O tragedii w Oslo dowiedziała się na planie serialu...
Informacje o tragedii, jaka wydarzyła się w piątek w Oslo, wstrząsnęły całym światem. Mieszkająca od niedawna na stałe w stolicy Norwegii Sylwia Arnesen, czyli Mirka z "Życia nad rozlewiskiem", dowiedziała się o zamachu podczas pracy na planie na Mazurach.
Sylwia Arnesen (do niedawna występowała pod nazwiskiem Juszczak) przyjeżdża na plan "Życia nad rozlewiskiem" z Oslo, gdzie od pewnego czasu mieszka na stałe. W miniony piątek była na planie, kiedy dotarła do niej wstrząsająca wiadomość o tragedii, jaka miała miejsce w stolicy Norwegii.
- Byłam w szoku! Bardzo długo nie potrafiłam pojąć, co się stało, bo przecież Norwegia to jeden z najbezpieczniejszych krajów na świecie - mówi Sylwia w rozmowie z nami.
- Wszyscy ludzie czują, a właściwie czuli się tam dotąd bezpiecznie. Nikt nie zamyka drzwi na klucz, nikt nie zamyka samochodów... - dodaje.
Tuż po tym, jak informacja o zamachu bombowym w Oslo i masakrze na wyspie Utoya, dotarła do Sylwii, aktorka natychmiast skontaktowała się z mężem. Okazało się, że w chwili wybuchu bomby znajdował się zaledwie pół kilometra od miejsca, w którym doszło do tragedii. Na szczęście mężowi Sylwii nic się nie stało.
Sylwia Arnesen wyjechała do Oslo niedawno. Przeniosła się tam razem z mężem, Magnusem Arnesenem - Norwegiem, który w naszym kraju studiował reżyserię, i dziećmi - Natalią i Wincentem. Choć w Polsce Sylwia nie może narzekać na brak pracy, zamierza grać także w Norwegii. Na razie, w przerwach między zdjęciami do "Życia nad rozlewiskiem", w których wciela się w Mirkę, i "Szpilek na Giewoncie", w których gra Olgę Kolibę, pilnie uczy się języka norweskiego.
