Romantyczny dżentelmen
Ryszard Kotys ma na koncie wiele ról teatralnych i filmowych. Choć jego dorobek aktorski jest bardzo bogaty, to najbardziej znany jest jako Marian Paździoch z serialu "Świat według Kiepskich". Nie ma prawa jazdy, a zwiedził prawie pół świata.
Od początku jest Pan w obsadzie "Świata według Kiepskich". Nie myślał Pan o odpoczynku?
- Odpoczywam dosyć długo, bo zdjęcia trwają miesiąc i takie sesje odbywają się tylko dwa razy do roku. Przez resztę czasu mogę sobie spokojnie siedzieć na zielonej trawce na wsi. Miesiąc spędzony we Wrocławiu, gdzie kręcimy serial, ani trochę nie jest uciążliwy. Co więcej, wszyscy wyczekujemy tego spotkania!
Czym Pan w takim razie zajmuje się w wolnym czasie?
- Staram się robić coś w swoim zawodzie. Przez dwa lata grałem w przedstawieniu objazdowym "Andropauza". Było to trochę wyczerpujące, bo jeździliśmy po całej Polsce i nie tylko. Dlatego wreszcie cieszę się chwilą relaksu. Niebawem będę przygotowywał się do roli w pewnej angielskiej farsie. Na co dzień nie gram w teatrze, bo od dawna jestem na emeryturze, ale w miarę możliwości realizuję wszelkie zaproszenia do filmu, telewizji czy spektakli teatralnych.
Podobno dużo Pan podróżuje?
- Ostatnio byliśmy z "Andropauzą" w Kanadzie i poznałem tam kanadyjskiego menedżera artystów, z którym się zaprzyjaźniłem. Ta przygoda skończyła się tym, że zaprosił mnie wraz z żoną do swojej posiadłości w Kostaryce. Mieliśmy okazję wypocząć w zupełnie innych warunkach. Staramy się od czasu do czasu wyjeżdżać gdzieś na wakacje, ale to była jedna z moich najbardziej odległych podróży, którą dobrze wspominam.
Nie kusiło Pana nigdy, aby osiedlić się na stałe za granicą?
- Nie mam takich myśli, bo dobrze mi w Polsce. Swego czasu, gdy jeździło się na wczasy, głównie do Bułgarii, wydawało mi się, że to piękne miejsce. Później czasy się zmieniły i można było poznać inne zakątki świata. Mnie się tak w życiu układało, że wcześnie zacząłem wyjeżdżać za granicę, z teatrem. W 1957 roku byłem we Włoszech, później zwiedziłem Paryż, kilka razy były Związek Radziecki. Choć zawodowo podróżuje się inaczej niż prywatnie.
Czy podczas wyjazdów nie doskwiera Panu brak prawa jazdy?
- Nie, moja żona świetnie prowadzi. Mój syn też mnie gdzieś podrzuci, jeśli jest taka potrzeba. A na plany zdjęciowe nas wożą. Dużo się w życiu najeździłem, ale jako pasażer. Zupełnie nie interesuje mnie motoryzacja.
To prawda, że jest Pan romantykiem i obsypuje żonę kwiatami bez okazji?
- Nie jest to sprawa, o której opowiadałbym w mediach. Chociaż nie będę tego dementować. Nie sądzę jednak, żeby było to coś, co jakoś szczególnie wyróżnia mnie na tle innych mężczyzn. Wszyscy panowie powinni być dżentelmenami i obsypywać kobiety kwiatami!
Rozmawiała PAULINA MASŁOWSKA