Pierwsza miłość
Ocena
serialu
8
Bardzo dobry
Ocen: 14610
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Święconka, śmigus-dyngus i słodka niespodzianka" - rozmowa z Anetą Zając

Aneta Zając, czyli serialowa Marysia Domańska i zarazem jej siostra bliźniaczka Dominika Porcz z „Pierwszej miłości”, z utęsknieniem czeka na Wielkanoc. Gwiazda Polsatu jest szczęśliwa, że razem ze swoimi 12-letnimi już synami, Michałem i Robertem, może celebrować świąteczne tradycje, które sama wyniosła z rodzinnego domu.

Nadchodzi Wielkanoc, jak zamierza ją pani świętować?

Myślę, że jak większość z nas - w gronie najbliższej rodziny, ciesząc się sobą nawzajem i tym, że możemy znów razem, jak co roku, celebrować ten wyjątkowy czas. Wielkanoc ma w sobie ogromny ładunek optymizmu, zwiastuje nadejście wiosny, lata i - nawet jeśli akurat spadnie śnieg, jak w zeszłym roku - to nikt już się tym nie przejmuje, bo wiadomo, że idzie lepsze! Dlatego uwielbiam te święta i zawsze czekam na nie z utęsknieniem.

Hołduje pani wielkanocnym tradycjom?

Reklama

Jak najbardziej. Już kilka dni wcześniej lubię przystroić dom świątecznymi ozdobami, kwiatami, zielenią, co z miejsca robi nastrój.  W Wielki Piątek wieczorem, wraz z moimi synami - bliźniakami, Michałem i Robertem, przygotowujemy święconkę na następny dzień. Oni malują i przyozdabiają pisanki, a ja układam wszystko w koszyczku, z którym w Wielką Sobotę maszerujemy razem do kościoła święcić pokarmy.

- Chłopaki skończyli niedawno po 12 lat, rosną jak na drożdżach i dlatego cieszę się, że chcą jeszcze ze mną chodzić, dlatego rok w rok celebruję z nimi ten zwyczaj z dużą radością.

A w kolejne dni?

Najważniejszym momentem dla nas wszystkich jest uroczyste śniadanie w pierwszy dzień świąt, czyli w Wielką Niedzielę. Dzielimy się z bliskimi święconym jajkiem, składamy sobie życzenia i to jest bardzo wzruszający zwyczaj.

- Innym, który pokutuje u nas od lat, jest obdarowywanie tego dnia najmłodszych słodyczami - ale nie tak po prostu. Muszą sobie sami je znaleźć. Słodkie paczuszki poukrywane są w różnych zakamarkach domu. Dostają wskazówki, podpowiedzi - niczym w grze o nazwie podchody. Cała rodzina uczestniczy w tej zabawie i jest mnóstwo śmiechu.

- Podobnie jak w kolejny dzień, czyli upragniony przez dzieciaki śmigus-dyngus w Wielkanocny Poniedziałek. Wyciągają swoje pistoleciki wodne, jakieś tam plastikowe sikawki i trwa wyścig, kto kogo pierwszy obleje. Dorośli też lubią się w tym prześcigać, oczywiście z zachowaniem umiaru. Każdy jest zadowolony - i ci pokrapiający, i pokrapiani (uśmiech).

Święta to nade wszystko czas wielkich uczt przy świątecznym stole. Znając pani pasję do gotowania, pewnie niczego na nim nie brakuje...?

Oczywiście, że nie, choć staram się ograniczać, to i tak zawsze jedzenia jest w nadmiarze. Nie ukrywam, że już na kilka tygodni przed świętami lubię sobie obmyślać, jakie będzie menu, co jest obowiązkowe, a z czym można zaszaleć. Obowiązkowo na Wielkanoc musi być żurek z białą kiełbasą i pieczone mięsa, które wcześniej pekluję na mokro w zalewie z solą i przyprawami. Do tego sałatka jarzynowa, przyrządzam ją bez ziemniaków, ale z jabłkiem i ogórkiem kiszonym, dokładnie według przepisu, który przechodzi u nas z pokolenia na pokolenie. Przepada za nią cała rodzina. I druga sałatka, z sałatą, pomidorem i ogórkiem oraz różne wariacje jaj, z majonezem, szczypiorkiem, rzodkiewką i innymi dekoracjami z zieleniny, na stole jest jej pod dostatkiem. Zresztą u nas przez okrągły rok idzie dużo warzyw, nie może zatem być inaczej w święta.

 A świąteczne wypieki? Też pani się sama tym zajmuje?

Z ochotą. Poza babami wielkanocnymi, mazurkami i makowcami musi być, jak zwykle, słodka niespodzianka. Moją ambicją jest, by na każde święta upiec dla rodziny coś, czego wcześniej jeszcze nie było. W tym roku znalazłam fajny przepis na sernik z kremem pistacjowym, polany białą czekoladą i z kawałkami pistacji. Zamierzam go podać na stół po obiedzie w pierwszy dzień świąt i będzie to absolutna premiera! Mam nadzieję, że udana... (uśmiech)

Swego czasu prowadziła pani blog kulinarny, prezentując różne niebanalne potrawy z pani kuchni...

To prawda, bardzo lubię gotować i dzielić się z innymi swoimi kulinarnymi doświadczeniami. Rodzina chwali moją kuchnię, doceniają też znajomi, którzy lubią do mnie wpaść i coś zjeść. Twierdzą, że jest smacznie jak u nikogo (uśmiech).

- Z bloga musiałam, niestety, zrezygnować - z braku czasu, ale niewykluczone, że kiedyś do niego wrócę, bo ludzie często o niego pytają. A skoro pytają, to znaczy, że jest im potrzebny... (uśmiech)

Ludzie znają panią głównie z serialu "Pierwsza miłość", w którym gra pani od ponad 18 lat. Wie pani o tym, że pani bohaterka, Marysia, jest ulubienicą widzów?

Nie da się ukryć, że tak (uśmiech). Często spotykam się z pozytywnymi komentarzami i jest to niezwykle budujące. Rolę tę dostałam już na drugim roku studiów, co w dużej mierze ułatwiło mi start w zawodzie, bo dobrze jest kojarzyć się ludziom z takim chodzącym aniołem, jakim jest Marysia. Sympatia dla postaci przenosi się niejako na aktorkę. Ale od pewnego czasu gram też w serialu jej siostrę - bliźniaczkę, Dominikę, postać zdecydowanie negatywną, którą - o dziwo - widzowie również polubili, ja zresztą też. Jest mi niezmiernie miło, że serial nasz cieszy się od tylu lat powodzeniem, że ludzie wciąż chcą z nami być i nas oglądać.

- Wszystkim sympatykom "Pierwszej miłości" życzę dalszych inspirujących wrażeń, jakie daje im obcowanie z serialowymi bohaterami. A wszystkim ludziom w ogóle - spokojnych, wesołych świąt wielkanocnych. Niech niosą radość i nadzieję!

Zobacz też:

Tak mieszkają Joanna Koroniewska i Maciej Dowbor. Ich nowa posiadłość zachwyca

Ewa Skibińska była na dnie. Alkohol niemal zniszczył jej karierę 

Michał Żebrowski odwrócił się od Kościoła! Nie ochrzcił najmłodszych dzieci 

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Pierwsza miłość
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy