Matthew Perry: Ten, w którym wspominamy zmarłego "Przyjaciela"
Zmarły niespodziewanie 28 października 2023 roku Matthew Perry dla widzów zawsze będzie Chandlerem Bingiem, niepewnym siebie bohaterem "Przyjaciół", skrywającym strach pod płaszczykiem ironicznych komentarzy. W przeciwieństwie do kolegów i koleżanek z planu aktor nigdy nie odniósł kolejnego sukcesu w telewizji lub filmie. Nie wynikało to wyłącznie z jego osobistych demonów, o których od lat informowały media. Rzadko zdarza się, by fikcyjna postać i jej odtwórca tak bardzo do siebie pasowali. Perry grał Chandlera, ale charakter bohatera i jego lęki często były tożsame z jego własnymi. Po zakończeniu serialu starał się funkcjonować poza Bingiem. Trochę nie potrafił, trochę nie dano mu na to szansy.
W lipcu 2013 roku Perry zastępował gospodarza talk-show stacji CNN "Piers Morgan Tonight". Jego gościem była Lisa Kudrow, czyli Phoebe z "Przyjaciół". Rozmowa była utrzymana w sympatycznej atmosferze, a dawni członkowie obsady sitcomu nie szczędzili sobie drobnych uszczypliwości i szczerych komplementów. W pewnym momencie Perry powiedział: "Wspominałem, jak dobrze bawiliśmy się na planie, godziny, [...] ile się śmialiśmy i powiedziałem, że gdybym miał maszynę czasu, wróciłbym do 2004 roku i nie przestałbym [kręcić 'Przyjaciół']".
"Och..." - odpowiedziała zmieszana Kudrow. Chwilę później podąża za tokiem myślenia Perry'ego — że jasne, że czemu nie, że najlepsza praca na świecie, że kiedyś w końcu i tak by przestali. Prawda jest jednak taka, że Kudrow odnalazła się w życiu po "Przyjaciołach". Zaraz po zakończeniu popularnego serialu wystąpiła w nowym, mniejszym i nie tak popularnym, ale za to bardzo dobrze przyjętym "Wielkim powrocie". Strzałem w dziesiątkę okazał się natomiast format internetowy, a później także telewizyjny - "Terapia w sieci".
Jeśli spojrzeć na pozostałą czwórkę "Przyjaciół", oni także znaleźli swoją drogę. Jennifer Aniston rozwijała swoją karierę filmową. W momencie rozmowy Perry'ego z Kudrow szykowała się do kampanii oscarowej za niezależny dramat "Cake" i dosłownie otarła się o nominację. Courteney Cox od 2009 do 2015 roku grała główną rolę w sitcomie "Cougar Town: Miasto kocic". David Schwimmer, najbardziej zmęczony medialnym szumem wokół jego osoby, skupił się na reżyserii i teatrze. Nawet Matt LeBlanc, który zaliczył przecież niewypał w postaci "Joeya" - nieudanego spin-offa "Przyjaciół" - zrobił sobie kilkuletnią przerwę od pracy, po której wrócił w serialu "Odcinki". Grał fikcyjną wersję siebie i dostał za to Złoty Glob.
Perry'emu tymczasem nie przyszło zaznać kolejnego sukcesu w filmie lub telewizji. Początki nie były jednak zniechęcające. Chwilę po zakończeniu "Przyjaciół" zagrał w filmie telewizyjnym "Historia Rona Clarka", za który otrzymał nominację do Złotego Globu i Emmy. Jego dalsze produkcje okazały się jednak niewypałami. "Studio 60", które miało swą premierę w 2006 roku, wydawało się skazane na sukces. Format opowiadał o zespole scenarzystów programu komediowego w rodzaju "Saturday Night Live". Pomysłodawcą był Aaron Sorkin, twórca "Prezydenckiego pokera" i przyszły laureat Oscara za "The Social Network". Pierwsze recenzje były nader optymistyczne. Niestety, serial nie potrafił znaleźć swojego rytmu, a jego poziom spadał z odcinka na odcinek. Czasem zdarza się, że składniki są wspaniałe, ale końcowy produkt nie zadowala — i tak było tym razem. "Studio 60" zakończyło się po zaledwie jednym sezonie.
Serialowy Chandler próbował znaleźć kolejny hit albo chociaż serial, który zagości w ramówce na dłużej. Bezskutecznie. Komediodramat "Mr. Sunshine" (2011) według jego pomysłu przetrwał niecały sezon. "Go On" (2012-2013) zakończono po 22 odcinkach. W końcu "Dziwna para" (2015-2017), oparta na klasycznej sztuce Neila Simona. Nie pomogło zagranie wbrew swojemu emploi. Zamiast wcielić się w neurotycznego i ułożonego Felixa, Perry wybrał rolę obiboka Oscara. Wyprodukowano zaledwie 38 odcinków. Od 2017 roku aktor nie wystąpił na ekranie, nie licząc odcinka specjalnego "Przyjaciele: Spotkanie po latach". W 2021 roku nagrał sceny do nominowanego do czterech Oscarów "Nie patrz w górę" Adama McKeya. Nie znalazły się one w ostatecznej wersji montażowej filmu.
