Kuba i Igor dorastali razem
Kuba Wesołowski miał 17 lat, kiedy po raz pierwszy zagrał w "Na Wspólnej". Dziś nie wyobraża sobie życia bez aktorstwa, choć zamiast Akademii Teatralnej ukończył dziennikarstwo.
Jak to jest rosnąć razem z bohaterem serialu?
Kuba Wesołowski: - To złożona sprawa. Po pierwsze, Igor to nie jestem ja. Choć przybywa lat i jemu, i mnie, to jednak mamy odmienne podejście do życia, inne problemy. Ale polubiłem tego bohatera, gram go już 8 lat, to kawał czasu. Chyba nic dziwnego, że ludzi z planu 'Na Wspólnej' traktuję jak moją drugą rodzinę.
Igor się zmienił, czy na korzyść?
- Myślę, że tak. Przestał być już chłopcem, stał się mężczyzną. Zrobił się poważny, chce uporządkować swoje życie. Już potrafi wziąć na siebie odpowiedzialność, jest ojcem małej Julki i chce z jej matką, Magdą (Karolina Nolbrzak), utrzymywać poprawne stosunki, co nie zawsze będzie łatwe.
A czy Igor pana nie nudzi?
- Nie. Mam to szczęście, że mogę brać udział także w innych produkcjach. Mam odskocznię od Igora choćby w "Czasie honoru", który opowiada o cichociemnych i II wojnie. To inne czasy, inne ubiory. Wystąpiłem też w horrorze. A na wiosenną premierę czeka nowy serial historyczny "1920. Wojna i miłość".
Kogo pan w nim gra?
- Bronka Jabłońskiego, szlachcica z zaboru rosyjskiego. Akcja rozpoczyna się w 1918 roku, kiedy Polska jest jeszcze pod zaborami, powoli następują zmiany, odzyskujemy niepodległość. Bronka poznajemy jako oficera rosyjskiej armii, który wpada w ręce bolszewików, ale udaje mu się zbiec. Dużo fajnych zdjęć miałem w siodle i z szablą.
A którego bohatera najbardziej Pan lubi?
- Dziennikarze często zadają mi to pytanie. Nie umiem na nie odpowiedzieć. Ja nie oceniam postaci. To zadanie aktorskie do wykonania. Natomiast lubię, jak bohater się zmienia. W "Czasie honoru" Michał to na początku taki fircyk, luzak. Na pierwszy rzut oka zupełnie nie pasuje do cichociemnych. Oni, mimo młodego wieku, są poważni, odpowiedzialni, ogromną wartość ma dla nich honor i ojczyzna. Michał jest w życiu prywatnym lekkoduchem. Ale ma w sobie coś niesamowitego: mimo braku doświadczenia bojowego, przecież nigdy wcześniej nie był prawdziwym żołnierzem, ma szósty zmysł i chce się bić. Nie mogę się doczekać czwartej odsłony tego serialu, która będzie rozgrywać się tuż po wojnie.
Czy te historyczne seriale rozbudziły w Panu zainteresowanie polską historią?
- Zawsze mi było blisko do historii. A te produkcje tylko pogłębiły moją ciekawość i chęć drążenia.
Mroczne średniowiecze też Pana interesuje?
- No nie, raczej skupiam się na burzliwych dziejach XX wieku. Jestem dość dociekliwy. Kiedy na przykład jechałem do Hiszpani, przeczytałem kilka książek o tym kraju, także powieści, np. 'Katedrę w Barcelonieą czy 'Cień wiatru'. Zresztą właśnie w Barcelonie ogromnie się zakochałem.
A co jeszcze Pan lubi?
- Hm... Biegać. Brałem nawet udział w Maratonie Warszawskim.
Z Kubą Wesołowskim rozmawiała Ewa Modrzejewska.