Najciekawszy polski kryminał ostatnich lat. Zimny w tonie, gorący w emocjach
W nowym sezonie "Odwilży” Szczecin nabiera chłodu rodem z Kopenhagi. Serial HBO Max konsekwentnie podąża śladem skandynawskiego noir – jest ponuro, gęsto od emocji, a wszystko pięknie sfilmowane. To najlepszy sezon tej produkcji i jeden z najciekawszych polskich kryminałów ostatnich lat.
Najbardziej dopracowany, psychologicznie zrozumiały i wizualnie spójny - tak w skrócie można opisać najnowszy sezon "Odwilży". Twórcy udowodnili, że potrafią konsekwentnie budować świat o wyrazistej tożsamości, jednocześnie czerpiąc inspiracje z najlepszych wzorców skandynawskiego noir, w tym z kultowego "Forbrydelsen" czyli "The Killing". Kryminał pozostaje ulubionym gatunkiem polskich widzów - to właśnie w nim najczęściej szukają emocji, napięcia i dobrze opowiedzianych historii. Niestety, większość produkcji kryminalnych realizowanych przez nadawców linearnych nadal tkwi w estetyce telewizyjnej rutyny: przewidywalne wątki, sztywne dialogi i brak wizualnej świeżości sprawiają, że trudno je porównać z poziomem realizacyjnym innych produkcji. "Odwilż" na pewno ma swój styl i konsekwentnie trzyma poziom wizualny.
Atmosfera chłodu, milczenia i nieustannego napięcia jest w tym serialu kluczowa. Miasto staje się tłem dla psychologicznej gry, a bohaterowie - zwłaszcza policjantka Katarzyna Zawieja (w tej roli Katarzyna Wajda) - poruszają się w nim niczym cienie, rozdarte między obowiązkiem, a własnym kompasem moralnym. To sezon, który nadal akcentuje samotność, stratę i moralne dylematy, ale nie popada przy tym w melodramatyzm - co być może było problemem poprzednich sezonów.
Trzecia seria jest dużo mniej rozedrgana emocjonalnie, bo trzyma się w większym stopniu klasycznych parametrów gatunku - mamy wreszcie pościgi, rozróbę pod komisariatem, skorumpowanych policjantów i relację bohaterów w duchu "dobry policjant/zły policjant". Tak ustawiona dynamika nie tylko wzmacnia dramaturgię, lecz także większym stopniu angażuje widza.
Niektórzy widzowie mogą uznać, że czasem akcja zwalnia (mamy dużo scen w samochodzie), a dialogi są trochę za długie. Jednak te sceny mają swoje uzasadnienie: budują napięcie i wpisują się w stylistykę noir, w której milczenie, napięcie i dialog bywają równie znaczące jak pościgi. Natomiast, sceptykom powiem jedno - Joel Kinnaman też dużo jeździł samochodem w amerykańskiej adaptacji "The Killing" i nikt nie narzekał.
Zobacz też: To był przełom w jej karierze. Za jego sprawą usłyszała o niej cała Polska
Bardzo dobrym krokiem było pozbawienie głównej bohaterki obsesyjnej fiksacji na punkcie śmierci jej męża. W tym obszarze serial kulał w poprzednich sezonach - brakowało w tych wątkach spójności i psychologicznej prawdy. Teraz Zawieja jest dużo bardziej autentyczna, a jej walka z systemem i niekiedy z nią samą wydaje się uzasadniona i zrozumiała. Największym atutem trzeciego sezonu jest zatem Katarzyna Wajda. Jej kreacja jest nie tylko przekonująca, ale i pełna subtelnego uroku.
Aktorka łączy w sobie siłę i kruchość, a przy tym jest po prostu niebywale piękna - w sposób naturalny i nienachalny, który doskonale współgra z surową estetyką serialu. Odtwórczyni głównej roli w trzecim sezonie wyraźnie rozkwita - widać w niej aktorkę pewną siebie, która emanuje bardzo dobrą energią. Niewątpliwie, rola Zawiei będzie dla Katarzyny Wajdy trampoliną do większych projektów kinowych.
Ciekawym kontekstem dla odbioru tego sezonu jest fakt, że serialowi partnerzy - Katarzyna Wajda i Bartłomiej Kotschedoff - są również parą w życiu prywatnym. Ten meta-wątek, w którym fikcja przenika się z rzeczywistością, wypada niezwykle naturalnie i przekonująco. Chemia między bohaterami jest wyczuwalna w każdym spojrzeniu, a emocjonalne napięcie między nimi nadaje historii autentyczności i głębi, jakiej rzadko doświadcza się w polskich serialach kryminalnych.
Jedna scena szczególnie zapada w pamięć i w kontekście rozkwitającej relacji odtwórców głównych ról nabiera dodatkowego uroku. Podczas zamieszek pod komisariatem Zawieja przypadkowo dostaje gazem łzawiącym, co momentalnie stwarza zagrożenie dla jej życia. I wtedy on - Trepa, czyli Bartłomiej Kotschedoff - rusza jej na pomoc, przebijając się przez tłum, by unieść swoją partnerkę niczym Travis swoją Taylor. Urocze, symboliczne i bardzo "filmowe". Miło.
Trzeci sezon "Odwilży" to dowód na to, że polska telewizja potrafi tworzyć angażujące kryminały - z wyraźnym stylem i przystojnym komisarzem. Jeśli poprzednie odsłony były tylko zapowiedzią tego, co potrafią twórcy, teraz dostaliśmy pełną, dojrzałą formę - zimną w tonie, ale gorącą w emocjach.
Zobacz też: Poznajcie "Rycerza Siedmiu Królestw". Jest zwiastun spin-offa "Gry o tron"