Ciągle w podróży
Pochodzi ze Śląska, a pracuje w Bydgoszczy i Warszawie. Marta Ścisłowicz przyznaje, że życie na walizkach bywa męczące, ale i pełne wrażeń.
Można polubić Pani bohaterkę z "Linii życia"?
- Anka Grabowska to interesująca postać. Nie jest papierowa, jednoznaczna. Wyłącznie dobra, ciepła i miła. Można, jak ja to mówię, "sobie pograć". Choćby dlatego, że w swoim otoczeniu ma dużo antagonistów, a to rodzi wiele konfliktów. Dla mnie dużym wyzwaniem są wszystkie sceny bezpośredniej konfrontacji z serialowym bratem (Tomasz Ciachorowski). Są trudne, lecz ciekawe i cenne - zmuszają do wysiłku emocjonalnego, pewnego przełamania się.
Gra w serialu nie koliduje z występami w bydgoskim Teatrze Polskim?
- Od trzech lat udaje mi się godzić pracę w Bydgoszczy z graniem w serialach i filmach. I mam nadzieję, że tak zostanie. W końcu teatr jest dla młodych ludzi podstawą rozwoju.
Nie czuje się Pani zmęczona nieustannym kursowaniem między Bydgoszczą a Warszawą?
- Przyznaję, momentami jest to szalenie męczące, ale z drugiej strony bardzo przyjemne. Dopóki jestem młoda i nie mam rodziny, mogę sobie na takie życie pozwolić - bo kiedy, jak nie teraz? Lwia część mojego zespołu teatralnego funkcjonuje zresztą w podobny sposób. Lubię, kiedy dużo się dzieje, kiedy nie ma miejsca na nudę. Choć oczywiście zdarzają się dni, gdy zastanawiam się, czy taki tryb jest normalny i jak długo jeszcze wytrzymam.
Często odwiedza Pani Tychy, swoje rodzinne miasto?
- Chciałabym o wiele częściej, tam jestem przecież u siebie. Tychy są zielone, spokojne i ciche, a kiedy trzeba - imprezowe i towarzyskie. Mamy jezioro, dużo parków, można tam spokojnie żyć i pracować. Poza tym to miasto naprawdę szybko i mocno się rozwija, ludzie mają pewien rodzaj parcia do przodu.
Ma Pani śląski charakter?
- Chyba mam w sobie pewien rodzaj śląskiej hardości i siły. Jestem raczej twarda. Czuję się Ślązaczką i to, że wychowałam się w Tychach, determinuje u mnie ludzką energię. W moim przypadku to walka z przeciwnościami, upór, otwartość, ciepło czy pozytywne myślenie.
Rozmawiał Artur Krasicki .