"M jak miłość": Andrzej Łapicki nie znosił w życiu jednej rzeczy!
Niezapomniany Andrzej Łapicki, który przez dwa ostatnie lata swojego życia wcielał się w Tadeusza Budzyńskiego w „M jak miłość”, był jednym z najpopularniejszych polskich aktorów PRL-u. W czasach, gdy uznawano go za amanta, bardzo popularne były spotkania gwiazd z publicznością organizowane przez tzw. animatorów kultury w różnego rodzaju klubach. Andrzej Łapicki bronił się przed nimi rękami i nogami...
Andrzej Łapicki był zmorą PRL-owskich kaowców (tak mówiło się o zatrudnionych w każdej dużej instytucji państwowej pracownikach działu kulturalno-oświatowego), którzy odpowiadali za organizację spotkań gwiazd telewizji, kina i estrady z publicznością. Tego typu spotkania były w Polsce Ludowej niezwykle popularne i przychodziły na nie tłumy "zwykłych" ludzi spragnionych kontaktu ze swymi idolkami i idolami. Najbardziej obrotni kaowcy potrafili zorganizować jednej gwieździe aż cztery spotkania z fanami (nazywano je "koncertami") dziennie, przy czym na każdym sala wypełniona była po brzegi!
Andrzej Łapicki nie znosił tego typu imprez, ale... musiał w nich uczestniczyć, by utrzymać się na fali. W umowach z organizatorami "koncertów" zawsze zastrzegał, że nie może być ich więcej niż dwa jednego dnia.
Pewnego dnia, podczas wizyty w Gliwicach, Andrzej Łapicki "odbębnił" dwa zakontraktowane spotkania z publicznością... Już zbierał się do wyjścia z domu kultury, gdzie miały one miejsce, gdy organizator oznajmił mu, że za godzinę musi znów wejść na scenę i odpowiadać na pytania fanów. Okazało się, że trzeci "koncert" wcale nie był ostatni. Przebiegły kaowiec uznał, że jeśli zorganizuje - wbrew umowie - cztery spotkania, to Andrzej Łapicki z całą pewnością zgodzi się wziąć w nich udział, bo jako człowiek niezwykle solidny nie będzie chciał... zawieść publiczności.
Aktor w końcu zgodził się na cztery "koncerty", ale zażądał od organizatora oświadczenia na piśmie, że... nie ma zaplanowanego piątego.
Zobacz też: Zofia Zborowska w obiektywie teściowej
Alina Budzińska, która prowadziła spotkania z Andrzejem Łapickim, w książce "Rodzynki, migdały" tak relacjonowała tamten dzień:
"Na szczęście publiczność tak entuzjastycznie go przyjmuje, że mimo zdenerwowania i zmęczenia jest usatysfakcjonowany. Wsiadając do samochodu odwożącego nas do hotelu, Łapicki upewnia się, czy na pewno nie ma piątego spotkania. I dodaje żartobliwie, że szkoda, bo i tak już przekroczył barierę zmęczenia."
Andrzej Łapicki obliczył kiedyś, że w ciągu całej swojej kariery wziął udział w ponad tysiącu "koncertach", podczas których opowiadał wciąż te same anegdotki ze swego życia!
Zobacz więcej:
Netflix 2021: Zapowiedzi na wrzesień