Niewielu wie, że miał naturę nieśmiałego romantyka. Brakowało mu pewności siebie

Na przełomie lat 50. i 60. Zbigniew Cybulski i Bogumił Kobiela należeli do grona najpopularniejszych gwiazd polskiego kina. Mówiono, że choć różnią się od siebie jak woda i ogień, są jak bracia, którzy nie potrafią bez siebie żyć. Faktem jest, że łączyła ich niezwykła więź, a o ich przyjaźni mówiła cała Polska.

Na pomysł, by założyć własny teatr, Zbigniew Cybulski i Bogumił Kobiela wpadli zaraz po tym, jak Lidia Zamkow – ich ulubiona profesorka z krakowskiej szkoły aktorskiej, za którą po dyplomie w 1953 r. pojechali do Trójmiasta – zrezygnowała z kierowania Teatrem Wybrzeże i przeniosła się do stolicy.

Reklama

"Część naszej grupy wyjechała z nią do Warszawy, część do Nowej Huty, gdzie przygarnęła ich Hanna Skuszanka. Kobiela i ja postanowiliśmy zostać, walczyć. Trudno jednak walczyć, gdy człowiek jest bez pracy" – opowiadał Zbyszek po latach.

"Poszliśmy więc do Rady Okręgowej ZSP z prośbą, by dali nam jakąś młodzieżową świetlicę, bo jesteśmy zawodowymi aktorami i chcemy eksperymentować" - wspominał.

Decydent, na ręce którego złożyli swój wniosek, wezwał ich niedługo potem do siebie i wręczył przydział na dwa lokale – po jednym dla każdego z nich.

"Kobiela objął świetlicę przy Wyższej Szkole Ekonomicznej w Sopocie, ja przy Politechnice w Gdańsku. Na dodatek dostaliśmy po 400 złotych pensji, żebyśmy mogli przeżyć" - zdradził Cybulski.

Zbigniew Cybulski i Bogumił Kobiela prowadzili dwa osobne teatry, z połączenia których powstał Bim-Bom

Tego dnia, gdy przyjaciele dostali przydział na lokale, na moment stali się rywalami. Szybko jednak doszli do wniosku, że choć mają przygotować osobne premiery, to jednak w kupie siła.

"Wzięliśmy się solidnie do roboty. W tym czasie, żeby jakoś wyżyć, zatrudniliśmy się w roli konferansjerów. Bobek pisał teksty, które ja następnie eksponowałem przed widownią" - potwierdził Cybulski w wywiadzie.

Po dwóch osobnych premierach władze trójmiejskiego ZSP postanowiły połączyć teatry Zbyszka i Bogumiła, aby – co ogłoszono na łamach "Głosu Wybrzeża" - "stworzyć coś w rodzaju reprezentacyjnego studenckiego kabaretu".

W listopadzie 1954 r. publiczność zgromadzona w stołówce Politechniki Gdańskiej po raz pierwszy usłyszała kołysankę z "Kubusia Puchatka" "Czy znacie już nasz ton, bim-bom, bim-bom" w wykonaniu przyszłych inżynierów wspomaganych przez Cybulskiego i Kobielę.

"I tak powstał Bim-Bom. To było nasze, moje i Kobieli, dziecko" - twierdził Cybulski, wspominając początki teatru, który o miano najlepszej sceny studenckiej w kraju przez kilka lat istnienia rywalizował tylko ze stołecznym STS-em.

Zbigniew Cybulski i Bogumił Kobiela poznali się podczas egzaminów do szkoły teatralnej

Byli jak woda i ogień, ale od chwili, gdy na początku lata 1949 r. spotkali się po raz pierwszy w gmachu Państwowej Wyższej Szkoły Aktorskiej w Krakowie, wiedzieli, że los nie bez przyczyny skrzyżował ich drogi. Zbyszek, starszy od Bobka o cztery lata, wcale nie miał zamiaru zostać aktorem. Po maturze dostał się na Akademię Handlową, która na wydziale konsularnym kształciła kandydatów na przyszłych dyplomatów, ale już po pierwszym semestrze uznał, że to jednak nie dla niego i przeniósł się na UJ, by tu uczyć się na dziennikarza, co jednak po pewnym czasie też mu się znudziło. Matka, której marzeniem było mieć syna artystę, podpowiedziała mu, żeby sprawdził, czy szkoła teatralna nie jest przypadkiem tym miejscem, w którym czuć się będzie najlepiej. Posłuchał jej i zgłosił się na egzaminy wstępne.

Traf chciał, że tego samego dnia na wydział aktorski zdawał również 18-letni Bogumił Kobiela, który jeszcze tydzień wcześniej planował podjąć studia ekonomiczne, by – zgodnie z wolą rodziców – zdobyć "szacowny" zawód księgowego. W ostatniej chwili zmienił zdanie, bo przyszło mu go głowy, że jako gryzipiórek nie poderwie tylu dziewczyn, ile mógłby, będąc aktorem.

