Tomasz Borkowy był ulubieńcem widzów. Co słychać u aktora dziś?
Tomasz Borkowy przed laty był wielką gwiazdą. Serca widzów skradł dzięki roli Andrzeja Talara w serialu "Dom". Mimo ogromnej popularności po latach zdecydował się jednak wyemigrować do Wielkiej Brytanii i tam kontynuować karierę. Co słychać u aktora dziś?
Tomasz Borkowy urodził się 17 września 1952 roku w Warszawie. W stolicy ukończył również szkołę podstawową i liceum, na studia natomiast zdecydował się wyjechać do Krakowa. W 1977 roku ukończył tamtejszą Państwową Wyższą Szkołę Teatralną im. Ludwika Solskiego i rozpoczął karierę aktorską. Debiutował w filmie "Nie zaznasz spokoju". Potem mogliśmy go oglądać jeszcze w "Do krwi ostatniej..." i "Wysokich lotach". Prawdziwy przełom w karierze Tomasza Borkowego przyniósł natomiast rok 1980. To właśnie wtedy otrzymał rolę w serialu "Dom".
Z propozycją zagrania w serialu i wcielenia się w Andrzeja Talara, jednego z głównych bohaterów produkcji, wyszedł sam reżyser - Jan Łominicki. Uważał, że Borkowy jest wprost stworzony do tej kreacji. Sam aktor po usłyszeniu propozycji... zaproponował jednak kogoś innego.
Okazało się, że Borkowy ma inne plany na życie i polecił na swoje miejsce Krzysztofa Pieczyńskiego. Jednak wpływy znanego producenta filmowego w Polsce, Wilhelma Hollendera, spowodowały, że Borkowy nie miał wyboru.
"W tym czasie moją narzeczoną była Barbara Hollender, dzisiaj główny krytyk filmowy w Polsce. Jej ojciec, Wilhelm Hollender, był jednym ze znaczących producentów filmowych. Zadzwonił do mnie i zagroził, że jeśli nie wezmę tej roli, to nie mam po co pokazywać się u niego w domu. Byłem zakochany w Basi (nomen omen), więc wsiadłem w pociąg do Warszawy i zamiast drugim Krzysztofem Jasińskim, zostałem Andrzejem Talarem" - wspominał aktor po latach.
Serial "Dom" z miejsca podbił serca widzów, a Borkowego uczynił jednym z najpopularniejszych polskich aktorów.
Aktor marzył jednak o karierze w filmach zagranicznych. Dostał nawet propozycję roli w filmie Rainera Fassbindera. Jego plany pokrzyżował stan wojenny. 12 grudnia 1981 roku miał wyjechać na plan do Berlina. Producent "Domu" poprosił go, by został jeszcze do 14 grudnia i zagrał w jednej ze scen. 13 grudnia ogłoszono stan wojenny, uniemożliwiając tym samym aktorowi wyjazd do Berlina.
Borkowy nie poddał się jednak i organizując wręcz filmową intrygę, uciekł do Wielkiej Brytanii. Przyjaciel aktora mieszkający na Wyspach, załatwił mu fikcyjną umowę na rolę w zagranicznym filmie. Dzięki temu Borkowy mógł otrzymać paszport oraz wizę. W 1982 roku wyleciał do Londynu. W kraju została jego żona z małym synem. Gwiazdor "Domu" początkowo imał się różnych zajęć. Pracował na budowie, był taksówkarzem oraz osobistym szoferem pewnej bogatej Angielki.
"Dalej było bardzo ciężko. Rano szkoła angielskiego, a później 10 godzin pracy na budowie. Potem praca w hotelu jako elektryk. W Polsce zostawiłem żonę i półtorarocznego syna, którym nie pozwolono wyjechać przez 3 lata. Poczucie winy, tęsknota, złość na siebie i na świat, a przede wszystkim ta potworna świadomość, że nie jestem już aktorem" - mówił w jednym z wywiadów.
Zapisał się do szkoły filmowej i z czasem los się do niego uśmiechnął. Najpierw otrzymał posadę asystenta inspicjenta w malutkim teatrze na West Endzie, później został współdyrektorem astystycznym, a następnie również reżyserem. Podjął również naukę w londyńskiej "Academy the Drama School". "Długo nie mogłem pozbyć się polskiego akcentu. Ale nie próżnowałem, reżyserowałem spektakle w teatrze na West Endzie, kręciłem filmy dokumentalne" - wspominał. Pod pseudonimem Tomek Bork zagrał w ponad 20 produkcjach filmowych oraz serialach.
Za zagraniczną karierę musiał słono zapłacić. Rozpadło się jego małżeństwo i stracił kilka lat z życia syna Filipa."Gdy go ponownie zobaczyłem, miał 4,5 roku. Gadał już jak najęty i to mu zostało do dziś, bo jest prawnikiem. Mój ojciec chciał, żebym poszedł właśnie tą drogą, bo sam był znanym adwokatem" - przyznał w "Show". Do Polski wrócił na chwilę w połowie lat 90.
Z Londynu Tomasz Borkowy przeniósł się do Edynburga. Tam od lat związany jest z największym festiwalem teatralnym "Edinburgh Festival Fringe". Był również dyrektorem organizacji Universal Arts w Edynburgu, która obejmuje szkołę aktorską, agencję oraz firmę zajmującą się produkcją spektakli teatralnych i filmów o sztuce. Przez lata współorganizował Fringe, największy festiwal teatralny świata.
W Szkocji poznał swoją drugą żonę, arystokratkę Laurę Mackenzie Stuart i córkę Johna Mackenzie Stuarta byłego prezesa Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu, z którą przez 16 lat pracował w Universal Arts. Pierwszy raz spotkali się w 1991 roku. Mackenzie Stuart była wtedy wicedyrektorką festiwalu Fringe. Cztery lata później zaręczyli się.
Dzisiaj Tomasz Borkowy jest prawdziwym obywatelem świata: "Mam mieszkanie w Szkocji, dom w Hiszpanii, przyjaciół w Polsce, Wenezueli, Kanadzie, USA, Australii, Hongkongu i na Tajwanie. Mówię dobrze po angielsku, uczę się hiszpańskiego, reżyserowałem w Korei i w Wenezueli, jestem profesorem uczelni na Tajwanie. Nie ma czego żałować. Życie to przygoda" - zapewnia.