"Przyjaciółki": Następczyni Dorotki głodna przyjaźni [wywiad z Laurą Breszką]
34-letnia Laura Breszka dołączyła tej jesieni do obsady polsatowskich „Przyjaciółek” jako nowa i zarazem tajemnicza bohaterka Marta. Na antenie TVN7 można ją z kolei oglądać w programie „Perfect Picture”. Oprócz tego intensywnie pracuje głosem. Jej audioteka liczy już ponad 200 pozycji. Ostatnio nagrała audiobook z powieścią historyczną „Saga niewoli” Aldony Wleklak. Prywatnie wychowuje dwójkę dzieci – własną córkę Leę oraz Daniela, synka swej nieżyjącej siostry.
Dołączyłaś w tym sezonie do obsady "Przyjaciółek", przebojowego serialu telewizji Polsat. Twoja bohaterka Marta skrywa dobre czy złe zamiary?
- Dobre, dobre... (uśmiech). Nie doszukiwałabym się tu drugiego dna, choć rzeczywiście z początku nie bardzo wiadomo, co ta dziewczyna ma za skórą. Sporo w życiu przeszła, stąd może ta rezerwa i powściągliwość w jej zachowaniu. Niemniej jednak zapewniam, że Marta jest w porządku, o czym zresztą widzowie sami niebawem się przekonają.
Mówi się, że Marta weszła na miejsce Dorotki (Agnieszka Sienkiewicz), która za wszelką cenę chciała dołączyć do kwartetu przyjaciółek jako ta piąta...
- Słyszałam, że tak się mówi, co trochę mnie dziwi. Dorotka to Dorotka, była jedyna w swoim rodzaju i nikt nie chce się z nią porównywać ani jej naśladować. Jedyne, co faktycznie łączy te dwie postaci, to głód przyjaźni - a tej, jak wiadomo, w naszym serialu nie brakuje.
Ciekawe, że kiedyś grałaś już w "Przyjaciółkach", a było to w pierwszym sezonie?
- Szczerze mówiąc, dawno już o tym zapomniałam. To był epizod, a właściwie miał być, bo kiedy przyjechałam na plan, okazało się, że scena z moim udziałem została wykreślona (uśmiech). Ale ponieważ byłam już na miejscu, zaproponowano mi, żebym zagrała jedną z pracownic w firmie Zuzy (Anita Sokołowska), która idzie korytarzem, zatrzymuje się i szepce coś do ucha drugiej - najpewniej plotkę o ciąży szefowej - i znika za rogiem.
- To była ledwie kilkusekundowa migawka, a jednak, ku memu zdumieniu, są tacy, którzy to pamiętają! Nie ma to, rzecz jasna, nic wspólnego z teraźniejszością i moją obecną rolą, która jest rozwojowa i mam nadzieję, że Marta na dłużej zostanie w tym serialu.
Oglądamy cię tej jesieni również w interesującym projekcie o nazwie "Perfect Picture" na antenie TVN7, ale tym razem nie jest to aktorskie zadanie...
- No nie, projekt ten ma formułę konkursu, coś w stylu "Top Model", tyle, że dotyczy fotografii. Bardzo się ucieszyłam, kiedy mi zaproponowano udział w tym programie. Wszystko, co związane ze sztuką, jest mi bliskie - w końcu z wykształcenia jestem magistrem sztuki! Zajmowałam się kiedyś projektowaniem instalacji artystycznych, renowacją mebli, fotografią trochę też, mam nawet na koncie własny wernisaż fotografii, tak że nie przyszłam tu całkiem zielona. Ale rywalizacja jest ostra, ludzie megazdolni, wyzwania trudne - jednym słowem emocje są!
Poza zdolnościami manualnymi masz również... drogocenny głos, który wykorzystujesz jako lektorka. Czy wiesz, ile nagrałaś już audiobooków?
- Ponad 200, ostatnio sprawdzałam, tyle już liczy sobie moja audioteka, sporo się tego uzbierało. Nagrywam różne książki, aktualnie pracuję nad "Sagą niewoli" autorstwa Aldony Wleklak i jest to już druga część tej serii, kapitalna, polecam.
- Mam ten komfort, że teraz pracuję głównie u siebie, zaaranżowałam sobie w domku w ogrodzie profesjonalne studio, w którym jest reżyserka, i superwygłuszona kabina. Lubię tę robotę, może dlatego, że od zawsze uwielbiałam czytać. Nagrywam też i reklamy - to zawsze jest szybka akcja i, co tu gadać, większe pieniądze. A to ważne, zwłaszcza dla kogoś, kto wykonuje wolny zawód. Z aktorstwem jest tak, że raz jest praca, a raz nie...
