Zmagała się z chorobą na planie
Aktorka Małgorzata Pieńkowska ponad osiem lat temu dowiedziała się, że ma raka. Choroba nie była dla niej wyrokiem. Pomimo diagnozy nie zrezygnowała z roli Marii Zduńskiej w serialu "M jak miłość".
Choć Pieńkowska nie lubi mówić o swojej walce z nowotworem, tym razem zrobiła wyjątek. W wywiadzie dla "Gali" zdradziła, jak się wtedy czuła.
- Co trzeba - wypłakałam, do czego trzeba było się przyznać - przyznałam, a kiedy musiałam, to poddawałam się losowi. Miałam dla kogo żyć: córka, rodzice, praca... I chciałam żyć. Miałam 38 lat. - powiedziała.
Wieść o jej chorobie szybko rozprzestrzeniła się w środowisku aktorskim. Na plan "M jak miłość" jeździła w czapce baseballowej, bo jak mówi, czuła się w niej silniej, pewniej. Jednak jej organizm nie zawsze dawał radę. Kilkakrotnie zdarzyły się jej zasłabnięcia.
- Bywałam zmęczona na planie. Na przykład grałam, grałam, grałam i nagle "pach", upadałam na ziemię, zasypiałam. Pamiętam, że podczas jednej z takich sytuacji Adaś Iwiński, drugi reżyser, krzyknął: "Cicho, Małgosia śpi" (...) Miałam luksus pracy z ludźmi, którzy byli wrażliwi, ale nie okazywali mi współczucia - opowiada aktorka w tym samym wywiadzie.
Pieńkowska zdradza też, dlaczego postanowiła zrezygnować z produkcji, z którą była związana kilkanaście lat. - Zrozumiałam, pewnie z wiekiem, że jestem jak roślina, którą trzeba pielęgnować. Jeżeli jest inaczej, to nie chcę dalej pracować. (...) Dopóki ten mój serialowy kontrakt był bardzo partnerski, to partnersko grałam, kiedy przestał takim być, powiedziałam: "Pora zamykać te drzwi". - wyznaje.
Aktorka nie boi się nowych wyzwań. Wyprodukowała swoja własną sztukę teatralną "Więzy rodzinne". Czy zobaczymy ją jeszcze na małym ekranie? Tej tajemnicy na razie nie zdradza...