Netflix: Seriale
Ocena
serialu
7,6
Dobry
Ocen: 774
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Polska adaptacja powieści mistrza kryminału. "To jest magiczny moment"

"To połączenie amerykańskiej wrażliwości z mojej książki z polską kulturą i uczuciowością - i ta hybryda czyni ten serial odmiennym od książki, co bardzo mi się podoba. Nie chcę powtarzać powieści" - mówi Harlan Coben. W rozmowie z Interią pisarz oraz Maria Dębska, która w "Tylko jedno spojrzenie" wciela się w główną bohaterkę, zdradzili kilka sekretów produkcji, opowiedzieli o swoim pierwszym spotkaniu oraz o tym, czy wolą zarywać noc, aby obejrzeć serial czy jednak czekać z niecierpliwością na emisję kolejnych odcinków.

Katarzyna Ulman, Interia: Dzień dobry. Fantastycznie jest was dzisiaj tutaj spotkać i porozmawiać o najnowszym serialu Netflixa "Tylko jedno spojrzenie".  Na początek myślałam o dwóch krótkich pytaniach na rozgrzewkę. Harlanie, zawsze zastanawiałam się w czym tkwi tajemnica tego, jak napisać wspaniałą intrygę.

Harlan Coben: Sądzę, że potrzebne są trzy składniki - trzeba pobudzić wyobraźnię; sprawić, żeby odbiorcy zastanawiali się, co wydarzy się dalej oraz podwyższyć im adrenalinę. Jednak najważniejszą rzeczą, kluczem serialu "Tylko jedno spojrzenie", jest wywołanie emocji. Musi zależeć ci na tym, co stanie się z jej postacią, musisz towarzyszyć w jej podróży, a na koniec, nie zdradzając niczego, mam nadzieję, że uronisz łzę. W większości moich seriali chcę mieć wieli zwrot akcji, zaskoczyć i nabrać widza. I tutaj mamy to wszystko, ale ważniejsze dla nas było, aby ukazać te emocje. Chcieliśmy, żebyście naprawdę je poczuli i moim zdaniem to w tych polskich serialach widać znakomicie, a w "Tylko jedno spojrzenie" w szczególności.

Reklama

I to doskonale widać. Pozostając w temacie naszych kryminałów i thrillerów. Marysiu, jako fanka i aktorka, za co lubisz ten gatunek? Co najbardziej cię w nim przyciąga?

Maria Dębska: To był mój pierwszy kryminał, w jakim mogłam zagrać, więc dużo rzeczy było dla mnie nowych. Lubię oglądać kryminały, natomiast to, co było absolutnie fascynujące... Pracuję na emocjach i zawsze zadaję sobie podstawowe pytanie: co czuje mój bohater? Co to jest za moment, co było, co będzie, czego się boi, czego pragnie. Muszę odpowiedzieć sobie na te wszystkie pytania.

- Tutaj poza budowaniem psychologicznie skomplikowanej postaci, z czego się bardzo cieszę, była do przeprowadzenia kryminalna historia - nie mogłam się kierować tylko i wyłącznie emocjami. Scena nie mogła pójść tylko i wyłącznie za nimi i skończyć się tam, gdzie czułam - musiała też nas prowadzić dalej w tej intrydze.

- Dla mnie było to cudowne połączenie dwóch składników, to znaczy emocji mojej bohaterki - żeby wszystko było wiarygodne, poruszające; żeby chwytało widza, a z drugiej strony, aby ten kryminał wciągał. To dała nam już powieść Harlana, której adaptacją jest "Tylko jedno spojrzenie", ale my musieliśmy to utrzymać; unieść tak (...) żeby widza mylić, wodzić za nos, aby był czasem krok przed, czasami krok za Gretą. Cały czas mieć na uwadze to, żeby ten kryminał się toczył - przytrzymał widza, a z drugiej strony, żeby wszystko było wiarygodne emocjonalnie.

Zobacz też: Ten kryminał Netflixa od razu obejrzycie w całości. Wciąga od pierwszych minut

Marysiu, jak zaznaczyłaś, Greta jest bardzo skomplikowaną postacią, . To, co mnie zafascynowało to fakt, że ona ma w sobie niesamowicie wiele warstw. Zmaga się z traumą z przeszłości; jest matką; jest kobietą, która próbuje rozwiązać zagadkę zniknięcia jej męża. Jakie to doświadczenie - zagranie takiej postaci i jakie trudności wiązały się ze stworzeniem tej bohaterki?

Maria Dębska: Dużo tu było nowości dla mnie. I bardzo się cieszę, ponieważ bardzo lubię robić rzeczy po raz pierwszy. Zagranie matki tak, żeby było to wiarygodne - że mam tak duże dzieci i jest to niezwykle silna oraz ważna relacja w naszej historii - było na pewno wyzwaniem i dużą przyjemnością. Dostałam prezent w postaci bohaterki, którą poznajemy w dwóch przestrzeniach czasowych - kiedy jest młoda, szalona, jeszcze wielu rzeczy się nie boi, lubi ryzykować, zakochuje się. Łatwo ulega emocjom. Potem widzimy ją piętnaście lat później, czyli dzisiaj, w momencie, w którym jest już zupełnie inną osobą. Musi zmierzyć się z tym, co stało się w przeszłości. Z jednej strony mamy kryminalną historię, z drugiej - głęboki psychologiczny portret, a do tego bardzo dużo scen akcji (...) To były wyzwania, ale bardzo się z tego cieszę. Dużo wyzwań, z jednej strony psychologicznych, emocjonalnych, a z drugiej strony - bardzo dla mnie interesująca praca nad kryminałem, jeśli chodzi o konstrukcję całości.

Mówiąc o konstrukcji... Harlanie, czy mógłbyś powiedzieć, a właściwie przeprowadzić mnie przez ten proces - zaadaptowania powieści na potrzeby serialu. "Tylko jedno spojrzenie" to trzecia polska produkcja, która powstała na podstawie twojej książki po "W głębi lasu" i "Zachowaj spokój". Na początku był kilkuletni kontrakt z Netflixem, prawa do adaptacji. Co dalej?

Harlan Coben: Razem w Netflixem dyskutowaliśmy o tym, gdzie umiejscowić akcję konkretnej powieści, co gdzie lepiej zagra; które historie chcieliśmy przedstawić i gdzie znajdziemy odpowiednich reżyserów, scenarzystów oraz aktorów. W przypadku "Tylko jedno spojrzenie" zdecydowaliśmy się na Polskę. Później startujemy - czytamy książkę i zastanawiamy się ile potrzebujemy odcinków. Jednym z plusów Netflixa jest to, że to mogą być cztery odcinki, lub sześć czy osiem. W tym przypadku sześć wydawało się idealną liczbą, a samo "Tylko jedno spojrzenie" będzie interesującą, porywającą opowieścią - całkowicie inną od "W głębi lasu" czy "Zachowaj spokój".

- To jest historia o kobiecie, która przeszła w życiu bardzo wiele. Podobał mi się też pomysł, który wymyśliłem wiele lat temu, kiedy otworzyłem kopertę ze zdjęciami. Zacząłem je przeglądać i znalazłem jedno, którego nie kojarzyłem. Powiedziałem: 'co by się stało, gdyby było tu zdjęcie, którego nie zrobiłem? Co jeśli to zdjęcie zmieniłoby moje życie?'.

- Z tego ziarenka powstało "Tylko jedno spojrzenie". Doszliśmy do wniosku, że zagra to dobrze w polskim serialu, ponieważ to emocjonalna opowieść, a polscy filmowcy są w niej świetni. Macie też wspaniałych aktorów - we wszystkich trzech serialach, szczególnie moja gwiazda obok. To jest wspaniałe i ważne, ponieważ ten serial opowiada o emocjach. Możemy więc trochę zwolnić oraz poświęcić trochę czasu na poczucie tych emocji, a później zająć się pościgami samochodowymi, wydarzeniami na koncercie oraz tym, co wydarzy się później.

