"Królowa Bona": Serial, który się "nie starzeje"
Od wtorku 10 grudnia w TVP Kultura o godzinie 11.00 można codziennie śledzić losy Bony Sforzy i jej rodziny. I to w wersji zrekonstruowanej cyfrowo.
Warto sobie przypomnieć ten serial w reżyserii Janusza Majewskiego, bo można poczuć dumę, że w tak trudnym czasie, jakim był początek lat 80. w Polsce, naszym filmowcom udało się zrealizować tak znakomitą produkcję.
Jak nieraz podkreślano, nie powstydziłaby się jej stawiana za wzór telewizja BBC. I ciągle się ją dobrze ogląda, mimo że "Królowa Bona" miała premierę w 1982 roku.
Wielka w tym zasługa całej ekipy pracującej przy serialu. Począwszy od scenariusza stworzonego przez znaną pisarkę Halinę Auderską, autorkę "Ptasiego gościńca", po odpowiedzialną za zachwycające kostiumy Barbarę Ptak ("Noce i dnie", "Ziemia obiecana").
Jednak największe "ochy" i "achy" po premierze 12-odcinkowego serialu zebrała obsada z wybitną Aleksandrą Śląską na czele. Aktorka nie miała łatwego zadania, bo mając 55 lat, w pierwszym odcinku musiała wcielić się w 22-letnią Włoszkę.
Zagrała przy tym na nosie krytykom, którzy uważali, że obsadzenie Śląskiej to zły pomysł. Aktorka była wtedy o 4 lata starsza od Eugenii Herman, grającej matkę Bony. Jednak efekt na ekranie był przekonujący, ponieważ charakteryzatorki wykonały swoje zadanie perfekcyjnie.
Twórcy serialu zadbali także o kreacje drugoplanowe. Znakomicie wypadł Zdzisław Kozień jako Zygmunt I Stary, który z odcinka na odcinek coraz bardziej podporządkowuje się energicznej żonie.
Wiele emocji budziły też role Jerzego Zelnika i Anny Dymnej, którzy sugestywnie zagrali Zygmunta Augusta i Barbarę Radziwiłłównę.
W serialu wystąpili m.in. Piotr Fronczewski, Jerzy Trela, Leonard Pietraszak, Jan Machulski oraz Lidia Korsakówna. Jedno jest pewne, jeżeli ktoś "Królowej Bony" jeszcze nie widział, trzeba to nadrobić.
ap