Mikołaj Roznerski zdradza, co wydarzy się w "M jak miłość"!
W nowych odcinkach "M jak miłość" Marcin, którego gra, popadnie w konflikt z ojcem i chyba w końcu zrozumie, że Kasia to kobieta jego życia. Czy to oznacza rychły ślub? - Relacja naszych bohaterów podąża w kierunku stabilizacji, ale mam nadzieję, że ta tendencja szybko się zmieni - mówi z uśmiechem aktor.
Sezon urlopowy można uznać za otwarty, a ty w Warszawie?
- W Warszawie, bo mam pracę. Aktor w Polsce, który nie ma etatu w teatrze, ciągle musi zabiegać o role. Na urlop wyjeżdża tylko i wyłącznie wtedy, gdy ma przestój zawodowy. Oczywiście, jeśli go na to stać. Staram się wykorzystać zainteresowanie moją osobą, tym bardziej, że mam plany mieszkaniowe. Wiesz jaki to zawód - teraz praca jest, za chwilę jej nie będzie.
Nowe odcinki "M jak miłość" powstają także latem?
- Cały czas mamy zdjęcia, będzie tylko dwutygodniowa przerwa, ale już ją wypełniłem. W lipcu rozpoczną się zdjęcia do filmu, w którym mam zagrać. To dość mocne, męskie kino. Nie zdradzę szczegółów, bo mam zasadę, że dopóki nie wejdę na plan, nie ma o czym mówić.
Ale w końcu pojedziesz na urlop?
- Chcę załatwić potrzeby życiowe, więc muszę dużo pracować, ale gdy osiągnę cel, nie będę przesadzał, bo trzeba odpoczywać. Pewnie wyjadę gdzieś we wrześniu. Może wybiorę się nad polskie morze jak w zeszłym roku. Wyjechałem z synem na dwa tygodnie, żeby mógł nawdychać się jodu. Odkąd pojawił się na świecie, moje urlopy wyglądają inaczej, są spokojniejsze.
Czy pamiętasz jakieś wyjątkowe wakacje z dzieciństwa?
- Często jeździłem z dziadkami do Juraty, mam sentyment do tej miejscowości. Lubię też Jastarnię, zresztą świetny jest cały Hel, z przyjemnością tam wracam. Ale chyba najlepiej zapamiętałem wyjazd z dziadkami do Bułgarii. To była moja pierwsza podróż za granicę, w dodatku lecieliśmy samolotem! Wiesz, co to wtedy dla mnie oznaczało? Sofia, przezroczysta woda w morzu, odkryty basen w końcu lat 80.! Szok!
Jak wyglądały twoje wakacje zanim zostałeś tatą?
- Przeżyłem mnóstwo samotnych wypadów i różnych przygód. Opowiem ci jedną, żebyś miał obraz tego, jak kiedyś wyglądały moje wakacje. Gdy byłem na drugim roku szkoły teatralnej, pojechałem z moim przyjacielem w podróż autostopem. Mieliśmy po pięćdziesiąt euro w kieszeni, złapaliśmy ciężarówkę na autostradzie A4 we Wrocławiu i ruszyliśmy w Europę. Po dwóch tygodniach dojechaliśmy do Portugalii. Po drodze spaliśmy głównie na plaży, świeże powietrze, tu winko, tam winko, luz. W Lizbonie, gdzie koczowaliśmy trzy tygodnie, poznaliśmy rybaków, którzy łowili łososie i tuńczyki. Pojedliśmy ryb, spotkaliśmy fajne kobiety i omal nie zdecydowaliśmy się wsiąść na statek transportowy, którzy płynął do São Paulo. Zrezygnowaliśmy, ponieważ był koniec sierpnia, na początku października rozpoczynały się zajęcia w szkole, a do Brazylii płynęlibyśmy trzy tygodnie. Wracaliśmy do Polski tylko trzy dni. Zabrał nas Hiszpan, który wiózł lody do Katowic. Objedliśmy się nimi za wszystkie czasy. Kilka takich wypadów przeżyłem, teraz jest spokojniej, ale za to zawsze na sportowo.
Nie odpuszczasz treningów nawet na urlopie?
- Lubię aktywnie spędzać czas, sport daje mi dużo pozytywnych emocji, dzięki niemu lepiej się czuję. Nie muszę zmuszać się do ćwiczeń, także podczas urlopu. Trenuję w różnych grupach, staram się dobrze dobierać towarzystwo. Coraz częściej zamiast w siłowni ćwiczę na świeżym powietrzu, mój trening zaczął przypominać wojskową rozgrzewkę. Pompki, podciąganie się na gałęziach, rozciąganie. Pewnie zaspakajam w ten sposób ukryte pragnienia - kiedyś chciałem zostać żołnierzem Marines. Sprawdzałem ostatnio, czy mogę, ale nie da rady, więc czekam na taką rolę. Marzę, żeby zagrać wojskowego w jakiejś wysokobudżetowej zachodniej produkcji kina akcji. Jeśli dopnę swego, kończę karierę aktorską.
Poważnie? Byłbyś w stanie porzucić aktorstwo?