Ty chyba na brak pracy nie narzekasz - obok seriali, audiobooków i innych projektów, w których uczestniczysz, grasz również w filmach. Wkrótce pojawi się kilka tytułów z twoim udziałem...
- I to bardzo ciekawych. Pierwszy z nich to "Cały ten seks", komedia romantyczna, sprawdzona już w wielu krajach, teraz przeniesiona na nasz rodzimy grunt. Opowiada o perypetiach sześciu par, jedną z nich tworzę ja wraz z Otarem Saralidze, fajnie jest to opowiadane i pokazywane. Premiera zaplanowana jest na początek przyszłego roku.
- Kolejny film, który ukaże się w tym samym mniej więcej czasie - "Magiczny kwiat paproci", wzruszająca opowieść dla dzieci i rodziców, oparta na baśni Józefa Ignacego Kraszewskiego. Wzbogacona postaciami z mitologii słowiańskiej, pośród nich strzygę, którą tu uosabiam, przy czym twórcy dali mi dużą swobodę interpretacji, co było przyjemne..
- No i mamy tu jeszcze "Masuren Krimi", niemiecki serial kryminalny, realizowany obecnie na Warmii i Mazurach, w którym gram żonę zmarłego gangstera. Pociągające jest to, że pracuję z niemieckimi aktorami, wedle ich, trochę innego niż nasz, systemu pracy, no i po niemiecku. To dla mnie tak jakby powrót do przeszłości, bo sama urodziłam się w Austrii, mieszkałam tam do dziewiątego roku życia i jestem niemieckojęzyczna.
W Internecie można znaleźć informację, że pochodzisz z Wrocławia?
- I to jest błąd, nie wiedzieć czemu powielany. Moi rodzice mieszkali we Wrocławiu, ale w latach 80-tych wyemigrowali najpierw do Wiednia, gdzie urodzili się: mój brat Dominik, starszy ode mnie o 7 lat i Olivia, starsza o 5 lat. Potem przenieśli się do Linzu, gdzie na świat przyszłam ja, najmłodsza z rodzeństwa. W latach 90-tych mój tato wrócił do Wrocławia, otworzył tu firmę i przez jakiś czas żyliśmy na dwa domy, to przyjeżdżaliśmy do niego my, to on był z nami w Austrii. W końcu rodzice podjęli decyzję, że wszyscy przeprowadzamy się do Polski.
W 2019 roku twoją rodzinę dotknęła tragedia, odeszła twoja siostra. A ty postanowiłaś zaopiekować się jej malutkim synkiem. Doprawdy czapki z głów!
- Nie czuję się przez to bohaterką. Po prostu tak się stało, nie było lepszego rozwiązania. Daniel miał wówczas dwa latka. Mam starszą córkę Leę, dziś już nastolatkę, tak że teraz wychowuję dwójkę dzieci. Łatwo nie jest, nie powiem, ale nie narzekam, zwłaszcza, że bardzo pomaga mi moja mama, mocno związana z wnukami. Razem ciągniemy ten rodzinny wózek, z radością obserwując, jak nasze dzieci rosną i rozwijają się.
Jest jeszcze Maciek, twój partner, który cię wspiera. "To wyjątkowy, pracowity, piękny i najsprawniejszy ze wszystkich znanych mi ludzi człowiek, który jest dla mnie bardzo ważny i zawsze potrafi mnie wybitnie pocieszyć..." - pisałaś o nim niedawno na Instagramie...
- Skoro tak pisałam, to pewnie tak jest (śmiech). Problem w tym, że mieszkamy od siebie daleko, ja pod Warszawą, a on we Wrocławiu, więc najczęściej wspiera mnie na odległość. Ale to też ważne. Każdy z nas szuka miłości, kiedy patrzę wokół, widzę dużo szczęśliwych, zakochanych par. Miłość w różnych odmianach - partnerska, rodzicielska, siostrzana, braterska - to największa i najpiękniejsza siła, która napędza świat. I oby nam było dane jej jak najwięcej...
Rozmawiała: Jolanta Majewska
Zobacz też:
"Na dobre i na złe": Odcinek 861. Pierwszy seks Oleny i Michała!