaż krytykom zdarza się nie zostawiają na sitcomie suchej nitki, doceniamy tę satyrę na otaczającą nas rzeczywistość lub niewybredny humor pozwalający beztrosko się odstresować.
Od 15 lat Kiepscy nieprzerwanie i umiejętnie sprawiają, że wiecznie marudzący Polacy śmieją się do rozpuku. Po cichu kochamy Kiepskich, chociaż przyznanie się do tego wymaga od nas odrobiny odwagi. W krzywym zwierciadle widzimy siebie i sytuacje, które są nam bliższe niż nam się wydaje pierwszy rzut oka. Śmiejemy się z samych siebie. Z naszych wad, błędów i głupoty. Żaden serial tak bezpardonowo nie obnaża naszych słabości.
Dzięki Kiepskim przestaliśmy udawać, że wszyscy jesteśmy szalenie kulturalni, dobrze wychowani, wykształceni i tacy wspaniali, jak nam się wydaje. Kiedy patrzymy na Ferdka Kiepskiego, niereformowalnego lenia i wiecznego kombinatora siedzącego w dresie przed telewizorem i popijącego piwko, to zaczynamy czuć się lepiej. Dlaczego? Bo też oddajemy się słodkiemu lenistwu. Nie zapominajmy jednak, że Ferdek ma w sobie drzemiący i zupełnie niewykorzystany potencjał. Wystarczy przypomnieć sobie, że był kreatorem mody, detektywem, pisarzem, grabarzem, fryzjerem, a nawet kandydatem na prezydenta. Próbował sklonować żonę i skonstruował perpetuum mobile. Surrealistyczne sytuacje sprawiają, że łatwiej przełknąć nam wyśmiewane przywary.
- To są wyraziste postaci z wadami, zaletami i niesamowitą fantazją - mówi w jednym z wywiadów Ryszard Kotys wcielający się w Mariana Paździocha.
- Ludzie rozpoznają bohaterów serialu, którzy pojawiają się w naszej rzeczywistości i zauważają sytuacje, z którymi sami mają do czynienia - dodaje.
Sąsiedzkie konflikty, rodzinne kłótnie i zaskakująca współpraca szybko schodzą na dalszy plan, gdy w grę wchodzi walkę o wspólny interes mieszkańców kamienicy.
- Ten serial był pomyślany, jako ostry, satyryczny obraz polskiej rodziny - powiedziała nieżyjąca już Krystyna Feldman zapytana o rolę Rozalii, babki Kiepskiej.
- Poza dużą ilością wulgaryzmów nie znalazłam w nim nic, co mogłoby obrażać moje uczucia i zasady. Ot, stara babcia wysila swoją inteligencję żeby bronić swojej renty przed darmozjadami. Nie na darmo filmowa familia nazywa się Kiepscy, a nie Potoccy - dodała.
Z czego jeszcze się nabijamy? Ze wzoru matki Polki. Wszak Halina zaharowuje się, by utrzymać całą rodzinę, a przy tym koszmarnie wychowuje swoje dzieci. Walduś jest wierną kopią nierozgarniętego ojca, a Mariolka najchętniej ograniczyłaby się do malowania paznokci i układania fryzur. Dostrzegamy też, że bohaterowie nie godzą się na otaczającą ich rzeczywistość i nieudolnie próbują się z niej wyrwać. Poza tym, dla nich najważniejsza jest rodzina. Wszak mimo tylu wpadek, potknięć, kryzysów i burz nadal są razem.
nex