M jak miłość
Ocena
serialu
9,4
Super
Ocen: 393027
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"M jak miłość": Na ławie oskarżonych...

Zapraszamy na 1045. odcinek "M jak miłość" - i nowe fotostory! Sędzia wyda wyrok w sprawie Łukasza Wojciechowskiego... Czy syn Marty trafi do więzienia?




Łukasz pragnie tylko jednego: uciec jak najdalej od Warszawy i zapomnieć o tragicznym wypadku... Tak, by twarz Karoliny już nigdy nie nawiedzała go w snach. A na myśl, że kolejne osiem lat może spędzić za kratkami, wpada w panikę. I nie wierzy, że ktokolwiek może go uratować... Jednak Andrzej się nie poddaje.

Dzięki pomocy Tomka, prawnik dociera do Aleksandry Pawłowskiej - właścicielki sklepu,  który znajduje się w pobliżu miejsca wypadku. I próbuje zdobyć nagrania z monitoringu - w nadziei, że kamera zarejestrowała tragedię na drodze. Ale Pawłowska nie ma dobrych wieści:

- Przykro mi, nie mogę panu pomóc. Dwa dni przed tym wypadkiem zepsuł się rejestrator i na kamerze nic się nie nagrało.

- Jest pani pewna?

- Absolutnie tak, na sto procent! - kobieta obrzuca Andrzeja chłodnym spojrzeniem - i szybko kończy rozmowę. Budzyński wyczuwa jednak, że Pawłowska coś przed nim ukrywa... I godzinę później wraca - tym razem nachodząc ją w domu.

- Błagam, proszę mnie wysłuchać! Wiem, że to nagranie istnieje... Wiem! I pani mnie okłamała, ale ja panią też! Nie jestem adwokatem, jestem ojcem tego chłopaka. Mój syn jest oskarżony o to, że spowodował wypadek i zabił dziewczynę. Tylko pani może nam pomóc... Jedynym dowodem jego niewinności może być to nagranie!

Andrzej ryzykuje - i decyduje się na szczere wyznanie. A właścicielka sklepu nagle blednie...

- Przykro mi, ale ja... Zgłosił się do mnie pewien mężczyzna i w zasadzie... mówił mniej więcej to samo, co pan... Uwierzyłam mu, był bardzo przekonujący! Musieliście się minąć... Właśnie przed chwilą wyszedł. Z nagraniem!

Budzyński od razu domyśla się, że nieznajomy to Krupski. Bez słowa wybiega z budynku...

Reklama

...I na ulicy niemal rzuca się pod koła odjeżdżającego właśnie auta! A biznesmen - zamiast zahamować - przyspiesza.

Sekundę później Andrzej ląduje na jezdni, z trudem łapiąc oddech... A samochód, który właśnie go potrącił, odjeżdża z piskiem opon. Prawnik jest bezradny. I w końcu, ocierając krew, wybiera w telefonie numer do Tomka...

- To koniec, niczego już nie można zrobić... Zgłoszę się na policję i co? Jak udowodnię, że Krupski mieszał w tej sprawie? Nie mam żadnych dowodów... I to już w żaden sposób nie zmieni sytuacji Łukasza. Tak czy siak, chłopak ma przechlapane!

A na drugim końcu miasta w panikę wpada... Piotrek Zduński. W dniu rozprawy Werner trafia nagle do szpitala. A młody, niedoświadczony kolega jest jedyną osobą, która może go w firmie zastąpić. Piotrek jest przerażony. I tuż przed wyjściem do sądu, rzuca do brata:

- Ty wiesz, co będzie jak zawalę tę sprawę? Mogiła, stary!

Jednak na rozprawie Zduński robi wszystko, by zachować zimną krew... A nawet próbuje pocieszyć zrozpaczoną ciotkę:

- Marta, zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby pomóc Łukaszowi... Ale musisz mi zaufać. Ufasz mi?

Tymczasem Łukasz - choć wcześniej planował ucieczkę - przyjeżdża jednak do sądu...

A wszystko przez jeden telefon - od Lucjana. Dziadek wypowiada tylko kilka słów:

- Mostowiakowie nie są tchórzami! Wracaj! Słyszysz? Wszyscy tu na ciebie czekamy...

Ale to wystarcza, by chłopak pojawił się na rozprawie. I by w sądzie znów stanął naprzeciw Wiktora - zrozpaczonego ojca, który obwinia go o śmierć córki... 

Jako pierwszy zeznania składa Nosoń - świadek przekupiony przez Krupskiego.

- Oskarżony jechał motocyklem za szybko, świrował, wygłupiał się... A jak wypadł na  skrzyżowanie, to nawet się nie rozejrzał! No i wjechał prosto w ten samochód... Tamten nie miał najmniejszych szans, żeby wyhamować!

A chwilę później prokurator wygłasza mowę, którą chce pogrążyć Łukasza... i Zduńskiego.

- Zgromadzony materiał dowodowy i zeznania świadków nie pozostawiają żadnych wątpliwości: oskarżony jest winien! Za chwilę obrona... mój młodszy kolega, będzie chciał przedstawić wysokiemu sądowi i nam wszystkim okoliczności łagodzące, dotyczące zdarzenia i sprawcy tego wypadku. Otóż ja twierdzę, że nie ma żadnych okoliczności łagodzących!

Wojciechowski, zdenerwowany, od razu nachyla się do Piotra:

- To wszystko były podłe kłamstwa!

Jednak adwokat zachowuje kamienną twarz:

- Nie denerwuj się, to jeszcze nie koniec...

Tymczasem prokurator ciągnie dalej...

- Wieczór, pustymi ulicami miasta jedzie na motorze chłopak z dziewczyną. Jedzie z nadmierną prędkością, łamie przepisy, popisuje się, wygłupia. Ktoś powie: młodość, nierozwaga, brawura. Otóż, Wysoki Sądzie, to była zbrodnicza brawura! Bo zginął człowiek,  bo mogli zginąć inni ludzie, a na to nie ma żadnego usprawiedliwienia!

Wtem na salę sądową wpada zdyszany Andrzej razem z nagraniem z kamery monitoringu, umieszczonej w jednym z pobliskich sklepów, które udało mu się przechwycić w ostatniej chwili. Zostaje ono włączone do dowodów. W efekcie Wojciechowski zostaje uniewinniony, a świadkowie są oskarżeni o składanie fałszywych zeznań. Po procesie Krupski przysięga Andrzejowi zemstę, a Wiktor przeprasza Martę za swoje zachowanie. Wieczorem Łukasz wysyła do matki sms-a, w którym nazywa Andrzeja ojcem!

swiatseriali.pl
Dowiedz się więcej na temat: M jak miłość
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy