Kwintesencja brytyjskości. Brawurowy serial zyskuje popularność i podbija streaming
"Guy Ritchie doskonale rozumie kwintesencję brytyjskiej, luźnej dyskusji i sprawia, że to wszystko działa. Kiedy z nim pracujesz... nigdy nie miałem do czynienia z reżyserem, który pomógłby mi wykorzystać moje poczucie humoru w pracy" - opowiada o sławnym reżyserze Anson Boon, wcielający się w serialu "Strefa gangsterów" w postać Eddiego Harrigana. Co na temat produkcji SkyShowtime zdradzili aktorzy - Boon oraz partnerująca mu na ekranie Mandeep Dhillon?
"Strefa gangsterów" to kolejny serial w reżyserii Guya Ritchiego. Twórcą jest z kolei Ronan Bennett, odpowiedzialny wcześniej za seriale "Top Boy" czy "Dzień szakala". To klasyczny serial gangsterski - z dobrą fabułą, dobrze zbudowanymi postaciami, klimatyczny, realistyczny i z ostrymi dialogami. Znajdzie się też kilka walk, mocnych scen czy pościgów. I wiele, wiele emocji, jednak nikt tutaj nie szarżuje. To nie przerysowani "Dżentelmeni" (których, swoją drogą, uwielbiam), a bardziej przyziemny obraz świata gangsterów.
O najnowszej produkcji dostępnej w serwisie SkyShowtime opowiadają aktorzy Mandeep Dhillon oraz Anson Boon. Dhillon jest znana fanom z kilku popularnych serialowych produkcji, m.in. uznanego tytułu Netfliksa "After Life" czy "CSI: Vegas" stacji CBS. Pojawiła się także w filmie "Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie". Anson Boon wystąpił z kolei w "Pokonanych", "Pistol", "Pełzającej śmierci" i "1917".
Mandeep Dhillon: Po pierwsze, kiedy przeczytałam scenariusz, to go pokochałam. Starałam się o inną rolę, ale wiedziałam, że nie bardzo do niej pasuję. Nagrałam taśmę i wysłałam wiadomość do mojego zespołu, że uwielbiam ten odcinek, scenariusz, ale ta postać nie jest dla mnie. Czy możecie sprawdzić, czy szukają kogoś do innej roli? Na początku nie dostałam odpowiedzi, aż pod dwóch tygodniach zadzwonili i zaproponowali mi rolę Serafiny, ale nie była to postać, na której mi zależało. Zapytałam więc, kim jest ta bohaterka. Przesłano mi wtedy scenariusze trzech pierwszych odcinków, żeby sprawdzić, czy mi się podobają, i jak tylko zobaczyłam, kto gra Conrada i Maeve, to powiedziałam OK. Ja jestem ich córką. A potem sczytałam dialogi i dowiedziałam się, kim jest Serafina. Ona jest władcza, więc powiedziałam - oddzwońcie. Nie potrzebuję czasu do namysłu. I to było wszystko.
Anson Boon: Nigdy tego nie zapomnę. To był chyba deszczowy wtorek, około szóstej rano. Dostałem maila od mojego agenta z potencjalnym nowym projektem. I zobaczyłem cztery nazwiska. Guy Ritchie. Tom Hardy. Pierce Brosnan. Helen Mirren. Od razu powiedziałem tak, zdecydowanie. Potem dowiedziałem się, że gram jedynego wnuka, naprawdę fajną postać, która ma niecne plany; w serialu Guya Ritchiego, z takimi aktorami... A do tego ta historia jest napisana przez Ronana Bennetta i Jeza Butterwortha. Nie mogłem odpowiedzieć inaczej.
Anson Boon: Wcielam się w postać Eddiego Harrigana, jedynego wnuka Harriganów, który sam siebie widzi jako naturalnego spadkobiercę rodzinnego biznesu. Jest bardzo ambitny, bezlitosny. W pewnym sensie, nauczono go, że najważniejsza jest rodzina, ale jednocześnie nikt nie idzie na kompromis jeśli chodzi o osiągnięcie sukcesu, i zrobi wszystko, aby znaleźć się na szczycie rodzinnej hierarchii.
Mandeep Dhillon: Serafina jest jedyną córką Harrigana. Jest rezultatem jednej nocy, jaką Conrad spędził ze striptizerką ze Stringfellows. To wspaniała postać, a co najdziwniejsze - bardzo przypomina swojego ojca. Płynie w niej jego DNA - ona pragnie władzy, jest przedsiębiorcą; chce pieniędzy i zna się na tym, co robi. Czyż nie jest to wspaniałe? Nasi bohaterowie mają ciekawą relację - przekomarzają się cały czas. Pamiętam, że jednego dnia postanowiliśmy, że po prostu się dogadamy.
Anson Boon: Tak, nasze postaci to jednocześnie wrogowie i przyjaciele. Są rodziną, a przecież czasami nie dogadujesz się z własnym rodzeństwem, ale kochacie się wzajemnie. To jest przypadek naszych bohaterów. Oni są w sumie bardzo do siebie podobni. Pewnie wybraliby się do klubu i świetnie spędzili wieczór. Jakbyś chciała wyjść z każdym z nich osobno, to będziesz się świetnie bawić. To mają ze sobą wspólnego.
Mandeep Dhillon: Też tak myślę. Twój bohater byłby bezlitosny i szalony, a Serafina zadbałaby o to, żeby zamówić samochód i zapewnić ochronę. Nie martw się, tam stoi ochroniarz.
Anson Boon: Serafina zdecydowanie bardziej wszystko ogarnia niż moja postać.
Anson Boon: Guy doskonale rozumie kwintesencję brytyjskiej, luźnej dyskusji i sprawia, że to wszystko działa. Kiedy z nim pracujesz... nigdy nie miałem do czynienia z reżyserem, który pomógłby mi wykorzystać moje poczucie humoru w pracy. On sprawia, że czujesz się komfortowo. A na planie jest trochę jak podczas oglądania jego filmów, które są bardzo szybkie, prawda? Bardzo atrakcyjne i zabawne. Kiedy jesteś na jego planie, czujesz się, jakbyś był w pubie. W dobrym znaczeniu - kiedy po prostu ludzie przekomarzają się i widać to w ich pracy. Praca z Guyem była świetna.
Mandeep Dhillon: Tak. Jak na takie duże nazwiska, legendy, to ci aktorzy są bardzo przyziemni. Nie mają ego. Wszyscy są wyluzowani, świetnie i dobrze się bawią. Było doskonale.
Anson Boon: To było zaraźliwe, prawda? Helen i Pierce wnieśli tyle dobrej energii do swojej pracy. Ze swoim doświadczeniem i energią we wszystkich scenach sprawili, że każdy z nas dawał z siebie jak najwięcej, prawda?
Tak. Wiele się nauczyłam blisko z nimi współpracując. Wspominałam kiedyś, że czasami potrzebuję czasu... Nie mogę zdradzać zbyt dużo, ale mam [w serialu - przyp. red.] kilka scen z Helen, kiedy moja postać jest bardzo się odkrywa, co jest dla niej dość trudne. Zwykle nic po niej nie widać. Helen zapewniła mi przestrzeń. Powiedziała ekipie: ‘dajcie jej chwilę’. Dała mi ten czas, żebym mogła dojść do odpowiedniego stanu i będę jej za to wdzięczna na zawsze.
Zobacz też: Pełna zwrotów akcji i emocji opowieść. Z taką obsadą można oglądać w ciemno