- Oczywiście. Nie chcę całe życie być na świeczniku, skakać przed kamerą. Dziś, z perspektywy trzydziestu kilku lat, wiem czego chcę. Jest dobrze, szanuję to, co mam, ale nie zamierzam być do końca moich dni uzależniony od telefonów. Czekać - zadzwoni, nie zadzwoni, zastanawiać się, czy ktoś mnie wyrzuci z produkcji. Jeśli będę miał możliwość usamodzielnić się zawodowo, na pewno z tego skorzystam.
Myślisz o założeniu firmy?
- Jestem człowiekiem, który całe życie robi różne biznesy (śmiech). Obecnie są związane z samochodami i sportem. Robię to dla siebie i czerpię z tego dużo radości. Na razie się rozkręcam, sukces nie przychodzi po pstryknięciu palcami, to długi proces. Idzie mi w aktorstwie, a równocześnie organizuję sobie zaplecze. Nie muszę zarabiać milionów, bo co z nimi zrobię? Porsche sobie kupię? Czterystumetrowy dom? Nie interesuje mnie to.
W Hollywood jeszcze nie grałeś, biznes dopiero rozkręcasz, widzowie "M jak miłość" mogą spać spokojnie.
- Na razie (śmiech). Serial powstaje i wciąż w nim występuję, z czego bardzo się cieszę. Miałem grać małą rolę, góra dwa-trzy dni zdjęciowe w miesiącu, ale - ku mojemu zaskoczeniu - scenarzystka wiodąca, producent i oczywiście widownia, dla której powstaje serial, podchwycili to, co zaproponowałem w związku z moją postacią.
- Mówię bez kokieterii, to co się obecnie dzieje, jest dla mnie zaskoczeniem. Nie miałem planu: dostanę się do serialu, moja rola zostanie rozbudowana i będę znany. Absolutnie, odpuściłem takie myślenie, nie nastawiałem się, nie oczekiwałem i pewnie dlatego wszystko ułożyło się samo. Nie ciąży mi rozpoznawalność, na każdym kroku spotykam się z bardzo przyjaznym nastawieniem, często zagadują mnie fani serialu. Nad "M jak miłość" rozpływał się nawet kowboj.
Kowboj?!
- Wracałem kiedyś do Warszawy z próby w Teatrze Starym. Siedziałem na ławce, czekałem na pociąg i patrzyłem ze zwieszoną głową na posadzkę. Dworzec był świeżo po remoncie, a ja rozmyślałem, że w Krakowie takie marmury. Nagle w moim polu widzenia pojawiły się dwa kowbojskie buty. Podniosłem wzrok i zobaczyłem żującego gumę gościa po pięćdziesiątce, który miał na głowie kapelusz. Wyglądał jakby przyjechał z Dzikiego Zachodu, brakowało mu tylko konia. Obserwuję pana od pięciu minut - zaczął rozmowę, a potem zachwalał serial.
Co wydarzy się w twoim wątku w nowym sezonie serialu?
- Zostawiliśmy widzów na wakacje w niepewności. Wątpliwości dotyczą związku Kasi (Agnieszka Sienkiewicz - przyp. aut.) i Marcina, którego gram. Fani serialu zastanawiają się pewnie, czy uda im się odbudować związek, czy ułożą sobie wspólnie życie. Mogę zdradzić, że ten wątek bardzo się rozwinie. Relacja naszych bohaterów podąża w kierunku stabilizacji, ale mam nadzieję, że ta tendencja szybko się zmieni. Wolę żeby Marcin cały czas był taki jak obecnie. Gdy się ustatkuje, będzie nudno i dla mnie, i dla widzów. Mam dużą przyjemność z grania tej postaci, szukam w niej smaczków - że to trochę taki swój chłopak, że mu spodnie spadają, że mlaszcze, co denerwuje ludzi, którzy jednak go lubią.
Co jeszcze spotka Marcina w nowych odcinkach?
- Coraz więcej czasu będzie spędzał z Wojtkiem (Mateusz Janicki - przyp. aut.), z którym się zakoleguje, ale żeby nie było nudno, potrzebna jest intryga.... Wiele wydarzy się także między moim bohaterem a Olkiem (Maurycy Popiel - przyp. aut.). Marcin popadnie w konflikt z ojcem i będzie próbował naprawić zachwiane relacje z matką. Czy się uda, zobaczymy. Nagraliśmy ostatnio kilka ciekawych scen, a od scenarzystów wiem, że przygotowują kolejne interesujące wątki. Druga połowa roku dla fanów "M jak miłość" zapowiada się emocjonująco.
Niedawno rozpoczęła się wakacyjna przerwa w emisji serialu, ale nie rozstajesz się z widzami. Jeśli ktoś się za tobą stęskni, może iść do kina.
- Cieszę się, że "Karuzela" trafiła na ekrany kin, bo uważam, że to dobre kino. Trochę w klimacie francusko-hiszpańskim, który lubię. Fabuła opiera się na emocjach głównych bohaterów, dużo scen pokazanych jest ich oczami, są ładne zdjęcia Adasia Bajerskiego, który doskonale czuje kamerę. Taka historia mogłaby się wydarzyć w każdym domu. Z tego, co słyszę, ludzie identyfikują się z naszymi postaciami, a przecież o to chodzi. Polecam.
Rozmawiał: Kuba Zajkowski