Pierwsza miłość
Ocena
serialu
8
Bardzo dobry
Ocen: 14610
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Przeszłość zamknęłam na klucz

Uśmiechnięta, radosna i spokojna. Niedawno skończyła 30 lat. Aneta Zając zdecydowała się opowiedzieć nam o przeszłości i przyszłości, której nie zamierza się bać.

Twoi znajomi mówią, że jesteś twardą kobietą. Skąd czerpiesz siłę?

- Myślę, że bierze się ona z pozytywnego myślenia. Nierozdrapywania przeszłości, zamykania pewnych etapów i skupianiu się na tym, co będzie.

Niedawno zamknęłaś ważny etap, bo zakończyłaś wieloletni związek. Dlaczego zdecydowałaś się tego nie komentować?

- Uważam, że ze względu na wspólną historię, powinno się takie sprawy zachować dla siebie. Rozpamiętywanie, wyciąganie tego na forum niczego nie zmieni, a może tylko przysporzyć komuś bólu i cierpienia.

Reklama

Chyba trudno było Ci zmierzyć się z tymi zmianami?

- Dałam radę, choć nie od razu. Rozliczyłam się z przeszłością zamykając ten etap na solidny klucz i teraz czuję się dobrze! Nie będę udawała, że było łatwo, ale dostałam sporo pozytywnej energii, takiego kopa, który bardzo mnie zmobilizował. Uwierzyłam, że dam radę i dałam. Cieszy mnie teraz każdy drobiazg i dzięki temu nie patrzę wstecz.

Od wielu lat byłaś związana z Wrocławiem, a wkrótce przeprowadzasz się do Warszawy. Czyli kolejny przełom...

- Nie żegnam się z Wrocławiem, zawsze będę tu wpadała do "Pierwszej miłości". Mam tu sporo sprawdzonych przyjaciół, z którymi nie chciałabym się rozstawać. Warszawa to jednak moje rodzinne miasto. Pomoc rodziców i całej rodziny stała się niezastąpiona. Mój pomysł na życie wiąże się też z Warszawą, ale nie chciałabym zdradzać, aby nie zapeszyć. Czuję i wierzę, że będzie OK, że musi się udać!

Czy również w zawodzie aktora ważna jest wiara w siebie?

- Pomaga determinacja, ale uważam, że równie ważna jest pasja. Ona nie pozwoli zapomnieć o tym, co naprawdę kocham. Gram w "Pierwszej miłości" już od kilku dobrych lat, a dla mnie to wciąż jest jak chwila.

W związku z przeprowadzką pojawiły się plotki, że rozstajesz się z "Pierwszą miłością".

- Nigdy nie podjęłam takiej decyzji. Chcę przyjeżdżać do Wrocławia na plan, bo tu czuję się jak w domu. Marysia Radosz jest osobą bardzo nieprzewidywalną, oczywiście za sprawą scenarzystów, którzy z pewnością zainteresują i mnie, i widzów swoimi pomysłami. Ponadto, tu jest kręcony serial "Galeria", gdzie ostatnio dołączyłam do obsady.

Kogo w nim zagrasz?

- Moja bohaterka pracuje w butiku razem z Różą (Joanna Orleańska - przyp. red.) i jest specjalistką od brafittingu, czyli doradza paniom zakup odpowiedniej bielizny dopasowanej do ich potrzeb. Nie wiem, jak ta rola dalej się potoczy. Dreszczyk emocji na pewno będzie, jak pojawią się wymagające klientki, a może klienci.

Niedługo "Pierwsza miłość" obchodzi wielki jubileusz - zostanie wyemitowany 1500. odcinek. Czy pamiętasz, jak trafiłaś do serialu?

- Kończyłam wtedy drugi rok Szkoły Filmowej w Łodzi. Miałam tremę, bo jadąc do Wrocławia na casting nie wiedziałam nic o tej produkcji. Owiane to było wielką tajemnicą. Tekst też dostałam na miejscu, bo ekipa musiała sprawdzić, czy aktorzy szybko uczą się dialogów. Casting przeprowadzał Okił Khamidow, który stworzył ciepłą i komfortową atmosferę.

Szybko przyszła odpowiedź, że to Ty będziesz główną bohaterką?

- Pierwszą informację dostałam od koleżanki, która pojechała kilka dni później na ten casting. Mówiła, że jestem na zdjęciu z jakimś aktorem i że to główni bohaterowie. Nie ukrywam, że serce mi zabiło mocniej, ale telefon oficjalny odebrałam dużo później. Jadłam śniadanie w akademiku i dobrze, że je prawie kończyłam, bo jak mi powiedzieli o swojej decyzji, to kolejny posiłek zjadłam następnego dnia (śmiech). Takie motyle w brzuchu nie pozwalały nic przełknąć, cieszyłam się bardzo!

Co z tych 8 lat na planie szczególnie utkwiło Ci w pamięci?

- Myślę, że to dobre pytanie na wspomnienia jednej z moich pierwszych scen w serialu. Zapowiadało się cudownie, moja bohaterka Marysia zostaje zaproszona przez Artura (Łukasz Płoszajski - przyp. red.) na Romantyczną kolację w Ogrodzie Japońskim we Wrocławiu, ze świecami i grupą muzyków. Na wstępie sceny wjeżdża barek i kelner podaje nam oryginalnego francuskiego szampana, którego mamy skosztować. Nie widziałam w tym nic złego, że otrzymaliśmy prawdziwy trunek. Po 6-7 dublu mieliśmy tak świetny nastrój, że zaniepokoiło to reżysera. Gdy potem oglądaliśmy te sceny, oboje mieliśmy niezły ubaw. W serialu oczywiście pojawiło się jedno z pierwszych nagrań, trochę szkoda (śmiech).

Czy na początku kręcenia serialu dopuszczałaś myśl, że będziesz z nim związana przez tyle lat?

- Nie miałam pojęcia! Gdy zaczęto w prasie informować o nowym serialu nagrywanym we Wrocławiu, wróżono nam popularność, a ktoś na planie powiedział: "Za parę tygodni nie będziecie mogli przejść spokojnie ulicą". Z Mateuszem Janickim, który wtedy grał Pawła, popatrzyliśmy na siebie i nie chcieliśmy wierzyć. Ale po kilku miesiącach już wiedzieliśmy, że "Pierwsza miłość" zyskała uznanie, że oglądają nas miliony.

Co w tej chwili jest dla Ciebie najważniejsze w życiu?

- Najważniejsze są moje dwa skarby. Jak patrzę na moich synów, to świat zatrzymuje się na chwilę. Oni już teraz dają mi tyle miłości, że strach pomyśleć, co będzie dalej. I to się właśnie nazywa mieć podwójne szczęście przy sobie!

 

Rozmawiał MICHAŁ RAK


Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Pierwsza miłość | Aneta Zając | seriale
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy