Ojciec Mateusz
Ocena
serialu
8,9
Bardzo dobry
Ocen: 4410
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Śnieg utrudnia zdjęcia do "Ojca Mateusza"

Sandomierz pod śniegiem powinien być wymarzoną sceneria dla filmowców. Choć zaśnieżone renesansowe kamieniczki mają swój urok, to producentom popularnego serialu opady śniegu pomieszały jednak szyki. Do tego stopnia, że musiała interweniować straż pożarna.

Wąską i spokojną na co dzień ulicę Oleśnickiego przy sandomierskim rynku wypełniła ekipa filmowa. "Robimy sześć scen z aż pięciu odcinków" - wyjaśnił jeden z trzech reżyserów serialu Wojciech Nowak. W poprzek ulicy ustawiono tor kamerowy i oświetlenie planu. Jest dużo policji, bo to tu aktorzy grający stróżów prawa wymieszali się z prawdziwymi mundurowymi, którzy pilnują bezpieczeństwa ekipy.

"Znajdujemy się przed serialową komendą, nasi policjanci wyprowadzają z radiowozu zatrzymanych wcześniej przestępców. Tego zatrzymania dokonaliśmy w Warszawie, w dzielnicy Wilanów, gdzie pracowaliśmy przy jednej z kawiarni" - opowiada druga reżyser serialu Marzena Wardzyk. I tu zaczyna się problem. Sceny w Warszawie kręcone były w całkowicie bezśnieżnym plenerze, a tymczasem Sandomierz przywitał filmowców... białym puchem.

Reklama

Jak przyznaje druga reżyser, "zastaliśmy białe miasto, co wpłynie pewnie negatywnie na montaż tego filmu. Sytuacje uratowali jednak sandomierscy strażacy".

"Przyjechała straż pożarna, która posypywała solą dachy, aby tego śniegu nie było widać. Żeby te sceny warszawskie z sandomierskimi się po prostu montowały" - wytłumaczyła Wardzyk.

"Nie wiem, czy w każdej scenie uda nam się tego śniegu uniknąć, ale mam nadzieję, że jeżeli te odcinki będą bardzo ciekawe, to widz nie zauważy, że nagle pojawia się śnieg" - dodaje pani reżyser.

Innym problemem, choć zdecydowanie mniejszym niż zalegający na dachach biały puch, był siarczysty mróz. Michał Piela czyli filmowy asp. Nocul na swoje zdjęcia czekał w Wydziale Inwestycyjno-Technicznym sandomierskiego urzędu miasta, którego fasada odgrywa rolę komendy.

"Tu jest zdecydowanie cieplej" - przyznał.

"Właśnie wprowadziliśmy do komendy dwóch przestępców, teraz chwila przerwy i wprowadzamy kolejną osobę z kolejnego odcinka. Ale ten akurat niewinny - zdradził Piela. Przerwa między ujęciami to czas dla fanów. Niektórym udaje się podejść do aktorów, porozmawiać, poprosić o autograf czy zrobić zdjęcia. Pan Tomasz Goc, przyjechał tu ze Stalowej Woli. Poprosił Piotra Polka o podpis na błękitnej bombce, która będzie licytowana na aukcji dobroczynnej w jednej ze szkół podstawowych.

"W tym serialu jakiś czas temu grał mój syn" - powiedział z dumą. Z kolei 7-letniemu Adamowi spod Sandomierza do pełni szczęścia wystarczyło zdjęcie z serialowym radiowozem.

"Szukałem Ojca Mateusza. Podobno był rano, ale odjechał i już go nie będzie" - powiedział rozczarowany fan serialu. Po kilku godzinach prac przy ul. Oleśniego, ekipa przeniosła się w inne miejsce. Z bramy budynku zniknął napis "Komenda Policji" i znów pojawił się stary szyld Urzędu Miasta. Pozostał tylko dokładnie odgarnięty śnieg. Dwójka turystów przechodzących obok bramy pyta urzędnika: "To tutaj nagrywają Ojca Mateusza?" - "Nie, teraz są pewnie na obiedzie. Może na plebanii" - zażartował.

 

swiatseriali/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Ojciec Mateusz | seriale | Artur Żmijewski | Piotr Polk
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy