"The Curse": Bohaterowie, których znienawidzicie [recenzja]
Po wspaniałej "Awanturze" dla Netfliksa, studio A24 obdarzyło widzów kolejną czarną komedią o tytule "The Curse". Serial z Emmą Stone i Nathanem Fielderem w rolach głównych w styczniu zadebiutuje na platformie SkyShowtime. Czy warto po niego sięgnąć? Muszę przyznać, że po obejrzeniu pierwszych czterech odcinków odpowiedź nie jest jednoznaczna.
- "The Curse" to amerykański serial z Emmą Stone i Nathanem Fielderem w rolach głównych.
- Serial liczy dziesięć odcinków. Jego autorami i producentami są Benny Safdie i Nathan Fielder, który pełnił też funkcję reżysera. Realizacją zajęła się stacja Showtime w koprodukcji ze słynnym niezależnym studiem A24.
- "The Curse" na polskiej platformie SkyShowtime zadebiutuje 5 stycznia 2024 roku.
Whitney (Emma Stone) i Asher (Nathan Fielder) są świeżo upieczonym małżeństwem. Prowadzą własny program telewizyjny, w którym odnawiają zniszczone domy i zmieniają życia ludzi "w potrzebie". Właśnie podpisali kontrakt na stworzenie nowego show. Producentem programu jest tajemniczy Dougie (Benny Safdie). Poznajemy go jako bezwzględnego, wręcz socjopatycznego twórcę, który zrobi wszystko, by w kadrze uchwycić nawet najmniejszą sensację.
Wraz z kolejnymi odcinkami odkrywamy najmroczniejsze strony bohaterów. Asher to koleś pełen kompleksów, który mimowolnie pozwala Whitney, by w związku go dominowała. Ich małżeństwo jest pełne fałszu i agresji słownej, które przykryte są telewizyjnym uśmiechem i pozornym dbaniem o uczucia drugiej osoby. To, jak wygląda ich życie, jest uzależnione od perspektywy osób trzecich - widzów.
"The Curse" to serial, którego fabuły nie da się jednoznacznie opisać. Głównym motywem jest tytułowa klątwa, w którą wierzy cała trójka naszych głównych bohaterów. Jednak prawdziwą istotą produkcji stworzonej przez Fieldera i Safdiego jest krytyka uprzywilejowanych młodych Amerykanów. Muszę przyznać, że piszę te słowa ze sporym dystansem, bowiem po obejrzeniu czterech z dziesięciu odcinków nadal nie wiem, w którą stronę pójdzie fabuła. I za to należy nowy tytuł od studia A24 docenić.
Twórcy stopniowo pozwalają widzom odkrywać mroczne tajemnice bohaterów, lecz zadbali o to, by nie pokazać za wiele i utrzymać w napięciu do samego końca. Sprawnie udaje im się zwodzić publiczność. Bazują na nienawiści do nich i bez litości wytykają widzom hipokryzję.
Punktują negatywne cechy uprzywilejowanych ludzi. Obrazują współczesny kompleks białego zbawcy. Przedstawiają naszych (znienawidzonych) bohaterów w zniekształconym kadrze, zza szyby lub w odbiciu lustrzanym. Momentami ma się wrażenie, że z ekranu krzyczą: "Widzicie? Nienawidzicie ich, a zachowujecie się tak samo!".
Należy przyznać, że w świetle nowych seriali, masowo debiutujących na kolejnych platformach streamingowych, twórcom rzadko udaje się zaskoczyć widza. Czasem ma się wrażenie, że wszystko na małym ekranie już widzieliśmy, a produkcje są wypełnione inspiracjami lub adaptacjami. Nie można tego powiedzieć o "The Curse".
Fielder i Safdie zrobili wszystko, by widzowie, oglądając ich serial czuli się maksymalnie niekomfortowo. A właściwie nie pokazują żadnych szokujących scen! Sprawili, że znienawidziliśmy głównych bohaterów, przez których uczucie żenady nie opuszcza nas nawet na minutę.
Czy jest to dobry serial? Muszę przyznać, że momentami jest przeintelektualizowany, a do scenariusza zakrada się chaos. Jednak od pierwszego odcinka jestem zaciekawiona, co wydarzy się dalej i do czego zmierza fabuła. Poza tym Emma Stone zalicza doskonały występ w roli, w jakiej do tej pory jej nie widzieliśmy.
"The Curse" zadebiutuje na platformie SkyShowtime 5 stycznia 2024 roku. Wtedy będzie można obejrzeć pięć pierwszych odcinków. Kolejne będą miały premierę 16 lutego.
Czytaj więcej: Emma Stone i Nathan Fiedler gwiazdami serialu "The Curse". Kiedy premiera?