Mateusz Damięcki wszystko zawdzięcza mamie. "Niech mówią, że jestem maminsynkiem"
Mateusz Damięcki, czyli doktor Krzysztof Radwan z "Na dobre i na złe", nigdy nie krył, że to, kim jest - jako mężczyzna i jako aktor - zawdzięcza rodzicom. - Pozwolili mi realizować marzenia, dawali swobodę, a jednocześnie pilnowali, żeby sodówka nie uderzyła mi do głowy - mówi aktor.
Mateusz Damięcki nie wstydzi się głośno mówić, że kocha rodziców. "Wiem, że to niemodne, ale mogę być niemodny" - deklaruje aktor.
Joanna Damięcka miała niespełna 23 lata, gdy w 1981 roku - dokładnie tydzień przed Dniem Matki - urodziła Mateusza. Zdecydowała wtedy, w porozumieniu z mężem Maciejem Damięckim, że nie pójdzie do pracy, ale zajmie się synem. Cztery lata później na świat przyszła Matylda, więc - jak mówi - urlop macierzyński nieco się jej wydłużył.
"Postanowiliśmy z mężem, że pierwsze dziesięć lat będę z dziećmi. Oczywiście imałam się różnych zajęć, bo nie można być tylko w pieluchach, ale dzieci zawsze były najważniejsze" - wspomina.
Mateusz i Matylda byli całym jej światem, nic więc dziwnego, że kiedy zaczęli grać w serialach i filmach, zdecydowała się zostać ich agentką.
"Nikt nie zadba o interesy dzieci lepiej niż matka" - twierdzi Mateusz Damięcki i dodaje, że wszystko zawdzięcza mamie.
"Niech mówią, że jestem maminsynkiem, ale to dzięki jej miłości jestem tym, kim jestem i... w ogóle jestem" - wyznał kiedyś w wywiadzie.
"Kiedy w piątej klasie podstawówki koledzy znęcali się nade mną fizycznie i psychicznie, mama przychodziła na lekcje wychowawcze, żeby coś z tym zrobić. Była twarda" - napisał niedawno w mediach społecznościowych, dodając, że gdyby nie mama, chyba nie przetrwałby w szkole.
Poza tym to właśnie mama nauczyła go jeździć samochodem i mówić po rosyjsku, co bardzo mu się po latach przydało, pilnowała, by nie zaniedbywał nauki i żeby niczego mu nie brakowało. Mamie Mateusz zawdzięcza też zamiłowanie do porządku.
"Dzieci nie mogły pójść spać, dopóki nie posprzątały swojego pokoju. Przyzwyczaiły się, że zanim kąpiel, kolacja i dobranocka, to najpierw sprzątanie" - opowiada Joanna Damięcka.
Choć zawsze miała na syna i córkę oko, dawała im jednak dużo swobody, bo chciała, aby od małego byli samodzielni. "Swoboda uczy podejmowania szybkich decyzji" - tłumaczy.
Ufała im, a oni nigdy jej nie zawiedli.
Mateusz doskonale pamięta wieczory spędzane za kulisami teatru, w którym grał jego ojciec. Był kilkuletnim brzdącem, kiedy postanowił pójść w jego ślady.
"Zawód aktora wydawał mi się najpiękniejszy na świecie, bo na chwilę pozwalał zmienić się w kogoś innego" - wspomina.
Tato do dziś jest dla niego autorytetem i najlepszym przyjacielem. Ale to jednak do mamy dzwoni, gdy ma jakiś problem. Jej jako pierwszej powiedział, że Patrycja, z którą ożenił się we wrześniu 2010 roku, zostawiła go niespełna pół roku po ślubie. Jej jako pierwszej przedstawił Paulinę, którą nazywa miłością swojego życia i która 20 stycznia 2018 roku została jego żoną. Joanna Damięcka uwielbia synową, jest też po uszy zakochana we wnukach: 5-letnim Franciszku i 3-letnim Ignacym.
Joanna Damięcka nie kryje, że bycie matką przez 24 godziny na dobę, gdy dzieci były małe, wcale nie było spełnieniem jej marzeń, a wręcz nieźle dało jej w kość.
"Bywałam zmęczona, niewyspana, czasem dawałam dyla z domu chociaż na dwie godziny" - opowiada.
Z drugiej strony - rzucała wszystko, jeśli syn czy córka jej potrzebowali.
"Nie opuściłam żadnego zebrania rodziców w szkole, żadnego występu, żadnej premiery" - mówi.
Nawet teraz, choć oboje już dawno wyfrunęli z rodzinnego gniazda, zawsze ma dla nich czas.
"Macierzyństwo jest do końca życia. Jestem z mężem ponad 40 lat i on wie, że jest ważny, ale dzieci są na pierwszym miejscu. Jakby trzeba było, oddałabym im serce, obie nerki, wątrobę - wszystko! One to wiedzą" - powiedziała niedawno.
Choć Maciej Damięcki kocha swoje dzieci ponad wszystko, starał się nie ingerować za bardzo w ich sprawy. Żartuje, że czuwał nad Mateuszem i Matyldą, zachowując bezpieczny dystans. Jest doświadczonym aktorem, a jednak powstrzymywał się od udzielania im, a zwłaszcza synowi, rad. Powtarzał mu tylko, żeby zawsze z wielką pokorą podchodził do aktorstwa.
"W domu nauczono mnie, bym nie był za bardzo pewny siebie, bo na tej pewności mogę się kiedyś przejechać" - twierdzi dziś Mateusz.
Ojciec wiele razy mówił mu, że aby odnieść sukces, trzeba naprawdę ciężko pracować...
Mateusz Damięcki, pytany, za co najbardziej jest wdzięczny rodzicom, bez wahania mówi, że za pozwolenie mu na realizację marzeń i za miłość. I to nie tylko tę, którą go obdarzali i wciąż obdarzają. Tacie aktor zawdzięcza miłość do teatru, mamie miłość do samochodów.
"Ona w naszej rodzinie jest prawdziwym specem od motoryzacji. Ojciec co prawda jest bardzo dobrym kierowcą, ale to mama ma prawdziwy talent. Brała nawet udział w rajdach samochodowych, prowadzi ciężarówki" - mówi z dumą.
(Wypowiedzi Mateusza Damięckiego pochodzą w wywiadów dla magazynów "Gala", "Twój Styl", "Angora", "Pani" i "Viva!". Wypowiedzi Joanny Damięckiej pochodzą z wywiadu dla portalu Kobieta.onet.pl)