"Stranger Things": Twórcy serialu nie chcą porównań z "Grą o tron"
"Musimy zacząć przypominać 'Grę o tron'. W ten sposób musimy myśleć" - argumentowała w maju tego roku gwiazda serialu "Stranger Things" Millie Bobby Brown, komentując fakt stale powiększającej się obsady. Aktorka twierdziła wprost, że twórcy tej produkcji powinni uśmiercać większą liczbę bohaterów. Teraz na jej zarzuty odpowiedzieli twórcy serialu, bracia Duffer. "Nie jesteśmy w Westeros. Jesteśmy w Hawkins" - stwierdzili.
Trochę na serio, a trochę dla żartu, Millie Bobby Brown nazwała braci Duffer "wrażliwymi dziewczynkami", odnosząc się do ich niechęci do zabijania głównych bohaterów stworzonego przez nich serialu. Do jej słów dołączył Noah Schnapp. On wręcz marzy o scenie masakry, w której giną ukochane przez widzów postaci. Oboje sugerowali, że "masowe zabijanie" bohaterów rozwiązałoby problem rozrastającej się obsady "Stranger Things".
Teraz, po premierze finałowych odcinków czwartego sezonu "Stranger Things", na słowa Brown odpowiedzieli bracia Matt i Ross Dufferowie. "Uwierzcie nam, analizowaliśmy wszystkie możliwości. Nie jesteśmy 'Grą o tron'. Akcja serialu rozgrywa się w Hawkins, a nie w Westeros" - powiedzieli goszcząc w podcaście "Happy Sad Confused".
Twórcy "Stranger Things" wyjaśnili, że czasem lepiej dla fabuły, gdy uśmiercane są poboczne postaci. Ma to bowiem nieoceniony wpływ na emocjonalny rozwój głównych bohaterów serialu. Z kolei uśmiercanie głównych postaci może sprawić, że w końcu zostanie zrujnowane to, za co fani w ogóle pokochali serial. "Kiedy zmarła Barb, potrzeba było dwóch sezonów, by bohaterowie się z tego otrząsnęli. A teraz wyobraźmy sobie, że np. umiera Mike. Zawsze w takiej sytuacji zastanawiamy się, czy chcemy zgłębiać taką możliwość, czy jej zgłębiać nie chcemy" - dodali bracia Duffer.
Wyjaśnili też, że ich podejście do kwestii uśmiercania bohaterów nie ma nic wspólnego z wrażliwością. "Za tym wszystkim kryje się logika, a moja wrażliwość nie ma w tym przypadku nic do znaczenia. Tak bronię się przed oskarżeniami Millie Bobby Brown, która nazwała mnie wrażliwą dziewczynką" - zakończył Matt Duffer.