Zupełnie jakby widzowie nie byli w stanie zaakceptować Perry'ego poza Chandlerem, a on nie miał możliwości skutecznego obejścia tej przeszkody. LeBlanc napotkał podobny problem, ale on po prostu obśmiał utożsamianie go z Joeyem w "Odcinkach". Inna sprawa, że obaj inaczej wykreowali swoich bohaterów. LeBlanc z czasem przepisał Joeya pod siebie. W pilocie jedyny syn pani Tribbiani nie przypomina postaci z kolejnych sezonów. To typ lowelasa i niegrzecznego chłopca, w dodatku ubrany w okropną skórzaną kamizelkę. LeBlanc obdarzył go ciepłem i swego rodzaju niewinnością, którą scenarzyści (szczególnie w późniejszych sezonach) często mylili z głupotą i infantylnością.
Natomiast Perry nie zmienił sarkastycznego Chandlera aż tak bardzo. Postać wydawała się formą, w której mógł zmieścić się tylko ten aktor. Znamienna jest anegdota z procesu castingu do "Przyjaciół". Perry dostał scenariusz pilota w swoje ręce i od początku widział siebie jako Chandlera. Był jednak jeden problem. Został już zaangażowany do innego serialu - "LAX 2194", sitcomu o obsłudze lotniska wahadłowców w Los Angeles 2194 roku. Pomysł był beznadziejny i nie rokował, ale aktor potrzebował wtedy pracy.
Skoro nie mógł zagrać Chandlera, pomagał swoim kolegom przygotować się do tej roli. Rzeczywiście, osoby, które wcześniej przeszkolił, wypadały najlepiej. W końcu także on znalazł się przed twórcami serialu i ich zachwycił do tego stopnia, że powierzono mu rolę, mimo zaangażowania w inną produkcję. Twórcy "Przyjaciół" dotarli do pilota "LAX 2194", stwierdzili, że jest okropny i postanowili zaryzykować. Gdyby ten serial otrzymał zamówienie na dalsze odcinki, cały materiał zrealizowany z Perrym w roli Chandlera nadawałby się do kosza. Na szczęście przeczucie ich nie myliło — "LAX 2194" przepadł.
W innych rękach Chandler mógłby ograniczyć się do bohatera drugiego planu, przerysowanego neurotyka, który od czasu do czasu rzuca ironicznym komentarzem lub ściga się z samym sobą w wyśmiewaniu własnych wad i niepowodzeń. Perry obdarzył go jednak tragicznym rysem. Chociaż Chandler na początku serialu ma najpewniejszą sytuację zawodową z szóstki bohaterów (i tak nudną, że nikt nie pamięta nawet nazwy jego stanowiska), cechowała go przytłaczająca niepewność, widoczna przede wszystkim w relacjach z kobietami. Często wybrzmiewała ona w sposób komiczny, jak w siódmym odcinku pierwszego sezonu, w którym zatrzaskuje się w windzie razem z piękną modelką.
Perry potrafił jednak nadać tym sytuacjom gorzki posmak. Dobrym przykładem będzie piąty odcinek piątego sezonu. Chandler, dopiero rozpoczynający romans z Moniką, który szybko przerodzi się w najstabilniejszy związek w serialu, wybiera się z ukochaną na wspólny weekend. Jest okropnie. Po powrocie mężczyzna zjawia się w mieszkaniu przyjaciółki i niezręcznie daje znać, że chciałby wiedzieć, jak mieliby teraz funkcjonować w relacji towarzyskiej. Dziewczyna zdaje sobie wówczas sprawę, że Chandler nigdy nie był w poważnym związku — przy pierwszym zgrzycie kończył go i uciekał, zakładając, że nic nie da się już naprawić.
Ten brak pewności towarzyszyły także Perry'emu — nie piszę tutaj o jego życiu uczuciowym, w które nie chcę wchodzić. Nawiązuję do sytuacji podczas "Spotkania po latach", w której aktor przyznał, ile stresu kosztowały go występy przed publicznością w czasie realizacji kolejnych odcinków. Jak bardzo bał się, że dowcip nie zostanie nagrodzony śmiechem albo, że nie rozbawi tylu osób, ilu mógłby. Był to chyba jedyny autentyczny moment nieco wymuszonego jednak odcinka specjalnego. Dla fanów mogło być to zaskoczenie — na materiałach zza kulis produkcji Perry jest tym, który najwięcej improwizuje i żartuje.
