"Na Wspólnej": Był tylko pocieszycielem?
Szczęście nie opuszcza Dobromira Dymeckiego. Zwłaszcza do ról dobrych chłopaków. W takich wcielił się w serialach „Na Wspólnej” i „Barwy szczęścia”. Już wkrótce zobaczymy go także w kolejnej odsłonie „Rancza”.
Ma pecha ten pana Kazik z "Na Wspólnej" - pokochał Magdę (Karolina Nolbrzak), a ona wciąż myśli o innym...
- ... i tylko pociesza się tym Kazikiem. Nic z tego chyba nie będzie.
A on się tak stara!
- Trzeba przyznać, że jest dzielny, próbował już różnych strategii, wciąż walczy o jej serce. Ja bym się dawno poddał.
Pańscy bohaterowie to zwykle "porządne chłopaki" - jak Kazik i Przemek z "Barw szczęścia".
- Cóż robić? Muszę się z tym mierzyć. Sam jestem strasznym łajdakiem (śmiech), nie mam więc pojęcia, dlaczego tak mnie widzą. Może to przez ten jasny koloryt.
Wyróżnia się pan nie tylko kolorem, ale i wzrostem - blisko dwumetrowym. To rzadkość wśród aktorów.
- Już w szkole filmowej mówili mi, że będę zmorą operatorów. Technika pokonała jednak ten problem. Kiedyś kręcono "z ręki" i rzeczywiście bywało, że aktor musiał grywać na klęczkach, a operator wchodzić na skrzynkę. Teraz kamery są na statywach, obraz przetwarza się komputerowo. Każdy się zmieści w kadrze.
Nie trzeba zatem panu dobierać specjalnie partnerki?
- Trudno by było mi znaleźć równą wzrostem. A tak się składa, że mam szczęście do niewysokich koleżanek. Teraz też. W "Ranczu" gram w parze z Agnieszką Pawełkiewicz, która jest również malutka.
Dołączył pan do obsady?
- Tak. Jesteśmy w trakcie zdjęć. Mój bohater jest fajnym, trochę gapowatym leśnikiem. Znowu porządny, romantyczny facet.
I znowu znany serial. Szturmują już zastępy fanek?
- Żeby aż tak, to nie! Ale zaraz pewnie poczuję ten powiew popularności (śmiech).
A mogło być tak, że zamiast popularnym aktorem, zostałby pan dobrym lekarzem.
- Rzeczywiście w tym kierunku zmierzałem... Najpierw w szkole, gdzie moim ulubionym przedmiotem była biologia, która wchodziła mi do głowy bez trudu, potem na kierunku medycznym, który przez jakiś czas studiowałem. Dopóty, dopóki nie spróbowałem zdać do szkoły filmowej. Z miejsca zakochałem się w jej atmosferze i medycyna wyparowała mi z głowy! Na co dzień pracuję w teatrze, jestem otwarty na różnorodne wyzwania w tym pięknym, acz nieprzewidywalnym zawodzie, który wybrałem.
Tegoroczne lato spędza pan głównie w pracy. Czy planuje pan wypoczynek?
- Tak. Wybieram się do Wenecji, w czasie gdy trwać będzie biennale sztuki i festiwal filmowy. Nagromadzę więc dużo nowych, ciekawych wrażeń. Taką mam nadzieję.
Rozmawiała Jolanta Majewska-Machaj