"Singielka": Święta Filipa Bobka
Filip Bobek zdradził nam, co się wydarzy u Mikołaja, jego serialowej postaci. Wiemy też, dlaczego ciągnie go do Skandynawii i jaki zapach kojarzy mu się ze świętami.
Zdaje się, że Mikołaj, w którego wciela się pan w serialu "Singielka", skrywa jakąś tajemnicę?
- Niejedną! Z pozoru fajny, poukładany facet, przykładny partner, towarzysz życia - tak myśli Elka (Paulina Chruściel), która w swej naiwności od początku nie dostrzega sygnałów ostrzegawczych w jego postępowaniu. Niestety, wkrótce przekona się, że nie jest tym "księciem z bajki", na którego czekała. Mój bohater zaskoczy nie tylko ją, ale wiele jeszcze ludzi po drodze. Ma skomplikowaną osobowość.
Przyzwyczaił nas pan do bohaterów pozytywnych, granych dotąd w TVN-owskich telenowelach.
- Tym razem jest inaczej, co mnie bardzo cieszy, jest odmiana. To ciekawie pisany wątek, im więcej negatywnych cech znajduję w tej postaci, tym bardziej ją lubię (uśmiech). Rzecz jasna nie pochwalam zachowania Mikołaja i zapewniam, że z czasem dostanie w skórę za różne machlojki i manipulacje, których się dopuszcza. Los musi być sprawiedliwy.
Podobno z upodobaniem zwiedza pan Skandynawię?
- Zgadza się, kiedy tylko się da. Mam tam przyjaciół z dzieciństwa. Szwecję poznałem już dobrze, Norwegia i Dania pozostają dla mnie wciąż miejscem nie dość odkrytym.
Może te ciągoty na północ biorą się stąd, że pochodzi pan z Trójmiasta, od dzieciństwa wpatrywał się pan w morską toń...?
... i zastanawiał się, co jest po drugiej stronie (śmiech)? Niewykluczone, że tak. Muszę przyznać, że znajduję tam to, co mi odpowiada - zwyczajowość, architekturę i klimat, od zawsze byłem zimnolubny, zwłaszcza uwielbiam jesień, która po drugiej stronie Bałtyku dominuje.
Nadchodzi zima i wraz z nią Boże Narodzenie, które spędzi pan u rodziców w Gdańsku?
- Obowiązkowo! Nasze święta są zawsze bardzo rodzinne, nastrojowe i... pachną sosem piernikowym, przyrządzanym wedle tajnej receptury przekazywanej z pokolenia na pokolenie. Już nie mogę się doczekać!
Rozm. Jolanta Majewska