Jarema Stępowski aktorem został... dzięki gruźlicy!
Jarema Stępowski, czyli niezapomniany zbieracz suchego chleba dla konia z kultowej "Wojny domowej", miał niespełna 14 lat, gdy wybuchła II wojna światowa, podczas której nabawił się gruźlicy. Po wyzwoleniu trafił do sanatorium w Zakopanem, gdzie poznał również leczącego suchoty Gustawa Holoubka. To spotkanie odmieniło jego życie...
Jarema Stępowski był w latach 50. i 60. ubiegłego stulecia jednym z najbardziej lubianych polskich aktorów i piosenkarzy. Popularność przyniosły mu występy w legendarnym "Kabarecie Starszych Panów" oraz w serialu "Wojna domowa", w którym wcielił się w mężczyznę zbierającego suchy chleb dla konia.
Jarema wcale nie chciał być aktorem. Pochodził z solidnej stołecznej rodziny i - zanim wybuchła wojna - marzył, by zostać lekarzem. Niestety, musiał zmienić plany. Jeszcze w czasie okupacji otworzył na ulicy Wroniej w Warszawie "Skład butelek, szmat i starego żelastwa", stając się tym samym prekursorem... recyklingu. Wśród jego stałych klientów był m.in. przewodniczący paryskiego związku zawodowego gałganiarzy!
- Zwykła szmata, stając się odpadem bawełnianym, zyskiwała na wartości nawet trzykrotnie. W czasie wojny nic się nie marnowało - stwierdził Stępowski w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej", opowiadając o swej młodości.
W swym "Składzie..." Jarema Stępowski zatrudniał dwóch typowych warszawskich cwaniaczków, co bardzo nie podobało się ciotce przyszłego aktora, która - jako wielka dama - nie mogła pojąć, jak ktoś z jej rodu może zadawać się z wielbicielami bimbru nieznającymi w dodatku języka francuskiego! Kiedy pewnego razu ciotka zjawiła się w zakładzie Jaremy i zapytała, kim są ci okropni ludzie, którzy z nim pracują, odpowiedział jej nienaganną francuszczyzną, że to... społeczeństwo.
Po wyzwoleniu 19-letni Jarema Stępowski trafił do szpitala, gdzie zdiagnozowano u niego gruźlicę i zalecono wyjazd do uzdrowiska w Zakopanem. Traf chciał, że po przyjeździe do sanatorium został zakwaterowany w jednym pokoju razem ze starszym od niego o dwa lata studentem krakowskiej Państwowej Szkoły Dramatycznej, Gustawem Holoubkiem, który również przyjechał w góry, by leczyć suchoty. To właśnie Holoubek przekonał Jaremę, by został aktorem.
Po powrocie z kuracji Stępowski zgłosił się na egzaminy do warszawskiej szkoły teatralnej i pomyślnie przeszedł rekrutację. Trafił pod skrzydła samego Aleksandra Zelwerowicza, który przed wojną przyjaźnił się z jego stryjem, aktorem Kazimierzem Junuszą Stępowskim.
- Dbał o mnie jak ojciec. Sprawdzał nawet, czy nie chodzę w dziurawych butach, a kiedyś nawet spłacił moje długi - wyznał Jarema wiele lat po opuszczeniu murów uczelni, którą kierował Zelwerowicz.
Niestety, zastępca "Zelwera" - Jan Kreczmar - nie przepadał za protegowanym swego szefa i bardzo utrudniał mu życie. Po tym, jak polecił Jaremie statystować w teatrze za darmo, a ten kategorycznie odmówił, wręczył mu wilczy bilet. Oficjalnie Stępowski został wyrzucony ze studiów za wadę wymowy i niewłaściwy stosunek do szkoły. Nawet Zelwerowicz nie mógł nic na to poradzić.
- "Zelwer" był już wtedy stary i schorowany. Niewiele miał do powiedzenia - wspominał Stępowski w swym ostatnim wywiadzie.
Jarema Stępowski nie miał zamiaru rezygnować z aktorstwa. Trafił do Teatru Dramatycznego w Świdnicy, na scenie którego zadebiutował dokładnie w 10. rocznicę wybuchu wojny - 1 września 1949 roku. Dwa lata później zdał egzamin eksternistyczny i został "prawdziwym" aktorem.
Choć kochał teatr, to jednak najlepiej czuł się na estradzie, na scenie kabaretowej i przed kamerą. Występy w "Podwieczorku przy mikrofonie", udział w "Kabarecie Starszych Panów" (wcielał się w "odrażającego draba" - rolę przejął po Wiesławie Gołasie, który - jak wspominał Jeremi Przybora - był rozrywany przez film i nie miał czasu na kabaret), recitale złożone z piosenek warszawskiego folkloru, a przede wszystkim rola zbieracza suchego chleba dla konia w "Wojnie domowej", dały mu popularność, o jakiej nawet nie śmiał marzyć.
W 1980 roku Jarema Stępowski - z powodu problemów ze zdrowiem - musiał zrezygnować z aktywności zawodowej. Przeszedł na emeryturę. Kiedy jednak w 1994 roku Kazimierz Tarnas zaproponował mu rolę Józefa w filmie i serialu "Panna z mokrą głową", zdecydował się wrócić przed kamerę. W drugiej połowie lat 90. ubiegłego wieku zagrał jeszcze pana Wojciecha w "Awanturze o Basię" i epizod w jednym z odcinków "Graczyków".
Zmarł 11 stycznia 2001 roku, cztery dni przed swymi 76. urodzinami.
***Zobacz także***