Krystyna Feldman: Skromna gwiazda ekranów
Uznawana była za jedną z najlepszych polskich aktorek charakterystycznych, znanych głównie z wyrazistych epizodów. Jednak trudno jest opisać Krystynę Feldman tylko dwoma słowami. Dla wielu widzów na zawsze pozostanie babką z "Kiepskich". Sama nie miała z tym problemów. Gdyby żyła, obchodziłaby właśnie swoje 105. urodziny.
"Jestem aktorką. Jak ktoś składa mi propozycję to ją rozważam. Tak też było w przypadku Świata według Kiepskich. Poza nieco zbyt dużą ilością wulgaryzmów nie znalazłam tam nic takiego, co mogłoby obrażać moje uczucia i moje zasady. Ot, siedzi stara babcia i wysila całą swoją inteligencję żeby obronić swoją rentę. Ten serial był pomyślany przez jego twórców jako ostry satyryczny obraz polskiej rodziny. Nie na darmo filmową familię nazwano Kiepscy, a nie Potoccy. Wspaniałość naszego zawodu polega na tym, że raz można zagrać babcię Kiepską, a raz Nikifora" - mówiła w Stopklatce.
Była piekielnie utalentowana i równie skromna. Często obsadzana w epizodach, rolach drugo lub trzecioplanowych. Nie przeszkadzało jej to. Mogła pojawić się na ekranie przez minutę, a i tak kradła całą uwagę widzów. W swoim dorobku ma ponad 80 kreacji telewizyjnych i filmowych.
Krystyna Feldman urodziła się 1 marca 1916 roku we Lwowie. Pochodziła z rodziny artystycznej - była bowiem córką śpiewaczki operowej i aktora. Jako siedemnastolatka zadebiutowała na scenie Teatru Miejskiego we Lwowie. Egzamin aktorski eksternistycznie zdała latem 1937 roku, a już 1 września tego samego roku zadebiutowała rolą... chłopca w bajce "Kwiat paproci" na scenie lwowskiego Teatru Miejskiego. Los sprawił, że jej ostatnie wielka rola w życiu, również była rolą męską.
Po wojnie trafiła do Katowic. Tam po raz kolejny wcieliła się w postać Staszka z "Wesela". Później przeniosła się do Opola, a następnie do Jeleniej Góry. W tamtejszym teatrze poznała starszego o 26 lat reżysera Stanisława Brylińskiego. Początkowo nie przepadała za nim, jednak wkrótce został największą miłością jej życia. Chociaż miał żonę i dzieci, to również odwzajemnił jej uczucie.
"Ale ten związek już znacznie wcześniej się rozpadł. W tym czasie, kiedy się poznaliśmy, Stanisław był już z inną kobietą. Od kiedy mnie zobaczył, latał za mną" - podkreśliła w wywiadzie dla "Gali". Wkrótce zamieszkali razem i wśród znajomych uchodzili za małżeństwo. Podobno rzeczywiście planowali ślub. Ich szczęście przerwała śmierć reżysera w 1953 roku. Już nigdy nikogo nie pokochała.
Przekaż 1% na Fundację Polsat rozliczając PIT TUTAJ
Ci, którzy mieli szczęście znać ją osobiście, twierdzą, iż była pogodną i pełną temperamentu kobietą, osobą o wielkim sercu i niezwykłym poczuciu humoru. Ci, którzy z nią pracowali, mówią, że nawet do najmniejszej roli była zawsze perfekcyjnie przygotowana. "Dla mnie to nie ma znaczenia, czy rola, którą gram, jest główna, czy drugoplanowa. Bardzo lubiłam te swoje epizody. Trzeba się wówczas bardzo zmobilizować, bo wcale nie jest proste zagrać epizod w taki sposób, żeby on zaistniał. A moje ludzie pamiętają latami" - mówiła. Bardzo lubiła grać - a właściwie, jak sama żartowała - pojawiać się w serialach.
Po raz pierwszy wystąpiła w serialu w 1965 roku - wcieliła się w Kwiecińską w 4. odcinku "Kapitana Sowy na tropie". 3 lata później zagrała malutki epizod w "Stawce większej niż życie" i dwie niewielkie rólki w "Klubie profesora Tutki". W pamięci telewidzów zapisała się też jako dyrygent orkiestry młodzieżowej z "Czterdziestolatka", sąsiadka z "Jana Serce" i ciotka Piekutowa ze "Złotopolskich".
Największą popularność przyniosła jej rola Rozalii Kiepskiej w kultowej produkcji. W "Świecie według Kiepskich" grała do 2005 roku. Andrzej Grabowski, powiedział, że była ona dla niego rodziną w serialu, ale czuli się, jakby byli rodziną także poza planem. "Była uparta, ale uparta w dobrym tego słowa znaczeniu. Zawsze miała swoje zdanie i trzymała się tego zdania. Nie musiała się nikogo obawiać, bo miała już swój wiek, osiągnięcia i szacunek ludzi" - wspominał aktor.
Po roli w "Kiepskich" stała się rozpoznawalna w całej Polsce. Ludzie zatrzymywali ją na ulicy. "Ją lubili wszyscy: kiedy mnie odwiedzała na Starym Mieście, to każdy pijak po drodze ją zaczepiał. Każdy menel wołał na jej widok: »Krysiaaa! Krysia Feldman!«. Ona sama relacjonowała: »Matko święta, pięciu mnie tu wycałowało po drodze«" - wspominała po jej śmierci Daniela Popławska, przyjaciółka aktorki.
Rolę, która przyniosła jej spełnienie twórcze i nagrody, zagrała dopiero w wieku 88 lat. Za kreację łemkowskiego malarza w filmie Krzysztofa Krauze "Mój Nikifor", aktorka otrzymała w 2004 roku Złotego Lwa na festiwalu filmowym w Gdyni. "To, co mnie łączy z Nikiforem, to z pewnością brak chciejstwa. (...) Świadomie rezygnuję z posiadania rzeczy, które uważam za zbędne.(...) Nie chcę być niewolnikiem rzeczy nabytych, które nie są mi do życia potrzebne. Od wartości materialnych znacznie wyżej stawiam wartości duchowe" - mówiła aktorka.
Mimo wielkiego uwielbienia fanów, cały czas pozostała niezwykle skromna. Przez prawie 30 lat żyła w bloku w Poznaniu. W mieszkaniu trudno było znaleźć podstawowe wyposażenie domu. Nie miała sprzętów AGD ani garnków i naczyń. Wszystko przez to, że nie cierpiała prac domowych.
Krystyna Feldman była osobą bardzo prywatną. Życie w świetle reflektorów nie było dla niej. Mało kto wiedział, że w 2004 roku aktorka została brutalnie napadnięta przez trójkę nastolatków. Napastnicy pobili aktorkę, która później niefortunnie upadła na chodnik, łamiąc przy tym kość biodrową. Musiała później przejść operację, podczas której wszczepiono jej endoprotezę. Jednak mimo zabiegu już nigdy nie wróciła do pełnej sprawności.
Mówiła o sobie, że jest zbzikowaną staruszką prowadzącą nieuporządkowane i zwariowane życie. Żartowała, że gdyby nie przyjaciele, już dawno umarłaby z głodu, bo nie cierpi i nie umie gotować, że gdyby nie praca, na brak której nigdy nie narzekała, już dawno zwariowałaby z nudów. Gdy zdiagnozowano u niej raka płuc, zrezygnowała z chemioterapii.
Aktorka zmarła 24 stycznia 2007 roku, w wieku 91 lat, na raka płuc. Całe życie paliła, nałóg rzuciła dopiero po 69 latach, na rok przed śmiercią. Kiedy informację o tym podały media, przed Teatrem Nowym zaczęły pojawiać się znicze... W dniu jej pogrzebu były już ich tam tysiące. Aktorka spoczęła w Alei Zasłużonych na poznańskim Miłostowie. Zgodnie z jej życzeniem, pochowano ją w stroju, w którym grała swój ostatni monodram "I to mi zostało".