Tym, co spodobało mi się w "Tylko jednym spojrzeniu" był fakt, że serial ma odpowiednią liczbę odcinków, tempo, a każdy punkt fabularny jest zaakcentowany. Kontynuując naszą rozmowę chciałabym zapytać cię o to, jak mocno jesteś zaangażowany w produkcję twoich serialowych adaptacji, jeżeli chodzi o seriale hiszpańskie, francuskie, polskie i angielskie. Zmiany w stosunku do oryginalnej książki są potrzebne - w zależności od lokacji, środowiska i kraju. Jak wygląda twoja praca? Konsultujesz scenariusze? Akceptujesz te zmiany?

Harlan Coben: Każdy kraj jest inny. W przypadku angielskich seriali jestem najbardziej zaangażowany, ponieważ mogę uczestniczyć w codziennych pracach i wiem, co się mówi. Muszę ufać swoim partnerom. Kiedy piszę powieść, jestem dyktatorem - jestem pisarzem, aktorem, reżyserem, nawet dyżurnym planu, choć nie wiem, kto to jest. Jestem wszystkim. Jednak przy współpracy, lubię odpuszczać i mogę sobie na to pozwolić. Uwielbiam pracować z innymi oraz rozmawiać z innymi osobami zaangażowanymi w serial. Kręcąc ten serial dostajemy polski punkt widzenia i to jest dla mnie piękno tej produkcji.

- To połączenie amerykańskiej wrażliwości z mojej książki z polską kulturą i uczuciowością - i ta hybryda czyni ten serial odmiennym od książki, co bardzo mi się podoba. Nie chcę powtarzać powieści. Sądzę, że taka hybryda jest czymś lepszym niż osobna rzecz. Przyjmuję to. I biorę we wszystkim udział o wiele częściej niż wydaje się ekipie.  Aktorzy prawie mnie nie widzą, ale zależy mi bardzo na tym, jak serial zostanie odebrany i jak wyjdzie. Dyskutowaliśmy więc o wszystkim cały czas.

Miałam przyjemność rozmawiać z tobą kilka lat temu - przed premierą "W głębi lasu". Wspomniałeś wtedy, że adaptacje twoich książek są jakby coverami utworów. Jakie covery tworzą polscy scenarzyści - Agata [Malesińska - przyp. red.], Maciej [Kowalewski - przyp. red.] oraz producenci - Andrzej Muszyński?

Harlan Coben: To jest rock'n'roll. Po pierwsze, jedną z rzeczy, o których rozmawialiśmy, jest fantastyczna piosenka z serialu. Śpiewa ją Jimmy. Kiedy pisałem książkę mogłem powiedzieć, że jest świetna, a teraz za każdym razem  kiedy jej słuchaliśmy, zaczynaliśmy ją śpiewać. Tak wpada w ucho. I znowu muszę powiedzieć, jak świetni są polscy filmowcy. Wszystko zostało pięknie nakręcone i ta obsada. Miałem szczęście spotkać się z całą obsadą z "W głębi lasu", "Zachowaj spokój" i "Tylko jedno spojrzenie". To była dla mnie bardzo emocjonalna noc, zobaczyć ich wszystkich w jednym miejscu. Patrzyłem wokół i nie widziałem ani jednej osoby, którą bym zamienił w obsadzie tych seriali. Nikt mnie nie rozczarował. Sądzę, że aktorzy to jeden ze znaków firmowych polskiego kina.

Zobacz też: "W głębi lasu": Polski zespół zrobił świetny cover mojej powieści [wywiad z Harlanem Cobenem]

Mieliście okazję poznać się wcześniej - np. podczas rozmowy na Zoomie?

Maria Dębska: Rozmawialiśmy na Instagramie, zanim się poznaliśmy. Dopiero wczoraj widzieliśmy się osobiście. To było fantastyczne (...) Tak naprawdę od momentu castingu czułam obecność Harlana i wiedziałam, że jest z nami i nad nami czuwa. To nie jest tak, że on tę swoją historię zostawia. Jest trochę takim naszym ojcem i mimo, że go nie było, nie widziałam go, to czuliśmy jego obecność bardzo intensywnie, zarówno przed zdjęciami, jak i podczas kręcenia. Wczoraj nareszcie się poznaliśmy.

