"M jak miłość": Rodzinne święta Tamary Arciuch
Jak wyglądają święta serialowych gwiazd? U Tamary Arciuch - tradycyjnie i rodzinnie.
- U mnie zawsze jest rodzinnie, nie wyobrażam sobie inaczej. Gdy się zmęczę przygotowaniami, zwykle zapowiadam, że to już ostatni raz, ale kiedy przychodzą kolejne święta... jest dokładnie tak samo! Nie potrafię odpuścić, bo to, co robię, co podaję na stół, to rodzaj prezentu dla bliskich. Cieszę się, gdy im smakuje, gdy się tym zajadają, a nawet, gdy mają pretensję, że za dużo zjedli i będą grubi. Teraz też już przewertowałam przepisy. Choć specjalnie nie eksperymentuję na święta, robię rzeczy sprawdzone, o których wiem, że zawsze się udadzą - wyznaje aktorka na łamach "Poradnika domowego".
Okazuje się też, że świąteczne potrawy gwiazda przygotowuje wspólnie z rodzicami, którzy mieszkają niedaleko niej.
- Tata zbudował nawet wędzarnię i sam szykuje w niej pyszne, domowe wędliny. Bardzo to doceniam. Mama piecze ciasta, a ja zawsze robię żur na zakwasie, który sama nastawiam - mówi T. Arciuch.
- Obie mamy, i moja, i Bartka, są uzdolnione plastycznie, więc organizują malowanie jajek z dziećmi i zawsze mają niezwykłe pomysły - dodaje aktorka. - Oczywiście wszyscy szczególnie kultywujemy śmigus-dyngus! Pamiętam, że dwa lata temu było bardzo zimno, mimo to było takie lanie wody, że potem sprzątaliśmy pół dnia, bo się impreza przeniosła z ogrodu do domu. Ale co zostaje ze świąt, gdy się nie będzie robiło rzeczy, które są im przynależne? Siedzieć przy stole? To można iść do restauracji!