Kobiela był niepoprawnym podrywaczem, uganiał się za dziewczynami i, zanim nie zakochał się na zabój w Małgosi Nowakowskiej, która w 1963 r. została jego żoną, żadnej pannie nie przepuścił. Zbyszek z kolei miał naturę nieśmiałego romantyka, w kontaktach z kobietami brakowało mu pewności siebie, nie skakał – jak jego przyjaciel – z kwiatka na kwiatek.

Zbigniew Cybulski i Bogumił Kobiela uwielbiali robić sobie kawały

Także w przyjaźni Zbyszek był wierny. Nieważne, jak wiele razy Bobek wystawiał jego cierpliwość na naprawdę ciężkie próby, nigdy o nic nie miał do niego żalu, najwyżej odpłacał mu pięknym za nadobne.

Raz, by "zemścić" się na Kobieli za wkręcenie go w sfingowany wywiad radiowy na temat sytuacji politycznej w Jemenie, nasłał na niego kilku zbirów. Cała Polska huczała wtedy od plotek o bandzie mordującej ludzi na mięso, nic dziwnego, że Bogumił niemal zszedł na zawał, gdy usłyszał, jak przyglądający mu się z uwagą "masaże" rozprawiają o jego... apetyczności. Potem obaj śmiali się z tego do rozpuku.

"Człowiek jakoś cholernie zagubiony w tempie życia odczuwa dziś bardziej niż kiedykolwiek potrzebę związania się z innym człowiekiem" – twierdził Cybulski. "Dlatego przyjaźń nie jest suchym deklaratywem, o którym się czyta w książkach. Jeśli chodzi o moje sprawy osobiste, to przyjaźń jest mi niezmiennie potrzebna" - wyznał w wywiadzie.

Z Bobkiem dzielił nawet motocykl - psującą się, polakierowaną na żółto SHL-kę.

Zbigniew Cybulski i Bogumił Kobiela: Po przeprowadzce do Warszawy ich drogi zaczęły się rozchodzić

Cybulski i Kobiela byli sobie tak bardzo bliscy, że gdy Zbyszek zakochał się w Elżbiecie Chwalibóg, nie zdecydował się wyprowadzić z mieszkania, które wynajmował na spółkę z Bogumiłem. Przekonał Elę, by dołączyła do nich. Inna sprawa, że bardzo religijni rodzice Cybulskiego zgodzili się, by ich syn zamieszkał ze swą ukochaną przed ślubem kościelnym tylko pod warunkiem, że ktoś – w tym wypadku Bogumił – będzie miał ich na oku.

Gdy Elżbiecie w końcu zaczęło przeszkadzać, że Bobek "potwornie rwie dziewczyny" i tabunami wręcz sprowadza je do domu, wymogła na Zbyszku, by wynajęli jakąś kawalerkę tylko dla siebie, czego Kobiela długo nie potrafił jej wybaczyć. Na szczęście wkrótce poznał "Biedronkę", jak nazywał ukochaną Małgorzatę, więc posiadanie osobnego lokum okazało się mu na rękę.

W 1960 r. drogi Zbyszka i Bobka zaczęły się rozchodzić. Ich teatr zakończył działalność, Cybulski ożenił się z Elą, a zaraz potem wyjechał ze spodziewającą się dziecka żoną go Warszawy, gdzie czekała na niego rola Jerrego w "Dwojgu na huśtawce" w Teatrze Ateneum. Był już wtedy gwiazdą, idolem młodego pokolenia Polaków, co zawdzięczał znakomitej roli w filmie "Popiół i diament".

Bogumił Kobiela też nie narzekał brak propozycji, w kinach akurat wyświetlano "Zezowate szczęście" z jego udziałem, też przeprowadził się do stolicy, ale ze Zbyszkiem nie utrzymywał już tak bliskich kontaktów, jak kiedyś.

Zbigniew Cybulski i Bogumił Kobiela: Obaj umarli na ten sam przypadek

O tym, że Zbyszek Cybulski nie żyje, Bogumił Kobiela dowiedział się z oficjalnego komunikatu, który dyrektor Szpitala im. Rydygiera we Wrocławiu przekazał mediom trzy godziny po śmierci aktora, rankiem 8 stycznia 1967 roku.

"Będę następny, teraz moja kolej" – napisał w liście do żony. "Boję się, że może zdarzyć się coś nieprzewidywalnego, złego, bo nam za dobrze. Myślę, że przyroda zawsze wyrównuje, niestety" - wyznał ukochanej.

2 lipca 1969 r. auto, które prowadził Kobiela, wpadło w poślizg i zderzyło się czołowo z nadjeżdżającą z naprzeciwka ciężarówką. Aktor zmarł osiem dni później w szpitalu w Gdańsku.

"Obaj, Cybulski i Kobiela, umarli na ten sam przypadek – w wypadkach pękły im wątroby i nim dotarli na szpitalny stół, wykrwawili się wewnętrznie" - napisał Kazimierz Kutz, wspominając ich po latach.   

(Wypowiedzi Zbigniewa Cybulskiego cytowane w tekście pochodzą z książki Marioli Pryzwan „Cybulski o sobie”)

Czytaj więcej: Wzruszające wspomnienie Jadwigi Jankowskiej-Cieślak. "Była zjawiskiem"

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Zbigniew Cybulski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy