"M jak miłość": Anna Mucha przyznaje się do... tatarskich korzeni

Anna Mucha - jak żadna inna polska aktorka - wie, co zrobić, żeby wciąż być na topie. Pojawia się jako gość dnia w programie "Świat się kręci", udziela interesujących, czasem kontrowersyjnych wywiadów i umiejętnie dawkuje w nich fanom ciekawostki ze swego życia, a nawet napisała książkę! "Toskania, że mucha nie siada" - przewodnik po jednym z najpiękniejszych regionów Włoch jej autorstwa, właśnie pojawił się w księgarniach.

- To przewodnik - nie przewodnik - tak Anna Mucha recenzuje własną książkę.

Faktem jest, że książka Ani to nie tylko zbiór opowieści o, jak aktorka nazywa Toskanię, raju na ziemi, i praktycznych porad dla odwiedzających to miejsce turystów, ale też skarbnica anegdot o autorce i jej rodzinie. Właśnie w "Toskanii, że mucha nie siada", serialowa Magda Marszałek z "M jak miłość", po raz pierwszy przyznała się do... tatarskich korzeni.

- Podobno mój praprapradziadek był tatarskim wodzem - nazywał się chyba Muhammad, co z czasem skróciło się i spolonizowało do Mucha - pisze gwiazda "Emki".

- Dziś tylko po mojej karnacji widać, że nie jestem typową Słowianką - żartuje.

Anna Mucha z rozbrajającą szczerością przyznaje, że właśnie z powodu tatarskich genów nigdy nie mogłaby być wegetarianką i dodaje z wrodzoną zadziornością, iż kocha zwierzęta, ale najbardziej w postaci zwisających z haków udźców szynki parmeńskiej!

Ta deklaracja z pewnością wywoła oburzenie osób walczących o prawa zwierząt, którzy od dawna już uważają Annę Muchę za... barbarzyńcę (wiele razy krytykowaną ją m.in. za noszenie naturalnych futer) i zarzucają jej, iż promuje ubrania wykonane ze skór zabijanych w męczarniach zwierząt.