Nikt tego nie chce Nobody Wants This
Ocena
serialu
6.2
Niezły
Ocen: 6
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Hit Netfliksa powrócił i stracił iskrę. Widzowie będą zawiedzeni

W zeszłym roku Netflix wypuścił serial, który stał się niespodziewanym hitem serwisu. Słodko-gorzka historia Joanne i Noah podbiła serca widzów na całym świecie - nic dziwnego, że twórcy otrzymali zielone światło na realizację nowej odsłony. Jak wypada drugi sezon głośnego serialu? Sprawdźcie niżej!

"Nikt tego nie chce": niespodziewany hit Netfliksa wraca z drugim sezonem

Pierwszy sezon "Nikt tego nie chce" zadebiutował na Netfliksie 26 września 2024 roku i niespodziewanie przyciągnął przed ekrany widzów z całego świata. Niedługo po premierze amerykański serial komediowy znalazł się w polskiej "topce" serialowej. Publiczność doceniła jego humor i lekkość w opowiadaniu historii.

Komedia "feel-good" pokazuje, jak splatają się losy oddanego rabina Noah i wyzwolonej podcasterki Joanne. Bohaterowie, którzy poznają się podczas jednej z imprez u wspólnych znajomych, niespodziewanie zakochują się w sobie. Od tej pory nieustannie balansują pomiędzy oczekiwaniami otoczenia a łączącym ich uczuciem.

Reklama

Już wiemy, że finał pierwszego sezonu przyniósł widzom wyczekiwaną deklarację miłości Joanne i Noah, którzy postanowili walczyć o swoje uczucie na przekór rodzinom. W drugiej odsłonie serialu bohaterowie zmierzą się z nowymi wyzwaniami. Joanne spróbuje odnaleźć się w życiu rodziny Roklov, ale jej mama oraz siostra nie dadzą jej wytchnienia. Z kolei Noah otrzyma nową propozycję pracy i odkryje gorzką prawdę o swoim zachowaniu w związku.

W rolach głównych powracają Adam Brody i Kristen Bell. Na ekranie partnerują im m.in. Justine Lupe, Timothy Simons, Paul Ben-Victor oraz Tovah Feldshuh.

Kinga Szarlej: "Przy drugim sezonie pierwszy jest wybitny"

Jestem jedną z tych osób, która nie podziela zachwytów serialem "Nikt tego nie chce". Rozumiem, dlaczego zdobył taką popularność i powrócił z nowymi odcinkami. Nie zaskoczę was jednak, mówiąc, że nawet seans drugiego sezonu nie zrobił ze mnie fanki tej słodko-gorzkiej komedii. Co więcej, dochodzę do wniosku, że byłam zbyt surowa wobec pierwszej odsłony. Przy drugim sezonie pierwszy jest niemal wybitny.

Joanne i Noah powracają, a wraz z nimi "nastoletnie" motyle w brzuchu. Po zeszłorocznej premierze serialu bardzo doceniłam, że porusza początkowy okres budowania relacji i pokazuje go u osób dorosłych, jak szkolną miłość - nagłą, beztroską i tak intensywną, że trudno myśleć racjonalnie. Twórcy w drugiej części bardzo usilnie próbowali pociągnąć ten wątek, ale nasi bohaterowie już przeszli etap pierwszego zauroczenia. Teraz odkrywają swoje tajemnice, mierzą się z rodzinnymi problemami i próbują ułożyć swoje życie jako para. Muszę przyznać, że niezwykle irytowały mnie ich sprzeczki, które rozwiązywali już po dwóch kolejnych scenach. Zupełnie tak, jakby scenarzyści zbyt mocno skupili się na postaciach drugoplanowych, a potem w pośpiechu przypominali sobie, że to jednak Joanne i Noah są tu najważniejsi. Mam wrażenie, że zabrakło pomysłu na to, jak dalej poprowadzić ich historię, a próby udowodnienia, że ich wątek wciąż wart jest całego sezonu, wypadają niezwykle słabo.

Nowy sezon bardzo chce nam pokazać, że bohaterowie, których poznaliśmy w pierwszej odsłonie, wcale nie są jednowymiarowi. Morgan, siostra Joanne, nagle zamierza wyjść za mąż, mimo że uwielbia swoje życie singielki. Żona Sashy odkrywa "swoją ciemną stronę" i już nie chce być idealną synową, żoną... ani przyszłą matką. W zasadzie wszystko, co budowało bohaterów, rozpada się jak domek z kart, by pokazać, że w ich życiu też "coś się dzieje" - a to wszystko kosztem głównego wątku miłosnego. Według mnie scenarzyści nieumyślnie sami spisali swoje dzieło na straty - ani humor nie jest tak mocny jak w pierwszym sezonie, ani wątki bohaterów nie porywają na tyle, by wytrwać z nimi przez wszystkie odcinki. 

Na plus zdecydowanie wcielenia aktorskie - Kristen i Adam robią co mogą, by ich bohaterowie nie zginęli w tej plątaninie. Dobrze radzi sobie cała obsada, łącznie z nowym "nabytkiem", czyli Sethem Rogenem. Nie będę zdradzać, w kogo wciela się aktor i reżyser, bo jest to jeden z dobrych, nielicznych żartów w tym sezonie, ale stwierdzam, że Rogen ostatnio jest w swoim "prime time", jeśli chodzi o seriale komediowe (koniecznie obejrzyjcie "Studio").

Nie sądziłam, że to powiem, ale jeśli brakuje wam historii Joanne i Noah, to ponownie obejrzyjcie pierwszy sezon. Tam przynamniej fabuła miała sens. Tu niestety tego sensu zabrakło.

Justyna Miś: "Drugi sezon "Nikt tego nie chce" wypada słabiej, ale do tragedii mu daleko"

Pierwszy sezon "Nikt tego nie chce" wciągnęłam niemal od razu i zaliczam się do grona widzów, którzy bardzo polubili głównych bohaterów. Nie uważam jednak, by była to produkcja wybitna. To raczej solidny serial środka. Ma sympatycznych bohaterów, lekką fabułę i ciekawe spostrzeżenia na temat współczesnych związków. Nie unika przy tym klisz ani naiwnych zabiegów, ale mimo wszystko potrafiłam na to przymknąć oko.

Wyczekiwany przeze mnie drugi sezon jest już dostępny na Netfliksie. Joanne i Noah nadal walczą o swój związek, który na każdym kroku napotyka przeciwności codziennego życia. Wciąż wisi nad nimi kwestia konwersji - bohaterka nadal nie jest pewna, czy jest gotowa zostać żydówką. Na drugim planie poznajemy bliżej relację brata Noaha, Sashy, i jego żony Esther. W ich małżeństwie nie dzieje się najlepiej. Próbują odpowiedzieć sobie na pytanie, czy dawne uczucie wciąż w nich płonie. Trzecim wątkiem jest niespodziewana miłość w życiu siostry Joanne, Morgan.

Doceniam, że twórcy w tym sezonie postawili na kontrasty: wieloletnie małżeństwo, kilkumiesięczny związek i świeżą relację. Warto podkreślić, że Sasha i Esther postanawiają walczyć o siebie. Dzięki rozmowie i wspólnym staraniom próbują uratować swoje małżeństwo. Rzadko kiedy w produkcjach o współczesnych relacjach pokazuje się taki obraz: bez zdrad i szybkich rozstań, za to z dwojgiem ludzi, którzy naprawdę chcą coś naprawić.

Niestety, najsłabiej wypada główny wątek. Z rozczarowaniem muszę przyznać, że to dopiero drugi sezon, a twórcy już zaczynają się powtarzać. O ile w pierwszej odsłonie "docieranie się" Joanne i Noaha miało sens na początkowych etapach ich relacji, tak teraz brakuje między nimi głębi i dojrzałych decyzji. Również poczucie humoru, za które tak polubiłam ten serial, jest w nowych odcinkach wyraźnie słabsze. Na dodatek coraz bardziej widać, jak uprzywilejowani są bohaterowie. Prowadzą wygodne życie w Los Angeles, nie muszą zbyt często martwić się pracą ani pieniędzmi, co znacznie oddala widza od ich problemów.

Nie jestem też pewna, czy przekonuje mnie dynamika między postaciami kobiecymi. Z jednej strony relacja siostrzeńska Joanne i Morgan momentami działa na nerwy, zwłaszcza gdy jedna robi drugiej na złość i wykazuje brak wyrozumiałości. Mimo to są to relacje, które się rozwijają. Owszem, Joanne i Morgan muszą się pokłócić, jak to bywa w rodzeństwie, ale pozwala im to lepiej zrozumieć siebie nawzajem i ostatecznie pogodzić się. Z kolei Esther do tej pory była raczej przedstawiana w negatywnym świetle, a w drugim sezonie jej postać ulega zmianie, przede wszystkim dzięki innemu nastawieniu do Joanne.

Drugi sezon "Nikt tego nie chce" wypada słabiej, ale do tragedii mu daleko. Nadal czekam na kontynuację i mam nadzieję, że tym razem twórcy mnie pozytywnie zaskoczą.

Zobacz też: Netflix bierze się za kolejną kultową grę. Fani już nie mogą się doczekać

swiatseriali
Dowiedz się więcej na temat: Nikt tego nie chce | Adam Brody | Kristen Bell | Netflix: Seriale
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL