Najlepsza "gwiezdna podróż" ostatnich lat. Jak spotkanie ze starymi znajomymi
"Star Trek: nieznane nowe światy" jest najlepszą współczesną opowieścią o międzygwiezdnej podróży. "Star Trek: Discovery" miał czasami świetne odcinki, jednak nie zawsze scenarzystom udało się wykorzystać potencjał w samej historii czy postaciach drugoplanowych. "Star Trek: Picard" rozkręcił się naprawdę w trzeciej odsłonie. "Star Trek: nieznane nowe światy" to powrót do klasycznej formuły telewizyjnej opowieści.
Jedna przygoda, jedna historia, którą przeżywa załoga, jest rozpisana na 45-minutowy odcinek, podobnie jak w typowych serialach kryminalnych. Przez cały sezon, oczywiście, ciągnie się jeden wątek, jednak nie jest to nowy format, który bardziej przypomina film pełnometrażowy opowiedziany w częściach. I w najnowszym sezonie, pozwala to twórcom na zabawę formą przy jednoczesnym prowadzeniu fabuły czy wątków poszczególnych postaci do przodu. Ale od początku...
"Star Trek: nieznane nowe światy" przedstawia historię załogi statku Enterprise, kiedy za sterami legendarnego statku zasiadał kapitan Christopher Pike (Anson Mount) i wraz z załogą odkrywał odległe światy. Jest to prequel wydarzeń przedstawionych w oryginalnym serialu "Star Trek", gdzie głównym bohaterem był kapitan James T. Kirk (William Shatner), i które znają fani tej kosmicznej opowieści. Oznacza to jednak, że scenarzyści muszą poruszać się w ramach określonego kanonu.
Akcja trzeciego sezonu rozpoczyna się zaraz po wydarzeniach z cliffhangera finału drugiej serii - załoga Enterprise musi stawić czoło zagrożeniu ze strony Gornów, ocalić Federację i znaleźć sposób na uratowanie kapitan Batel (Melanie Scrofano). Niektóre wątki rozpoczęte w tym odcinku będą zapewne pojawiać się na przestrzeni całego sezonu przeplatając się z nową historią rozpoczętą w piątym odcinku (do przedpremierowych recenzji udostępniono pierwsze pięć epizodów).
Tymczasem już w kolejnych "rozdziałach" na załogę Enterprise będzie czekał kosmiczny psotnik, którego działania odcisną swoje piętno na jednej z par i staną się przyczynkiem do rozpoczęcia innego związku między dwójką bohaterów. Zwykle kibicuję miłosnym perypetiom postaci i lubię wątki romantyczne w serialach, ale nie znoszę trójkątów/czworokątów, a na źle poprowadzone to już w ogóle mam alergię.
Na razie obserwuję więc sytuację z nadzieją, że scenarzyści nie popłyną za bardzo i nie zniszczą postaci i relacji ich łączących - i tych przyjacielskich, i tych miłosnych. Jedno trzeba przyznać - nakręcenie końcówki tego odcinka z pewnością sprawiło niezłą frajdę całej obsadzie (podobnie jak musicalowy odcinek z drugiej serii).
W trzecim odcinku przed ciekawym wyzwaniem staną Pike i doktor M’Benga (Babs Olusanmokun), a sekrety z przeszłości medyka wystawią na próbę przyjaźń obu panów. Najnowszy sezon rusza jednak z przytupem od czwartego odcinka, w którego centrum znajdą się Spock (Ethan Peck) oraz La'an (Christina Chong), która próbuje rozwiązać... kryminalną zagadkę w symulowanej rzeczywistości. Odcinek ten jest pięknym ukłonem w stronę twórcy "Star Treka" Gene’a Roddenberry’ego.
Monolog Uhury (Celia Rose Gooding) o serialu, który zaprezentował odległy, pełen przygód świat, gdzie zostały odzwierciedlone współczesne nam problemy i który połączył pokolenia fanów i pozwolił im na znalezienie nadziei, przyjaciół o podobnych zainteresowaniach czy chwili oddechu w towarzystwie uwielbianych bohaterów odpowiednio podsumowuje to, czym dla wielu fanów jest "Star Trek".
Nie zwodzi również odcinek piąty, który jest fundamentem do drugiej części sezonu, w której załoga będzie musiała zmierzyć się z nowym, niebezpiecznym wrogiem jak i bardziej osobistymi problemami. Podobnie jak w poprzednich seriach i w tej scenarzyści umiejętnie rozbudowują uniwersum "Star Treka" i pogłębiają wątki postaci. W nowych odcinkach w końcu zobaczymy Scotty’ego (w tej roli Martin Quinn, który dołączył do stałej obsady w tym sezonie, a zadebiutował w ostatnim odcinku drugiej serii); poszerzono też nareszcie wątek porucznik Eriki Ortegi (Melissa Navia).
Co tu dużo mówić czy się rozpisywać. Trzeci sezon "Star Trek: nieznane nowe światy" to jak spotkanie ze starymi znajomymi, którzy zabierają cię na intrygującą wyprawę. Twórcom w tej odsłonie znanej franczyzy udało stworzyć się wspaniałą drużynę, na której kolejne przygody czekam z niecierpliwością. Czwarty sezon właśnie się kręci, piąty i zarazem finałowy został już zamówiony. Nic tylko oglądać.
Zobacz też: Wciągająca tajemnica i błyskotliwy thriller w jednym. Nie można się oderwać