„Prokurator”: Jacek Koman po jasnej stronie mocy
Jacek Koman po wyemigrowaniu w 1981 roku do Australii pracował w teatrze w Sydney oraz grał w tamtejszych filmach i serialach. Teraz znów możemy oglądać go w polskich produkcjach.
Pewnie słyszy pan to często, ale muszę powiedzieć, że scena tanga z pańskim udziałem w "Moulin Rouge" należy do moich ulubionych w tym filmie. Zdarza się, że oglądam tylko ten fragment.
- Rzeczywiście, często to słyszę, ale zawsze z przyjemnością wysłuchuję takiej opinii.
Oglądałem pana też w australijskim serialu kryminalnym w roli typa spod ciemnej gwiazdy...
- Samych takich tam grałem.
W "Prokuratorze" zobaczymy pana po jasnej stronie mocy. Długo się pan zastanawiał, czy przyjąć tę rolę?
- Świetnie napisane scenariusze nie pozostawiały miejsca na wątpliwości.
Co spodobało się panu w postaci prokuratora Procha?
- Wiele rzeczy, ale chyba najbardziej ta, że jest to bohater introwertyczny, trochę taki jak ja, dlatego od razu stał mi się bliski. Proch ma tajemnicę i przeżywa jakiś dramat. Nie jest to postać jednowymiarowa, która na ekranie żyje i istnieje jedynie w pracy. Bohater jest człowiekiem serio, jak i historie zawarte w scenariuszu, ale to nie znaczy, że nie ma tu miejsca na dowcip. Jak już powiedziałem, scenariusze są bardzo dobre, napisane z inteligencją, a także z dowcipem.
Partnerem prokuratora Procha jest młody policjant Witold Kielak. W tej roli Wojciech Zieliński, z którym współpraca nie jest dla pana czymś nowym.
- Znamy się z Wojtkiem od lat, z planu "Lekarzy". Doceniamy swoje metody pracy i chyba dobrze się rozumiemy. Miło jest zagrać z kumplem, to jakaś dodatkowa wartość tej pracy.
Odpowiada panu układ, że to on więcej mówi?
- Ja swoją oszczędność w słowach odrabiam w scenach, które odbywają się w sądzie. Pod względem ilości tekstu nie mamy czego sobie zazdrościć. Natomiast początkowo wydawało mi się, że w jego kwestiach jest więcej dowcipu i trochę żałowałem, że ja tego nie mam. Ale gdy już zaczęliśmy wczytywać się w tekst, doceniłem też ironię i dowcip Procha.
Grana przez pana postać lubi układać puzzle. Wprawiał się pan jakoś w tej zabawie?
Z tym nie było żadnego problemu, bo mam w domu małe dzieci, tak więc sprawę puzzli przerabiałem jeszcze przed zdjęciami do "Prokuratora". Dla Procha to nie jest zwykła zabawa. On jest obsesjonatem w sprawie puzzli. Układa gigantyczne obrazki złożone z tysięcy elementów.
Jak każda barwna postać z kryminału ma swoje natręctwo...
Tak, ale tu jeszcze nasuwa się skojarzenie, że jego praca polega na składaniu całości obrazu z jakichś kawałków i odnajdywanie tych brakujących części, które wpadły pod dywan.
Rozm. Pkp