Praca nad "Przyjaciółmi" była naznaczona także walką z licznymi uzależnieniami. Perry miał od zawsze słabość do alkoholu i ewidentnie nie był przygotowany na oszałamiający sukces serialu. Do tego doszły tabletki przeciwbólowe, które zaczął brać po wypadku na nartach w 1997 roku. Jak sam wspominał, zupełnie nie pamięta realizacji środkowych sezonów. Na planie nie pił, ale często pojawiał się na kacu lub jeszcze pod wpływem. To Aniston jako pierwsza powiedziała mu w twarz, że czuć od niego alkohol.
Obsada "Przyjaciół" przez lata wspierała go w walce z nałogami, której nie udało się ukryć przed opinią publiczną. Zauważalne były gwałtowne zmiany jego wagi, szczególnie w przejściach między sezonami. W pewnym momencie producenci rozważali nawet usunięcie go z obsady. Nie zgodzili się na to pozostali aktorzy, którzy przeżycia z planu związane z jego uzależnieniami zostawili dla siebie.
Znamienny jest występ całej szóstki w talk-show Oprah Winfrey w 2003 roku, na początku finałowego sezonu "Przyjaciół". Gościli u niej wcześniej, w 1995 roku, gdy serial okazał się nieoczekiwanym hitem. Była to ładna klamra, przez większość czasu utrzymana w miłej atmosferze. Nastrój popsuł się, gdy Winfrey zaczęła temat nałogów Perry'ego, o które spytała Schwimmera. Najciekawsze są wtedy reakcje pozostali członkowie obsady, szczególnie Aniston, która patrzy serialowemu Rossowi prosto w oczy i lekko kręci głową. Schwimmer zbył wtedy Winfrey kilkoma półsłówkami. Pewne tajemnice nie wyszły poza przyjaciół.
Smutne, że od czasu zakończenia produkcji właśnie zdrowie Perry'ego, a nie jego role, były najczęściej komentowanym aspektem jego osoby. Tymczasem nie jest tak, że poza sarkastycznym Chandlerem aktor nie potrafił zagrać nikogo więcej. Poza "Przyjaciółmi" najlepiej sprawdzał się w epizodach, gościnnych występach, które nie sprawdziłby się jako lokomotywa serialu, ale nadawały poszczególnym wątkom odpowiedniego smaku. Taki był szlachetny Joe Quincy w trzech odcinkach "Prezydenckiego pokera", za które Perry otrzymał dwie nominację do Emmy za gościnny występ w dramacie. Zupełnie na drugim biegunie znajdował się Mike Kresteva z seriali "Żona idealna" i "Sprawa idealna" - oślizgły typ ucieleśniający najgorsze cechy polityki, od którego z jakiegoś powodu nie można było oderwać oczu.
Perry zostanie zapamiętany dzięki Chandlerowi oraz swojej walce z nałogami, o której szczerze mówił — najpierw w mediach, później w głośnej autobiografii. Moglibyśmy go nazwać aktorem jednej roli, ale powiedzmy sobie szczerze — jaka to była rola. Chyba najlepiej rozpisana na przestrzeni dziesięciu sezonów "Przyjaciół". Chandler jako jedyny przechodzi jakąś drogę, a jego historia ma początek, rozwinięcie i finał.
Zaczynał jako ironiczny ulubieniec publiczności, tłamszony przez swoje lęki — przed odrzuceniem, przed porównaniem z dawnym partnerem Moniki, przed zaangażowaniem się w związek, podążaniem za swoimi marzeniami i ojcostwem. Potykał się, popełniał głupie błędy i często sabotował swoje działania. Zawsze się podnosił — czasem sam znajduje na to siłę, często pomagają mu w tym przyjaciele. Gdy go żegnamy, jest facetem z żoną i dwójką dzieci, który właśnie ma się przeprowadzić i rozpocząć kolejny etap w życiu. Trudno było nie polubić Chandlera na początku. Jeszcze trudniej było mu nie kibicować i nie cieszyć się, gdy osiągnął swój cel.
Tak jak jego bohater, Perry walczył ze swoimi demonami i słabościami. Nałogi, wynikające z nich problemy zdrowotne i operacje — to wszystko zostawiło na nim wyraźny ślad, widoczny tak bardzo w "Spotkaniu po latach". Aktor mówił o swoim piętnie i tylko dzięki temu pomógł pewnie wielu osobom. Wszyscy mu kibicowaliśmy i wierzyliśmy w wielki powrót — kolejną rolę, może wariację Chandlera, może coś zupełnie nowego. Dziś pozostaje nam wspominać go i cieszyć jego dorobkiem. Ja wczoraj obejrzałem odcinek "Przyjaciół" z piątego sezonu, w którym wszyscy dowiadują się o romansie Binga z Moniką. Co poradzę, zawsze mnie bawił. I nieco wzruszał.