"Breaking Bad": Aaron Paul nie otrzymuje wynagrodzenia za hitowy serial?
"Breaking Bad" to jeden z największych serialowych hitów ostatnich lat. Chociaż serial AMC zakończył się dekadę temu, to nadal jest jednym z najpopularniejszych tytułów Netflixa. Na fali strajku SAG-AFTRA jeden z gwiazdorów serialu wyznał, na jakie wynagrodzenie ze streamingu może liczyć.
Od czasu debiutu w 2008 roku historia chorego na raka płuc, niedocenianego nauczyciela Waltera White'a, który wspólnie ze swoim byłym uczniem, Jessem Pinkmanem, zaczyna produkować i sprzedawać metamfetaminę, aby zapewnić rodzinie byt, zyskał miano najlepszego serialu wszech czasów. "Breaking Bad" zdobył uznanie widzów oraz krytyków. W sumie został nagrodzony aż 16. statuetkami Emmy.
Jedną z gwiazd serialu jest Aaron Paul. Aktor zyskał ogromną sławę i dzisiaj nie może narzekać na pracę. Wystąpił m.in. w "Westworld" czy ostatnim sezonie "Czarnego lustra". Chociaż współpracuje z Netflixem, to nie szczędzi portalowi krytyki.
Aaron Paul jako członek SAG-AFTRA bierze udział w strajku scenarzystów i aktorów. Jednym z postulatów protestujących jest uwzględnienie w umowach zmian, jakie zaszły w rynku w ciągu ostatnich lat. Chodzi m.in. o zyski z dzieł eksploatowanych w serwisach streamingowych. Aktorzy protestują także przeciwko wykorzystywaniu komputerowych wizerunków ich twarzy i żądają wynagrodzenia za każdorazowe użycie tej technologii.
Odtwórca Jessego Pinkmana wyznał w ostatnim wywiadzie, że nie otrzymuje od Netflixa wynagrodzenia za "Breaking Bad". "Szczerze mówiąc, nie dostałem od Netflixa ani grosza za serial Breaking Bad. Według mnie jest to szaleństwo. Myślę, że wielu właścicieli tych platform streamingowych wie, że nie płacenie ludziom godziwej pensji uchodzi im na sucho. Teraz nadszedł czas, aby nadrobić zaległości" - powiedział aktor.
Do słów kolegi z planu odniósł się również Bryan Cranston. "Nie robimy z nich [Netflixa] wroga. Nie są źli. To ludzie, z którymi wszyscy będziemy jeszcze kiedyś pracować. Chcemy tylko żeby zobaczyli, jak wygląda rzeczywistość" - przyznał.