Miliony Polaków zawsze będą o tym pamiętać. Okrutny los sprawił, że on zapomniał
Mija właśnie pół wieku od dnia, gdy Jerzy Gruza zaproponował Andrzejowi Kopiczyńskiemu główną rolę w serialu "Czterdziestolatek". Aktor był wtedy - wiosną 1974 roku - przerażony faktem, że cała Polska utożsamia go z... Kopernikiem, którego rok wcześniej zagrał w filmie i serialu Ewy i Czesława Petelskich. O roli inżyniera Stefana Karwowskiego mówił potem, że była pięknym podarunkiem od losu. Tego, że z jednej "szuflady" wpadnie w drugą i w dodatku utknie w niej do końca życia, w ogóle nie brał pod uwagę.
Zdjęcia do pierwszej serii "Czterdziestolatka" ruszyły pełną parą tuż przed nastaniem lata 1974 roku. Twórcy kultowej produkcji - Jerzy Gruza i Krzysztof Teodor Toeplitz - bardzo długo zastanawiali się, komu powierzyć główną rolę w serialu. W ostatniej chwili zdecydowali się zaprosić na zdjęcia próbne 40-letniego Andrzeja Kopiczyńskiego, którego dosłownie chwilę wcześniej cała Polska oglądała w roli Mikołaja Kopernika.
"Ten Kopernik był dla mnie jak Janek Kos dla Janusza Gajosa i Kloss dla Staszka Mikulskiego. Wszyscy mnie utożsamiali z Kopernikiem, więc propozycję występu w 'Czterdziestolatku' uznałem za zrządzenie losu. Karwowski spadł mi z nieba" - żartował aktor po premierze serialu, nie przypuszczając, że tak naprawdę wpadł z deszczu pod rynnę.
Podczas zdjęć próbnych Andrzej Kopiczyński udowodnił, że - tak później powiedział o nim Jerzy Gruza - potrafi zagrać wszystko.
"Przeszedłem bez specjalnych trudności i byłem szczęśliwy" - cytuje słowa aktora autor książki "40-latek. Kulisy kultowego serialu", która właśnie trafiła do księgarń.
Kopiczyński cieszył się nie tylko z tego, że uwolni się od Kopernika, ale też dlatego, że reżyser pozwolił mu współdecydować o tym, jak grać Karwowskiego.
"Był to zupełnie inny rodzaj pracy niż w poprzednich filmach. Miałem możliwość niejako współdecydowania, co się robi, co się gra i jak się gra, możliwość proponowania i dyskusji. Była to jedna nieustająca przyjemność" - wspominał Andrzej Kopiczyński po latach w wywiadach.
Natychmiast po premierze pierwszej serii "Czterdziestolatka" (emisję serialu TVP rozpoczęła 16 maja 1975 roku) stało się jasne, że nikt już nigdy nie będzie kojarzył Andrzeja z człowiekiem, który "wstrzymał Słońce, ruszył Ziemię". Wyjście z jednej "szuflady" okazało się jednak "drzwiami" do drugiej.
W ciągu dwóch lat Telewizja Polska wyemitowała trzy serie "Czterdziestolatka" - w sumie 21 odcinków. Hitem był też pełnometrażowy film "Motylem jestem czyli romans 40-latka" opowiadający o zauroczeniu inżyniera Karwowskiego piękną piosenkarką. Andrzej Kopiczyński niemal z dnia na dzień stał się gwiazdą pierwszej wielkości, ale bardzo szybko przekonał się, że wpadł w pułapkę.
"Początek był dla mnie źródłem nieustającej radości, a potem przykrości, ponieważ nigdzie nie mogłem się ukryć i ponownie nastąpił brak propozycji. A jeżeli były, to jedynie pochodne pana Karwowskiego" - żalił się na kartach książki "Gwiazdy obnażone" w rozmowie z Bohdanem Kuncewiczem.
Na kolejną po Stefanie Karwowskim główną rolę Andrzej Kopiczyński musiał czekać ponad półtorej dekady. Zagrał ją w... kontynuacji serialu Jerzego Gruzy. W nakręconym w 1993 roku "Czterdziestolatku. 20 lat później" znów wcielił się w Karwowskiego.
Po sukcesie "Czterdziestolatka" aktorowi proponowano jedynie drugoplanowe role i epizody. Naprawdę ciekawe kreacje udało mu się stworzyć jedynie w "Znachorze" Jerzego Hoffmana i "Korczaku" Andrzeja Wajdy. Kopiczyński wprost mówił, że z powodu udziału w serialu jego kariera zawisła na włosku.
Andrzej Kopiczyński bardzo źle znosił to, że ludzie widzą w nim tylko jedną postać. Twierdził, że Karwowski stał się jego przekleństwem. To przez niego musiał odejść z kierowanego przez Adama Hanuszkiewicza Teatru Narodowego.
"Graliśmy 'Wesele'. Ja w roli Nosa. Świece, nastrój. Wchodzę, a na widowni słychać szept: 'Karwowski, Karwowski'. Adam w przerwie poprosił mnie do siebie, mówiąc: 'Wiesz, to poważny teatr. Muszę pomyśleć dla ciebie o komedii'. I ja mu wtedy powiedziałem: 'Adasiu, mnie już od jutra nie ma w tym teatrze'. Odszedłem" - wspominał w wywiadzie dla "Dziennika Zachodniego".
Dla milionów Polaków Andrzej Kopiczyński do końca życia był Stefanem z serialu Gruzy. Niestety, okrutny los sprawił, że on sam zapomniał, że wcielał się w inżyniera Karwowskiego. Choroba, na którą zapadł kilka lat przed śmiercią, odebrała mu wszystkie wspomnienia. Odszedł 13 października 2016 roku w domu opieki dla seniorów zmagających się z chorobą Alzheimera.