Losy "Niewolnicy Isaury" śledziła cała Polska. Jak wygląda teraz Lucelia Santos?
Lucelia Santos serca widzów podbiła tytułową rolą w serialu "Niewolnica Isaura". Fani produkcji wciąż chętnie śledzą losy bohaterów hitowej produkcji, a w szczególności Isaury. Niestety, aktorce po zakończeniu serialu nie udało się wykorzystać popularności. Dzisiaj aktorstwo odłożyła na bok. Czym się zajmuje obecnie?
W 1985 roku nikt nie przypuszczał, że serial z dalekiej Brazylii podbije serca Polaków. Od 20 lutego w każdy kolejny wtorek ulice pustoszały, a przed telewizorami zasiadała wielomilionowa widownia. Kilka miesięcy później główni aktorzy serialu, witani są na lotnisku niczym królewska para.
O takim zafascynowaniu serialem wielu współczesnych twórców może tylko pomarzyć. Szaleństwo, które wybuchło po premierze "Niewolnicy Isaury" uważa się za fenomen socjologiczny. Do 1994 roku prawie 70 dziewczynek zostało nazwanych imieniem nieszczęsnej niewolnicy. Po zakończeniu serialu rozpaczała nawet Wisława Szymborska. "Nasze życie skończyło się, bo skończył się serial ‘Niewolnica Isura’" - miała powiedzieć noblistka.
Wszystko zaczęło się w... 1875 roku. To wtedy została wydana powieść brazylijskiego pisarza, Bernardo Guimarães. W dziele poruszał temat niewolnictwa, działał na rzecz jego zniesienia. Ponad 100 lat później jego historia została przeniesiona na ekran. Ze 178. stron książki stworzono 100 półgodzinnych odcinków.
Międzynarodową wersję serialu skrócono do 30 odcinków lub 15 godzinnych. Uroczą niewolnicę pokochali widzowie w 130 krajach, łącznie z komunistycznymi Chinami i Kubą. 10 lat po brazylijskiej premierze serial trafił do Polski. Była to pierwsza telenowela, którą można było zobaczyć i miała spełniać rolę typowej "zapchajdziury".
Nikt nie spodziewał się sukcesu. Szaleństwo, które ogarnęło widzów zaskoczyło wszystkich. Krytycy zmiażdżyli serial, ale widzowie nie przejmowali się negatywnymi opiniami. "Niewolnica Isaura" pozwalała oderwać się od szarej codzienności PRL-u. W czasie emisji odcinków ulice pustoszały.
Na fali ogromnej popularności serialu, główni bohaterowie zostali zaproszeni do Polski. Tytułowa niewolnica, czyli Lucélia Santos oraz jej oprawca, Rubens de Falco, w maju 1985 wylądowali na warszawskim Okęciu. Witały ich tłumy. Na widok aktorów serialu fani wpadali w euforię. Nie przeszkadzało im, że Isaura jest jakaś mała, a Leôncio prawie nie ma włosów na głowie. Zaczęli otaczać swoich idoli niemal boskim uwielbieniem.
Lucélia Santos miała zaledwie 18 lat, gdy wcieliła się w postać uciemiężonej niewolnicy. Początkowo młodziutkiej aktorce nikt nie wróżył wielkiej kariery. Miała niecałe 155 cm wzrostu, a na twarzy ślady po przebytej ospie. Jednak aktorstwo było jej pasją od dziecka, a jej samej nie brakowało uporu. Jako nastolatka grała w przedstawieniach. Na casting do "Niewolnicy Izaury" poszła przekonana, że roli nie dostanie.
Podobno producent miał wytknąć jej niski wzrost. Oburzona Santos nie pozwoliła się obrażać. Ostatecznie rolę dostała, a jej życie całkowicie się zmieniło. Stała się międzynarodową gwiazdą. Jako pierwsza zagraniczna aktorka została uhonorowana chińską nagrodą Złotego Orła. Zagłosowało na nią 300 mln osób. W 2004 roku otrzymała odznaczenie za jej wkład w łączeniu chińskiej i brazylijskiej kultury.
Po zakończeniu serialu Santos dalej próbowała swoich sił w aktorstwie. Jednak żadna z ról nie przyniosła jej popularności. Dla widzów na zawsze pozostanie niewolnicą Isaurą. W ubiegłym roku Lucélia Santos skończyła 65 lata, ale nie straciła młodzieńczej energii. Na swoim Instagramowym profilu często dodaje zdjęcia bez makijażu i w gronie rodziny. Ostatni raz na ekranie pojawiła się w 1986 roku. Serialowa Isaura od lat związana jest za to z polityką. W listopadzie weszła w skład administracji prezydenta Brazylii Luli da Silvy, gdzie odpowiedzialna jest za resort kultury.