"Na dobre i na złe": Tadek umiera!
Tadek (Marcin Urbanke), który do ostatniej chwili będzie pomagał ofiarom wybuchu gazu w leśnogórskim szpitalu, zostanie przygnieciony sprzętem medycznym. Ciężko rannego stażystę znajdzie salowa Halinka (Joanna Jarmołowicz). Janusza (Tomasz Dedek) dopadną wyrzuty sumienia, że nie zdąży naprawić swoich błędów wobec syna…
Jak informowaliśmy jako pierwsi w tym artykule, w leśnogórskim szpitalu dojdzie do wybuchu gazu. Ze światem żywych pożegna się mecenas Kasia Smuda (Ilona Ostrowska), a życie Blanki (Pola Gonciarz) i Krzysztofa (Mateusz Damięcki) zawiśnie na włosku.
W pewnym momencie ratujący innych Tadek opadnie z sił i osunie się na ziemię.
- Panie doktorze?... Tadek?... Spójrz na mnie! - zacznie krzyczeć przerażona Halinka.
- On umiera!!! Doktorze Borucki! O, Jezu... Nie umieraj, proszę cię... Nie umieraj, nie umieraj!... - doda salowa.
Krzyk Halinki dotrze do Molendy (Filip Bobek), który natychmiast ruszy na ratunek.
- Tadek? Co z tobą? - zapyta anestezjolog.
- Dostałem w brzuch... Jest napięty... i boli... Chyba krwawię do środka... - usłyszy w odpowiedzi.
Chwilę później Tadek straci przytomność. W tym czasie Janusz będzie czekał pod szpitalem na wieści na temat swego syna.
- Byłem okropnym ojcem... Gorszym nawet od mojego! - zwierzy się senior próbującej pocieszyć go Lucynie (Anna Samusionek).
- Rodzic też człowiek... I ma prawo do błędów - stwierdzi matka Hani (Marta Żmuda Trzebiatowska).
- Nawet nie wiedziałem, że się urodził... - zacznie wyliczać wszystkie swoje grzechy stary Borucki. - Tak zabalowałem. Jego matka musiała sama na piechotę pójść do szpitala. Całą kasę z komunii mu zwinąłem, żeby pograć w kasynie... I nawet nie pamiętam, kiedy obchodzi urodziny!... A jeśli... jeśli już nie zdążę tego naprawić?
Czy lekarze zdołają uratować życie Tadkowi?