Aktorstwo to bezwzględny zawód, ale i tak je kocha
Roma Gąsiorowska, znana z serialu "Ratownicy" i "Londyńczycy", nie zwalnia tempa: w piątek do kin wchodzi film "W imieniu diabła" z jej udziałem. A już 30 września na ekranach kin zagości obraz "Ki" z główną rolą artystki.
We wrześniu do kin wchodzą dwa filmy z pani udziałem. Wiem też, że otworzyła pani butik i zajęła się modą... Czy to sugeruje zmianę branży?
Roma Gąsiorowska - Butik, to realizacja mojej pasji. Projektuję ciuchy, bo zawsze o tym marzyłam. Uważam, że dobrze mieć odskocznię od aktorstwa, ponieważ to jest bardzo absorbujący zawód, trudny pod każdym względem i bezwzględny. Projektowanie mnie uspokaja. Pozwala czuć się kreatywną, człowiekiem-twórcą, a nie tylko odtwórcą ról. W październiku planuję event związany z wejściem nowej kolekcji ubrań... Jednak nie zrezygnuję z aktorstwa. Za bardzo to kocham.
I dostaje pani za to nagrody: tytułowa rola w "Ki" przyniosła pani Złotego Lwa na 36. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Nagrody mobilizują?
- Oczywiście, nagroda to wielki zaszczyt i dla mnie zupełne zaskoczenie... Miło mi, że zostałam doceniona i wyróżniona, zwłaszcza, że jury w tym roku było międzynarodowe. To dodaje otuchy, uskrzydla. Praca przy tym filmie nie była łatwa i przyjemna. Dałam z siebie wszystko, ale to nie był żaden przełom na mojej drodze zawodowej. Każdy kolejny film jest dla mnie równie ciekawym wyzwaniem, do którego podchodzę tak samo poważnie.
Kim jest "Ki"?
- "Ki" to Kinga. Jest matką 3-letniego Piotrka. Związek z ojcem dziecka nie spełnia jej oczekiwań dotyczących relacji z mężczyznami. Próbuje odnaleźć się w byciu matką, jednak nie chce stracić szans na własny rozwój. Jest ambitna, egoistyczna i zagubiona, ale odważnie idzie po swoje. Myślę, że wiele współczesnych kobiet może się z nią utożsamić.
Jak przygotowywała się pani do tej roli?
- Obserwowałam samotne matki, których mam sporo dookoła. Słuchałam siebie w relacji z Kamilem, który grał Piotrka - mojego syna. Starałam się być szczera, prawdziwa i nie chciałam bronić tej postaci. Interesowało mnie to oblicze matki, o którym boimy się mówić głośno.
Na czym polegała trudność tej roli?
- To zadanie było bardzo wyczerpujące fizycznie z racji ilości dni, pory roku i z racji tego, że reżyser debiutował, a to wymagało od nas dużej wyrozumiałości i cierpliwości... Za tę rolę dostałam nagrodę, wiec będę o niej pamiętać, jako o tej wyróżnionej. Jednak to nie ja oceniłam siebie, jako najlepszą akurat w tym dziele. Mam subiektywne spojrzenie. Niektóre role lubię bardziej niż "Ki"...
Rozmawiała Dominika Gwit