"Ojciec Mateusz": Artur Żmijewski nigdy nie miał pokus, by... gwiazdorzyć
Artur Żmijewski, czyli ksiądz Mateusz Żmigrodzki z „Ojca Mateusza”, już w najbliższą niedzielę świętować będzie 25. rocznicę swojego debiutu teatralnego – 24 stycznia 1991 roku po raz pierwszy stanął na profesjonalnej scenie i zagrał w sztuce „Wieczór trzech króli” Szekspira w warszawskim Teatrze Współczesnym.
Rok 2016 jest dla Artura Żmijewskiego szczególnie ważny i obfity w okrągłe rocznice - kilka dni temu minęło dokładnie 15 lat od chwili, gdy dostał swą pierwszą Telekamerę "Tele Tygodnia", lata moment świętować będzie 25. rocznicę debiutu teatralnego, a w kwietniu zdmuchnie 50 świeczek na urodzinowym torcie.
Aktor nie ma jednak zamiaru podsumowywać jeszcze swojego życia zawodowego, bo wierzy, że - choć jego największe marzenia już się spełniły - wciąż ma przed sobą mnóstwo różnorodnych ról do zagrania.
- Zawód, który uprawiam, nie polega na tym, żeby zagrać Hamleta! Chodzi o to, żeby grać różne role. Im bardziej będą one zróżnicowane, tym ciekawiej - powiedział niedawno, dodając, że bardzo go pociągają... czarne charaktery i demoniczne postacie.
Artur Żmijewski jest bez wątpienia jednym z najpopularniejszych i najbardziej lubianych polskich aktorów. Nigdy jednak nie miał pokus, by... gwiazdorzyć.,
- W moim zawodzie odrobina rozsądku, dystansu do siebie samego i do świata jest absolutnie konieczna. Jeśli ma się w miarę zdrowy kręgosłup, presja na osiągnięcie sukcesu nie jest niebezpieczna. Natomiast może być groźna wtedy, gdy człowiek da się ponieść emocjom, dostanie zawrotu głowy i uwierzy, że jest mistrzem świata - twierdzi.
Artur Żmijewski stara się żyć tak, by nie dostarczać tabloidom tematów do plotek.
- Trzymam się z daleka od show-biznesu, nie interesuje mnie bywanie na bankietach, żyję w miarę normalnie, ale to nie znaczy, że się ukrywam! Jak jadę na zakupy, nie udaję, że jestem kimś innym... Śmieci też wynoszę jako Artur Żmijewski - mówi.
Serialowy ksiądz Mateusz Żmigrodzki z "Ojca Mateusza" zdaje sobie sprawę, że od lat jest na celowniku plotkarskiej prasy, ale wie też, że to od niego zależy, czy - jak żartuje - zostanie ustrzelony.
- W brukowcach dobrze się sprzedaje sensacja, a nie coś tak pozornie nudnego jak moje życie. Ale osobiście bardzo się z tego cieszę - twierdzi.