"Lekarze": Pawłowi Małaszyńskiemu obrzydły... uśmiechy na zawołanie!
Paweł Małaszyński, czyli Maks Keller z "Lekarzy", przyznał niedawno, że obrzydło mu uśmiechanie się na ekranie... na zawołanie. - Małaszyński prywatnie nie jest radosnym wesołkiem - powiedział w wywiadzie.
Paweł Małaszyński, choć jest aktorem już 15 lat, wciąż nie może zrozumieć, dlaczego ludzie patrzą na niego jak na... postać, w którą akurat się wciela.
- Poprzez role w serialach zostałem w pewien sposób naznaczony, określony - wyznał kiedyś i przyznał, że coraz częściej po prostu uwiera mu łatka ślicznie uśmiechniętego przystojniaka, do którego wzdychają kobiety.
- Obrzydło mi to uśmiechanie się na zawołanie. Nie chcę być piękny, jasny, uśmiechnięty... - stwierdził, dodając, że serialowe postaci, które gra i on - Paweł Małaszyński - to zupełnie różne osoby.
Choć Paweł doskonale zdaje sobie sprawę, że aktorzy istnieją dzięki ludziom, którzy przychodzą do teatrów i kin oraz zasiadają przed telewizorami, nie chce za wszelką cenę kokietować widzów i uśmiechać się do nich z okładek kolorowych magazynów.
- Jestem otwarty na ludzi, kocham z nimi rozmawiać, ich sympatię traktuję jak nagrodę za ciężką pracę. Byłoby nie fair, gdybym odwrócił się od nich, ale daleki jestem od promowania... siebie - twierdzi.
To, że przestał być anonimowy i stał się - jak sam żartuje - produktem show-biznesu, Paweł Małaszyński zrozumiał w dniu, kiedy po raz pierwszy zauważył koczujących pod swoim domem paparazzi.
- Nie wiedziałem, czego chcą, więc starałem się zachować spokój. Dziś wiem, że trzeba nauczyć się z tym żyć, bo jakikolwiek bunt i tak nic nie da - mówi.
- Przyjmuję po prostu swój zawód z całym dobrodziejstwem inwentarza - dodaje.