Pingwin
Ocena
serialu
7,5
Dobry
Ocen: 13
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Gwiazdor nie do poznania pod tonami charakteryzacji. Było warto?

"Pingwin" to serialowa kontynuacja "Batmana" Matta Reevesa. Produkcja skupia się na jednym z przeciwników Nietoperza i jego drodze na szczyt przestępczego świata miasta Gotham. W tytułowego złoczyńcę ponownie wcielił się ucharakteryzowany nie do poznania Colin Farrell, który już w "Batmanie" kradł swoje sceny. Czy uda mu się oczarować widzów, gdy będzie na pierwszym planie, w dodatku przez osiem godzinnych odcinków?

Zaskakujące, jak różne na przestrzeni lat były interpretacje Pingwina, jednego z najbardziej znanych przeciwników Batmana. W serialu z lat 60. był kwaczącym złodziejem, a w "Powrocie Batmana" Tima Burtona potomkiem jednej z najbogatszych rodzin miasta Gotham, odrzuconym przez społeczeństwo z powodu swojego wyglądu. Animacja z lat 90. uczyniła z niego przestępcę-dżentelmena aspirującego do klasy wyższej, starającego się zachowywać z kulturą nawet wobec osób, które chciał zabić. Z kolei w grach z serii "Arkham" Pingwin był bezwzględnym i niestroniącym od przemocy frustratem. 

Reklama

Gdzie plasuje się Oswald "Oz" Cobb wykreowany przez Colina Farrella w "Batmanie" Matta Reevesa z 2022 roku? Widać w nim elementy Pingwina z "Arkham", a także poczucie odrzucenia właściwe dla interpretacji Burtona. Na szczęście twórcy "Pingwina" postanowili postawić przede wszystkim na swoją interpretacją złoczyńcy — i chwała im za to.

Akcja serialu rozgrywa się zaraz po wydarzeniach z "Batmana". Po zalaniu Gotham na skutek działań Człowieka Zagadki służby miejskie mają pełne ręce roboty, walcząc ze skutkami kataklizmu oraz rosnącą falą przestępczości. Nie oznacza to, że dla gangsterów przyszły złote czasy. Po śmierci Carmine'a Falcone'a (w filmie grał go John Turturro, tutaj zastąpił go Mark Strong) mafia jest w rozsypce pod niemrawym przywództwem Luki (Scott Cohen), młodszego brata zmarłego. Oz widzi w tym chaosie szansę, by stanąć na czele królestwa swojego dawnego szefa. Nie jest odosobniony w tych ambicjach. Podobne ma także Alberto (Michael Zegen), syn Carmine'a. Z kolei córka zmarłego, Sofia (Cristin Milioti), po dekadzie opuściła zakład Arkham i nikt nie spodziewa się, jakie sprawi wszystkim kłopoty.

"Pingwin". Wybitne role dwójki aktorów

W "Batmanie" Pingwin znajdował się na drugim planie. Był bardziej postacią komiczną, niestanowiącą żadnego zagrożenia dla Mrocznego Rycerza, i pogardzaną przez swoich przełożonych. Zapadał w pamięć dzięki imponującej charakteryzacji, a Farrellowi udało się w swoich kilku scenach zaznaczyć, jak wielki potencjał ma jego bohater. W "Pingwinie" może w końcu rozwinąć skrzydła. Jego Oz to Tony Soprano, którego nikt nie lubi i nie szanuje. Jest na zmianę groźny i bezbronny, pewny siebie i zamknięty, dominujący i uległy. Stara się być najmądrzejszą osobą w pokoju, ale jego machinacje łatwo przejrzeć. Natomiast nawet najprostszy plan potrafi zawalić przez swoją impulsywność. Absolutnie nie posiada on charyzmy, więc swoje cele realizuje najczęściej przy pomocy brutalnej przemocy. Mogę się rozpisywać, ale wszystko, co powinniśmy wiedzieć o Pingwinie, dostajemy w sekwencji otwierającej serial. Idealnie ustawia ona nie tylko bohatera, ale też rozpoczyna całą historię.

Drugą najważniejszą postacią w serialu i zarazem antagonistką Oza jest Sofia. Chociaż postać ta jest znana czytelnikom komiksów, na ekranie gościła dotychczas jedynie w serialu "Gotham" - i to w jego późniejszych sezonach, do których wytrwali tylko nielicznie. Jej pierwowzór był potężną kobietą, służącą swojemu ojcu przede wszystkim jako specjalistka od mokrej roboty. Porywcza i brutalna, budziła postrach wśród przestępczego świata Gotham. W "Pingwinie" jej rolę otrzymała Cristin Milioti, znana chyba najlepiej z ostatniego sezonu sitcomu "Jak poznałem waszą matkę". Drobna postura aktorki daleka jest od górującej nad wszystkimi Sofii z komiksu. A jednak jej pojawienie wiąże się z niepokojem. Twórcy umiejętnie odkrywają karty, zdradzając, co zaszło między Sofią i jej rodziną. I jaką rolę odegrał w tym wszystkim Oz. 

"Pingwin" to aktorski koncert na dwa głosy. Kilogramy charakteryzacji nie utrudniają Farrellowi w stworzeniu pełnokrwistej postaci. Jego Oz jest cudownie żałosny w swoich próbach podporządkowania sobie Gotham. Bywa śmieszny, bywa odrzucający i obrzydliwy, ale nie można oderwać od niego wzroku. Milioti potrzebuje nieco więcej czasu, by wyłożyć swoje karty na stół. Na szczęście w kolejnych odcinkach Sofia okazuje się równie ciekawą, nieprzewidywalną i pokiereszowaną postacią o przejmującej przeszłości. Oczywiście najbardziej iskrzy podczas ich wspólnych scen. Szkoda, że giną w tym pozostałe postaci. Clancy Brown jako Sal Maroni, głowa konkurencyjnej rodziny, jest klasą samą w sobie, ale nie wychodzi poza swoje emploi. Shohreh Aghdashloo i Michael Kelly nie mają okazji, by nadać swoim bohaterom nieco głębi. Wyjątkiem jest powracający w retrospekcjach Carmine w interpretacji Stronga. W filmie Reevesa Turturro zrobił z niego oślizgłego cwaniaczka. Strong sprawia tymczasem pozory silnego przywódcy, dając znać, jaki był Falcone przed końcem swoich dni.

"Pingwin". Świetni aktorzy ciągną produkcję w górę

Niestety, zawodzi intryga. Fabuła, przez większość czasu skupiona na gangsterskich planach Oza, jest chaotyczna jak sam bohater i często bardzo życzeniowa. Scenarzyści za dużo razy dają nam znać, że Pingwin nie jest dobrym manipulatorem. Jednak historia musi iść do przodu, więc Oswald od czasu do czasu staje się władcą marionetek. A raczej inni bohaterowie nagle decydują się mu zaufać, na zasadzie "bo tak". Pierwszy odcinek ma bardzo dobre tempo akcji, ale w kolejnych coraz częściej wkradają się dłużyzny i nuda — szczególnie w momentach, gdy na ekranie nie ma Farrella lub Milioti. 

Im dalej w las, tym bardziej swój filmowy charakter traci Gotham. Reeves w swoim filmie wykreował miasto Batmana jako miejsce trochę poza czasem, łączące w sobie klimat lat 40. z technologią ostatniej dekady XX wieku. Z kolei w "Pingwinie" Gotham przypomina współczesną metropolię, łączącą widokówki z Nowego Jorku z ujęciami New Jersey wyciągniętego z "Rodziny Soprano". Rozumiem, że wynika to także z telewizyjnego budżetu. Niemniej jest to ogromny krok wstecz względem "Batmana".

Pięć odcinków "Pingwina" to tour de force Farrella i Milioti. Duet ciągnie całość w mniej wiarygodnych momentach, a te lepsze podnosi przynajmniej o klasę. Szkoda, że wraz z kolejnymi odcinkami scenarzyści utrudniają im pracę. Oczywiście dla fanów Mrocznego Rycerza jest to pozycja obowiązkowa. Nie ukrywam jednak, że oczekiwania były o wiele większe. Niemniej jestem ciekawy, co czeka Pingwina i Sofię w dalszych odcinkach serialu. 

6/10

"Pingwin" (The Penguin), USA 2024, platforma: Max, premiera na streamingu: 19 września 2024 roku

swiatseriali
Dowiedz się więcej na temat: Batman | Colin Farrell
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy