Słoneczny patrol Baywatch
Ocena
serialu
7,1
Dobry
Ocen: 318
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

​Loni Willison: Upadek gwiazdy. Na jaw wychodzą nowe fakty o jej życiu

Gwiazdy show-biznesu często żyją w niewyobrażalnych luksusach. Fani przekonani są, że życie ich idoli jest bajką. Niestety, czasami za drzwiami pięknych posiadłości dochodzi do tragedii. Tak było w przypadku Loni Willison i Jeremy'ego Jacksona. Historia związku hollywoodzkich gwiazdorów może posłużyć za scenariusz dramatu. Na jaw wychodzą nowe fakty.

Jeremy Jakson wkroczył do show-biznesu bardzo wcześnie. Miał zaledwie 10 lat, gdy zaczął karierę aktora. Największą popularność przyniosła mu rola w "Słonecznym patrolu". Serialowego Hobiego Buchannona grał przez 9 lat. Po odejściu z kultowej produkcji zaczął rozwijać swoją karierę muzyczną, w której wspierał go David Hasselhoff. Jackson nagrał z nim kilka utworów i towarzyszył aktorowi podczas jego europejskiej trasy koncertowej.

Młody aktor związał się z modelką Loni Willison. Zakochani chętnie pozowali razem na ściankach i chodzili na imprezy branżowe. W 2012 roku pobrali się. Medialny związek zapewnił modelce dużą popularność. Pozowała na okładkach wielu magazynów na świecie. Jednak małżeńskie szczęście młodych nie trwało zbyt długo. 

Reklama

Zaledwie dwa lata po ślubie celebrytka złożyła pozew rozwodowy. Wyznała wtedy, że mąż znęca się nad nią fizycznie oraz psychicznie. Miało dojść nawet do próby morderstwa. Podczas jednej z kłótni kobieta chciała zabrać mężowi butelkę z alkoholem, a on usiłował ją udusić. Po ataku Willison miała dwa złamane żebra, ranę na szyi i zadrapania na twarzy oraz ciele. Sprawą zajmowała się policja w Los Angeles.

Po medialnym rozwodzie Willison całkowicie wycofała się z życia publicznego. Przez chwilę pracowała w klinice chirurgicznej. W 2016 roku przeszła załamanie nerwowe. Mówiła, że elektryczność w jej domu chce ją zabić. Straciła pracę, zaczęła mieć problemy finansowe, uzależniła się od alkoholu i narkotyków. Pewien czas później zupełnie zapadła się pod ziemię, znikając z radarów tabloidów. W 2018 roku jej przyjaciółka, Kristinie Rossetti, opowiedziała w "Daily Mail" o sytuacji byłej gwiazdy. Okazało się, że modelka wylądowała na ulicy. 

Rossetti zaprosiła przyjaciółkę do hotelu. Była gotowa opłacić jej noclegi, dopóki nie znajdzie sobie czegoś nowego. Willison zjadła pierwszy ciepły posiłek od dawna oraz wzięła kąpiel. Jak sama przyznała, nie myła się rok, by odstraszyć gwałcicieli. Przyjaciółka próbowała ją namówić na odwyk oraz terapię, by mogła pokonać nałóg oraz uporać się z problemami psychicznymi. Jednak na drugi dzień była modelka uciekła z hotelu. Zostawiła wiadomość, że jest na głodzie i musi znaleźć towar. Przez następne lata bliscy Willison nie mieli pojęcia gdzie się znajduje i czy żyje. 

W ubiegłym roku odnaleziono ją na ulicach Los Angeles. "Nie rozmawiałam z Jeremym. Nie chcę rozmawiać z przyjaciółmi, czuję się dobrze. Nie chcę, aby ktokolwiek mi pomagał. Mogę żyć sama. Mam tutaj wszystko, czego potrzebuję. Nikogo tak naprawdę nie obchodzę. Nie chcę ich widzieć, oni nie chcą mnie widzieć" - skomentowała krótko Willison. Powiedziała dziennikarzom, że dobrze sobie radzi i nie potrzebuje niczyjej pomocy.

Niedawno skontaktowali się z nią dziennikarze "The Sun". Chociaż sama wielokrotnie odrzucała pomoc, to przyznała teraz, że jest już na to za późno. "Po prostu całkowicie utknęłam. Nawet jeśli mogłabym poprosić o pomoc, to niewiele można zrobić. Nie mogę zostać w jednym miejscu. Nie mogę mieszkać w budynku. Nie mogę mieszkać w domu. Nie mogę nigdzie zostać, muszę się cały czas przemieszczać" - powiedziała dziennikarzom. 

37-latka stwierdziła, że jej obecna sytuacja jest spowodowana przez wrogą politykę wobec osób bezdomnych. Dodała też, że to nie przez narkotyki wylądowała na ulicy, ale przez "bardzo złych ludzi". "Nie mam zamiaru psuć innym ludziom życia, ponieważ oni psują moje. Muszę po prostu poczekać i zobaczyć, co się dalej stanie" - przyznała tajemniczo. Historia Loni Willison pokazuje, że nie każda gwiazda kończy szczęśliwie. Kiedyś zachwycała, dzisiaj po dawnej urodzie oraz sławie nie ma śladu.

Jej były mąż nadal działa w show-biznesie. Chociaż opinie o nim nie są zbyt przychylne, to nadal ma tysiące fanów. Kilka lat temu został wyrzucony w atmosferze skandalu z programu "Celebrity Big Brother". Jeremy Jakson na wizji potargał ubranie jednej z uczestniczek show, eksponując przy tym jej pierś. Loni Willison zaapelowała wtedy do poszkodowanej Chloe Goodman, aby złożyła zeznanie przeciwko byłemu dziecięcemu gwiazdorowi. "Chloe powinna zgłosić Jeremy'ego policji dla własnego dobra. Ja nie zgłosiłam go, kiedy mnie zaatakował, bo się bałam. Byłam emocjonalnie w bardzo złym miejscu i nie chciałam, żeby Jeremy poszedł do więzienia" - mówiła w rozmowie z jednym z tabloidów. 

"Przynajmniej teraz każdy może zobaczyć, z czym musiałam żyć. To nieodpowiedzialne ze strony producentów, że z jego problemami i historią wpuścili go do tego programu i dali mu alkohol" - dodała oburzona. Aktor nic nie robił sobie z opinii byłej żony. Nie przestawał również szokować. Pod koniec 2015 roku dźgnął nożem w klatkę piersiową przypadkowego przechodnia. Został umieszczony w areszcie i usłyszał zarzut napadu z bronią w ręku. Jednak jeszcze tego samego dnia wpłacił kaucję w wysokości 30 tys. dolarów i wyszedł na wolność. Obecnie pracuje jako trener.


swiatseriali
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy