"Przyjaciółki": Ewa Kasprzyk nie chce wyglądać jak dzidzia-piernik!
Ewa Kasprzyk, czyli Maria Strzelecka z "Przyjaciółek" i niezapomniana Ilona Clark-Kowalska ze "Złotopolskich", nie znosi, gdy ktoś twierdzi, że kobietom w jej wieku wypada mniej niż nastolatkom. - W naszym kraju dojrzałość jest... wadą - mówi i dodaje, że na realizację marzeń nigdy przecież nie jest się za starym!
Ewa Kaprzyk wyznała niedawno w wywiadzie, że dojrzałość jest bardzo... seksi. Aktorka żałuje, że Polacy nie doceniają kobiet, które są w kwiecie wieku.
- Polska to jeden z nielicznych krajów, w którym wiek jest zarzutem - mówi i dodaje, że wiele razy spotkała się z uwagami, że ubiera się niestosownie do swego wieku.
- Taka krótka sukienka? Taki dekolt? To przecież nie dla pani! Ila razy ja to słyszałam. Nic dziwnego, że moim ulubionym hasłem stało się: "Ewa, ty powinnaś czołgać się już w kierunku cmentarza" - powiedziała w rozmowie z "Galą".
Ewa Kaprzyk - choć jest już dwa lata po sześćdziesiątce - wciąż czuje się młoda i atrakcyjna, ale nie zamierza fałszować swej metryki, ubierając się jak podlotek i poddając się operacjom plastycznym.
- Żyję tak, jak chcę. Mam świadomość upływającego czasu. Nie chcę wyglądać jak dzidzia-piernik, która robi dwa kucyki i paraduje tak po ulicy, ale nie pozwalam się też wpisać w narzucone przez społeczeństwo ramy - wyznała, pytana, czy czuje, że wiek w czymś ją ogranicza.
Odtwórczyni roli Ilony Clark-Kowalskiej w niezapomnianych "Złotopolskich" nie kryje, że im jest starsza, z tym większą determinacją walczy o swoje marzenia. Niedawno uznała, że musi zrezygnować z etatu w teatrze, bo to pozwoli jej realizować własne cele i walczyć o role, które po prostu chce grać...
- Nie chciałam, żeby ktoś narzucał mi, co mam grać. Od razu dostałam mnóstwo propozycji, także tych filmowych. Wcześniej, ze względu na repertuar teatru, nie mogłabym ich przyjąć, bo etat wymaga od aktora dyspozycyjności - tłumaczyła w wywiadzie.
Ewa Kasprzyk twierdzi, że znalazła receptę na to, by dobrze czuć się w swojej skórze.
- Nie znam kobiety, która byłaby z siebie w pełni zadowolona. Ja zaakceptowałam siebie i żartuję, że są kobiety ode mnie ładniejsze i mądrzejsze, ale też brzydsze i głupsze. To bardzo pomaga - mówi.