Ktoś się pod niego podszywa
Do korzystania z internetu Andrzeja Grabowskiego namówiła żona. Dziś aktor przekonuje innych, że sieć to interesujące narzędzie, które zapewnia dużą wygodę. AKtor, jak przyznał w rozmowie z PAP Life, dostrzega jednak też ciemne strony internetu.
Ma pan swoje konto na Facebooku?
- Portale społecznościowe raczej mnie nie interesują. Chociaż dochodzą mnie słuchy, że mam swoje konto na Facebooku i jest tam nawet moje zdjęcie. Czasem słyszę, od różnych osób, że z nimi koresponduję, że coś reklamuję. A to nie jestem ja, ktoś się za mnie podaje, co uznaję za kradzież osobowości.
Kto zachęcił pana do korzystania z internetu?
- Jestem w tym wieku, że odrzucam różne nowości technologiczne. Podobnie było z internetem. Na początku pomyślałem, że się go już nie nauczę, za dużo guziczków muszę naciskać. Moja żona, która jest ode mnie młodsza, dla której internet jest jednym z podstawowych narzędzi, przekonała mnie do niego. Kiedy zobaczyłem, że jest to proste i wygodne narzędzie, również dla mnie stał się sposobem na śledzenie informacji i komunikowania się.
Śledzi pan w internecie doniesienia na swój temat?
- Czasem je czytam, ale raczej staram się tego nie robić. Zresztą uważam, że kwestia anonimowości w internecie to odrębny temat do przedyskutowania. Nie jestem specjalistą w tej dziedzinie, ale wolałbym, żeby osoby, które ferują różne opinie podpisywały się pod nimi. Internauci braliby odpowiedzialność za to, co umieszczają na forach i w komentarzach.
Rozmawiała: Monika Dzwonnik