Nie lubi jubileuszy

- Nie lubię jubileuszy, bo przede wszystkim są okazją, żeby pochwalić kogoś, nawet jeśli się za tym kimś nie przepada. Nie jestem zwolennikiem takiego "udawactwa" w życiu - śmieje się Artur Barciś.

Aktor, pytany, czy z patrząc z perspektywy ostatnich 35 lat, uważa, że wybrał właściwy zawód, mówi:

- Nie żałuję, że zdecydowałem się być aktorem. A czy było warto? To widzowie muszą ocenić, czy mają przyjemność widząc mnie na scenie i ekranie, czy może wolą przełączyć telewizor na inny program, gdy się pojawiam.

Artur Barciś przyznaje, że kiedy zdawał do szkoły teatralnej, marzył o sławie, chciał być wielkim aktorem, ale wydawało mu się, że sukcesem będzie, jeśli po prostu będzie mógł uprawiać ten zawód, jeśli w ogóle będzie dostawał propozycje.

- Spotkało mnie dużo więcej i uważam, że mam wielkie szczęście. Wszystko, co mi się przydarza, przyjmuję z radością - twierdzi dziś.

Do historii polskiego filmu Artur Barciś przejdzie jako jedyny aktor, który zagrał w niemal wszystkich częściach słynnego "Dekalogu" Krzysztofa Kieślowskiego.

- Zagranie choćby kilkunastosekundowego epizodu w filmie Kieślowskiego było pewnego rodzaju snobizmem. Pamiętam żart, że aktorzy dzielą się na tych, którzy zagrali u niego i tych gorszych - wspominał niedawno, dodając, że gdy dostał propozycję udziału w "Dekalogu", nie wahał się nawet chwili, czy ją przyjąć.

- Nikt nie odrzucał jego propozycji, a jeśli odrzucał, był idiotą - żartuje.

Od kilku lat Artur Barciś wierny jest roli Arkadiusza Czerepacha z "Rancza", którą dopiero niedawno "zdradził" jedynie dla Jerzego Kolędy z "M jak miłość". Choć dostaje sporo propozycji, mówi, że udział w dwóch popularnych serialach w zupełności mu wystarcza.