Prawie jak anioł...
Katarzyna Maciąg określana jest demonem zamkniętym w ciele niewinnej istoty. Połączeniem wrażliwości i buntu. Gdy dorastała, trzymała się zasady, że należy kwestionować wszystko, co mówią dorośli. W liceum wagarowała, a studia na germanistyce porzuciła po dwóch latach.
- Miałam dużo szczęścia i odnalazłam się w aktorstwie - mówi dziś.
I dodaje, że choć wyrosła już z okresu buntu, lubi mieć na każdy temat swoje zdanie. Zaznacza też, że świat zdominowany przez mężczyzn nie jest tym idealnym.
- Gdzie nie spojrzeć, widzi się facetów. Producenta, reżysera, operatora, faceta od cateringu. Gdy pojawia się między nimi młoda dziewczyna, to jest "aniołkiem", "małą", "kotkiem" lub "słoneczkiem". A trudno, żeby któreś z tych boskich stworzeń miało coś do powiedzenia. Przecież słoneczko nie mówi, tylko świeci - tłumaczy aktorka.
Premiera "Linii życia" już 9 marca.