Wspaniale jest usłyszeć te historie właśnie zza kulis, o zespole. Zapytam jeszcze o jedną rzecz - Harlanie, masz już jeden serial wyprodukowany, drugi dostaje zielone światło na realizację. Co najbardziej cieszy cię, kolejna adaptacja twojej książki trafi na ekran, a twoi bohaterowie dostają w pewnym sensie nowe życie?

Harlan Coben: Cały czas jestem zestresowany, więc nie jestem szczęśliwy, dopóki nie skończymy pracy. Chcę, żeby się udało, a to uczucie nigdy cię nie opuszcza - bez względu na to ile seriali nakręciłeś, albo ile ról zagrałeś. Zawsze będziesz się stresował. Stresujemy się nawet teraz. Uwielbiamy ten serial, jesteśmy zadowoleni z tego, jak wyszedł i nie możemy doczekać się, żeby podzielić się nim z polskimi widzami. To jest magia, magiczny moment.

- Dla nas nie jest to serial dopóki ludzie go nie zobaczą. To jest trochę jak to powiedzenie o tym, czy jak drzewo upadnie w lesie i nikt tego nie widzi, to słychać dźwięk tego upadku. Tak samo jest w przypadku serialu, którego nikt jeszcze nie widział. Kiedy go zobaczą - wchodzimy do gry. My rzucamy piłkę, widzowie ją łapią. Nie można bić braw jedną ręką, musisz mieć dwie. Widzowie są więc tą drugą. Czekamy z niecierpliwością, jak publiczność odbierze serial i chcemy, żeby wszystko odczuli; aby sceny ich pochłonęły i martwili się o Gretę. A na koniec - chcemy, żeby byli usatysfakcjonowani uzyskanymi odpowiedziami oraz byli emocjonalnie zaangażowani. Taką mam nadzieję. I jeszcze chcę, aby szybko obejrzeli serial - powiedzieli, że zobaczą tylko jeden odcinek i nagle jest pierwsza w nocy, a oni obejrzeli już wszystkie sześć odcinków.

Muszę o to zapytać - lubicie bardzie binge-watching i obejrzenie serialu w jedną noc, czy raczej wolicie sobie dawkować odcinki i na nie czekać?

Harlan Coben: Lubię binge-watching. Tak samo jest z moimi książkami. Chcę, żebyś o 22 poszła do łożka i zaczęła czytać z zamiarem przeczytania dziesięciu stron, ale pochłonęłaś całą książkę. Czasami spotykam kogoś i ta osoba mówi mi, że zostało jej trzydzieści stron do końca powieści. A ja na to: "I wyszedłeś z domu"? Uznaję wtedy, że nie wykonałem dobrze swojej pracy.

Maria Dębska: Ja mam inaczej. Uwielbiam uzależniać się od serialu i tęsknić za nim, że po prostu biegnę do domu, żeby zobaczyć kolejny odcinek. Jakbym zobaczyła całe sześć odcinków w całości to trochę czuję jakbym szybko zjadła pyszne ciastko. Ja lubię te momenty, że tęsknię, chcę wrócić i wiedzieć co dalej. Pomiędzy odcinkami kombinuję, mogę analizować szczegóły oraz przeżyć szczegóły, jeżeli mija nawet krótki czas między odcinkami. Czasami nie wytrzymuję jednak z  tęsknoty - jeżeli mam wolną połówkę dnia i coś mnie wciągnie, to oglądam w całości i rozumiem Harlana. Trochę bym chciała, żebyście tak wpadli i obejrzeli "Tylko jedno spojrzenie" w całości, ale jednak ta tęsknota i ta relacja, którą nawiązuje się z serialem jest też wspaniała.

Harlan Coben: To jest bardzo polska odpowiedź i dlatego tak bardzo mi się tu podoba. Polacy są bardzo refleksyjni  i wiem, że moi polscy czytelnicy najpierw zobaczą serial, później przeczytają książkę kolejny raz, a później będą o niej dyskutować. Poświęcą jej czas i będą się nią delektować.

Zobacz też: Zaginęła 25 lat temu podczas obozu. Doszło do przełomu w śledztwie

swiatseriali
Dowiedz się więcej na temat: Maria Dębska | Netflix: Seriale | Harlan Coben | Piotr Stramowski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy