Wszechświat zamrugał, wyszło fantastycznie. Musicie zobaczyć ten serial
"Problem trzech ciał" nie jest powieścią łatwą do ekranizacji. Kultowa powieść science fiction Liu Cixina jest uznawana za jedną z najlepszych z gatunku, a jej strony zapełnione są coraz ciekawszymi pomysłami bazującymi na naukowych teoriach. Rozmach przedstawionego świata, mnogość wątków oraz rozważania o problemach społecznych dodatkowo czynią z trylogii "Wspomnienie o przeszłości Ziemi" materiał, który aż prosi się o przeniesienie na ekran. Zabrali się za to twórcy "Gry o tron" - David Benioff i D.B. Weiss - oraz Alexander Wooo, producent "Czystej krwi" i serialu "Terror: Dzień Hańby". I dokonali niemożliwego.
Choć internauci nie zapominają, ujmując rzecz delikatnie, jakiejkolwiek porażki czy wpadki, a ósmy sezon "Gry o tron" jest nadal mieszany z błotem, to Benioff i Weiss po raz kolejny udowodnili, że jeżeli mają gotowy, zakończony materiał z którym mogą pracować, to solidnie wywiążą się z powierzonego im zadania.
"Problem trzech ciał" to pierwsza część trylogii Liu Cixina, na którą składają się jeszcze powieści "Ciemny las" oraz "Koniec śmierci" i jest jednym z najoryginalniejszych przykładów opowieści o inwazji obcych. Nie tylko chodzi o to, że przybywają niejako na zaproszenie jednostki, która postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i rozwiązać problemy ludzkości, ale obroną przed najeźdźcami okazuje się nie siła militarna, ale rozwój naukowy. I dlatego tajemnicza obca cywilizacja zabiera się za podbój Ziemi w zupełnie inny sposób.
Aby zaadaptować powieść z takim rozmachem i mnóstwem oryginalnych pomysłów na ośmioodcinkowy serial oraz nakręcić go tak, aby był przystępny dla jak największej liczby widzów, trzeba jednak kilka zmian w stosunku do oryginału wprowadzić. I tak, zamiast jednego bohatera, mamy "piątkę z Oxfordu" - piątkę przyjaciół, którzy po studiach rozpoczęli całkiem różne kariery.
Mamy Jin (Jess Hong), która będzie starała się uratować ludzkość; Willa (Alex Sharp), który podejmie jedną z najważniejszych decyzji w tym sezonie; Saula (Jovan Adepo) - uciekającego od odpowiedzialności jaką na niego zrzucono; Auggie (Eiza Gonzalez) - próbującą za wszelką cenę stanąć po dobrej stronie i Jacka (John Bradley) - właściciela dobrze prosperującej firmy sprawującego rolę głównego śmieszka grupy.
Choć zabieg ten sprawia, że żadna z postaci nie ma aż tak dużo czasu antenowego, żeby dogłębnie się jej przyjrzeć, to twórcom udaje się zbudować interesujące relacje pomiędzy wszystkimi głównymi graczami. Trzeba też zaznaczyć, iż żadna z nich nie jest przerysowana, jeżeli chodzi o emocje. Nie ma tu przesady, są ludzie, którzy znaleźli się w wyjątkowej sytuacji. Zresztą serial pod wieloma względami jest... nieamerykański. Dzięki materiałowi źródłowemu i międzynarodowej ekipie udało się stworzyć produkcję, która nie wpada po prostu w pewne schematy.
"Problem trzech ciał" to przede wszystkim intrygujące pomysły i rozwiązania fabularne. Tak jak powieść i netfliksowa produkcja jest pochwałą nauki. W serialu mamy "ludzki komputer"; świat gry, w którym zostaje odkryta historia obcej cywilizacji, sekwencję antygrawitacyjną; nawadnianie cywilizacji; obliczanie lat ery chaosu i tytułowy, nierozwiązywalny problem trzech ciał.
Jeżeli dwa pierwsze odcinki są trochę ekspozycją, a widz musi "wbić się" w serial, to piąty odcinek, gdzie powoli poznajemy odpowiedzi na dręczące nas pytania, to majstersztyk. Ja chłonęłam każdą przedstawioną ideę i z fascynacją słuchałam wyjaśnień określonych zagadnień - które zostały zresztą przedstawione trochę z humorem. Jak ta koleżanka/kolega, który tłumaczy ci coś z fizyki i po trzecim razie wyjaśnia to "na chłopski rozum".
Oprócz zagadnień naukowych i fizyki w "Problemie trzech ciał" znajdziemy też kilka interesujących dialogów na tematy społeczne, czy nawet trochę rozważań filozoficznych i krytykę ludzkości. Kwestia tego, jak potrafimy być okropni przewija się przez serial wielokrotnie - sama otwierająca scena zaczyna się w końcu od... uderzenia. Później widać to podczas rozważań dwóch postaci o kłamstwie, czy w końcu w jednej ze cen, kiedy chorującego Willa odwiedza rodzina.
Cichym bohaterem serialu jest jednak Clarence Shi (Benedict Wong). Aktor znany fanom uniwersum Marvela spaja całą produkcję. To styrany życiem detektyw, który z początku stara się rozwikłać zagadkę tajemniczej śmierci kilku naukowców, a z odcinka na odcinek coraz bardziej zostaje, tak jak i "piątka z Oxfordu", wciągnięty w początki planu walki z obcą cywilizacją.
Jest też postacią chyba najbardziej bliską widzowi - tu rzuci sarkastyczną uwagą, tu ściągnie na ziemię panikującego naukowca, czy w końcu z odpowiednią dozą dystansu odpowie postaci, która tłumaczy mu czym są petabajty: "A, to więcej niż moja komórka". A megabajty? "To mniej niż moja komórka". W zakończeniu finałowego odcinka wygłasza z kolei najlepszą mową motywacyjną. Uwielbiam gościa.
"Problem trzech ciał" to fantastyczna pierwsza odsłona spektakularnego widowiskowego, oryginalnego serialu z szalonymi pomysłami. Te ponad osiem godzin, które potrzeba na obejrzenie całości, jest zdecydowanie tego warta. Okazuje się, że wszechświat zamrugał i wyszło fantastycznie.
Zobacz też: Serial Netfliksa zza kulis. "Stworzyliśmy sekwencję antygrawitacyjną"